Wiktor Jasiński, Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Rywalizacja Moje Bermudy Stalą Gorzów miała nieoczekiwanego bohatera. Bez wątpienia był nim Wiktor Jasiński, który jadąc w zastępstwie za Szymona Woźniaka sięgnął po sześć punktów z bonusem. W wywiadzie senior Stalowców mówi nam o odczuciach po pierwszym meczu w PGE Ekstralidze 2022, pomocy kontuzjowanego kolegi, a także dobrej współpracy z Andersem Thomsenem.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

Świetny mecz oglądaliśmy wczoraj w Twoim wykonaniu. 6 punktów z bonusem to chyba wynik znacznie ponad plan, który sobie założyłeś przed spotkaniem…

Chciałem w tym meczu po prostu bawić się jazdą i odjechać dobre zawody. Nie miałem nic do stracenia, a mogłem dużo zyskać. Tak też się stało, bo bawiłem się naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że wynik też wyszedł fajnie.

Jak to wyglądało z pomocą Szymona Woźniaka?

Powiem tyle, że to wsparcie było duże. Miałem w boksie chłopaków od Szymona. Parę innych rzeczy też było jego i to z pewnością przyczyniło się do zwycięstw. Bardzo mu za to dziękuję. Szymon przyłożył rękę do wygranej drużyny. Bez jego pomocy nie wiadomo jak to by się potoczyło, a tak mamy naprawdę dobry wynik.

Te świetne wyniki notowałeś jadąc w duecie z Andersem Thomsenem. To dobry zawodnik do jazdy parą?

Bardzo dobrze czułem się jadąc z Andersem. Do tej pory nie miałem zbyt wielu okazji by jechać z nim w parze, a teraz dobrze to działało. Ważne było to, że w tych wspólnych biegach dobrze się uzupełnialiśmy. Ja patrzyłem na Andersa, a on na mnie i razem ciągnęliśmy ten wynik, żeby tych punktów dla klubu było jak najwięcej.

A jak oceniasz sytuację jedenastego biegu, z którego zostałeś wykluczony?

Wydaje mi się, że to była troszeczkę sytuacja torowa. Ja popełniłem błąd, wyjechałem za szeroko. Chłopacy z Częstochowy wjechali mi pod łokieć. Jonas Jeppesen wywiózł się szerzej. Ja akurat obierałem tam linię jazdy i po prostu się spotkaliśmy. Zostałem lekko podcięty w koło, ale byłem z tyłu, więc decyzja sędziego była taka, a nie inna. Tak się to potoczyło i nie ma co tego dalej roztrząsać.

Po tym meczu możesz powiedzieć, że to była dobra decyzja by zostać w Stali, a nie szukać jazdy w pierwszej lidze?

Ja już w kwietniu wiedziałem, że pozostanie w Stali to dobra decyzja. Uważam tak z tego względu, że mam sporo okazji do jazdy. Jest liga U-24, do tego pojawiają się sporadyczne występy w pierwszej drużynie. Na pewno tych startów mam więcej niż gdybym poszedł do pierwszej ligi. Dla mnie bardzo cenne są takie spotkania jak to w niedzielę, bo w nich można  się dobrze pokazać. Zdecydowanie lepiej jeździ się też dla własnej publiczności. Ja jestem wychowankiem Stali Gorzów, więc dużo lepiej zdobywa mi się punkty dla klubu, z którym jestem od początku.

Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Liczysz, że ten występ przybliży Cię do pierwszego składu?

Szczerze mówiąc, to nie myślę o tym. To jest już decyzja trenera. Ja jeżdżę jak najlepiej potrafię i staram się to wszystko układać, żeby punktować dla klubu. Jeśli dostanę szansę od trenera w kolejnych meczach, to na pewno ją wykorzystam. Jestem zawodnikiem, który zawsze stawia na swoim i dąży do realizacji celów. Mam nadzieję, że w tym roku będzie mi dane pojechać jeszcze w PGE Ekstralidze.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA