Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wiktor Przyjemski nie będzie miło wspominał swojego debiutu w zmaganiach SGP 2. Junior Abramczyk Polonii Bydgoszcz nie poradził sobie z trudnym torem w stolicy Czech i zakończył zmagania z tylko jednym punktem. Po turnieju zawodnik nie ukrywał rozczarowania, ale cieszył się ze zdobytej nauki.

 

Praska Marketa nie wybaczała błędów w piątkowy wieczór. W kilku wyścigach ulubieniec bydgoskich kibiców z trudem pokonywał łuki i jechał daleko za rywalami. Lepiej w jego wykonaniu wyglądał ostatni bieg rundy zasadniczej.

– Nie ma co ukrywać, że chciałem, żeby tych punktów było więcej. Ten turniej to dla mnie kolejna nauka. Dzisiaj nie do końca mogłem odnaleźć się z motocyklem, za bardzo też nie mogłem złożyć się w łuk. Na ostatni bieg wprowadziliśmy pewną zmianę i w końcu przejechałem chociaż te cztery okrążenia. Zawody nieudane, ale mogę powiedzieć, że nigdy nie nauczyłem się tyle, co w Pradze. Przede wszystkim o dopasowywaniu silników na taki tor, ale też o tym, nad czym muszę pracować podczas samego biegu. Na tym turnieju zmagania się nie kończą – mówi nam Wiktor Przyjemski.

Młodzieżowcy mieli szczególne problemy z drugim łukiem czeskiego obiektu. To właśnie w tym miejscu dochodziło do wielu upadków. Zawodów nie byli w stanie dokończyć Kevin Juhl Pedersen i Daniel Klima. W opinii żużlowca Polonii organizatorzy zbyt późno zdecydowali się na pracę nad torem podczas turnieju.

– Tor nie należał do najłatwiejszych. Na początku nie wyglądało to za dobrze. Moim zdaniem osoby odpowiedzialne za tor popełniły błąd, że od czwartego biegu nie równano nawierzchni. Praca z nawierzchnią zaczęła się od ósmego biegu, gdy wszyscy zaczęli się wywracać. Pod koniec to już wyglądało bardzo fajnie. W półfinałach i finale można było wyprzedzać i zawodników nie rzucało – komentował junior.

Przy tak wymagających warunkach torowych dał znać o sobie także niedawny uraz żużlowca. Podczas meczu 2. Ligi Żużlowej w Rawiczu Przyjemski upadł i niekiedy wciąż odczuwa ból w nadgarstku. Zawodnik nie chciał jednak robić z tego powodu wymówki.

– Mnie jeszcze troszkę trzyma kontuzja z Rawicza. Ten ból się pojawiał, ale podjąłem się startu, to musiałem wykonać zadanie i to mi się nie udało. Ja przyjeżdżam na te zawody po naukę, ale nie ukrywam, że chcę w nich osiągać więcej. Nie jechałem jeszcze na tak trudnym torze i jestem najmłodszym zawodnikiem w stawce, ale chcę spisywać się znacznie lepiej – tłumaczył.

Najlepszych juniorów świata czekają jeszcze dwie rundy. Kolejne turnieje odbędą się w Cardiff i Toruniu. Szczególnie wizyta na ogromnym walijskim obiekcie może być ekscytująca dla młodych zawodników.

– Na pewno fajnie będzie przeżyć taką przygodę i pozwiedzać trochę świata. Wystąpienie na takim stadionie będzie czymś świetnym. Publiczności pewnie będzie sporo, ale do tych zawodów jeszcze trochę zostało. Fajnie, że na tych turniejach jesteśmy traktowani tak, jak w Grand Prix. Jest motywacja do tego, żeby iść coraz wyżej. Te turnieje są w różnych miejscach świata, możemy oglądać innych zawodników, którzy w kolejnym dniu walczą o mistrzostwo świata – podsumował Wiktor Przyjemski.

fot. Taylor Lanning