Witold Skrzydlewski. foto. JAREK PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie ma co się nawet zastanawiać nad tym, jaki żużlowy temat „królował” wczoraj w mediach. Oczywiście wszyscy pisali o Orle Łódź, który decyzją prezesa Witolda Skrzydlewskiego od wczorajszego południa jest publicznie do nabycia za tak zwaną „złotówkę”.

 

Pana Witolda można lubić albo nie, ale szacunek należy mu oddać. Na pewno za to, iż przez dwie dekady angażował swoje finanse w rozwój czarnego sportu w Łodzi. Drugi plus, z mojej strony jeszcze większy, że jako pierwszy powiedział „pas” i dokonał jako pionier żużlowego „coming outu”. Prezes Orła należy do tych, którzy nie szczypią się w język i mówią jak jest. Niejednokrotnie wspominał o gigantycznych środkach jakie są potrzebne na pierwszoligowy ośrodek i o konieczności bardziej przychylnego zachowania władz polskiego żużla wobec tych dzięki którym mogą sprawować takie, a nie inne funkcje w tym sporcie.

Po głębokim namyśle sportowy działacz powiedział pas i wczoraj publicznie potwierdził to, o czym mówiono w żużlowych „kuluarach” od około dwóch tygodni. Czy znajdzie się jego następca, a jeśli tak to z jak grubo wypchanym portfelem? Tego nie wiadomo. Optymistów, którzy piszą, że na „białym koniu” wjedzie Marcin Gortat i przy pomocy miasta będzie nowe, lepsze rozdanie w Łodzi przestrzegam. Żaden klub na poziomie pierwszej ligi nie jest dochodowy i osobiście nie sądzę, aby przy całej sympatii do żużla Marcin Gortat wszedł w „żużlową” pierwszoligową studnię bez dna swoimi finansami.

Żużel. Były prezes komentuje odejście Skrzydlewskiego! „Nie dziwię się, że nie wytrzymał” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Jakie wnioski po rezygnacji największego mecenasa Łodzi? Bardzo proste. Zawsze musi być ktoś pierwszy, aby byli następni. Powiedzmy sobie otwarcie, iż prezes Orła rezygnuje nie z powodu bankructwa swojej firmy, ale z racji faktu, iż żużel wymaga coraz większych nakładów i minus jest nie mniejszy, a z sezonu na sezon coraz większy. Podobnie jak corocznie żądania zawodników. Sentymenty i pasja do żużla sprawiły, że po wielu latach  przyszło „olśnienie” i sponsor żużla powiedział „dość zabawy za moje pieniądze”.

Łódź nie jest jedynym pierwszoligowym ośrodkiem, który tak naprawdę istnieje dzięki jednej osobie. Pomyślmy czy żużel i czy na dotychczasowym poziomie utrzyma się jeśli biznesowo do żużla podejdzie prezes Jakub Kozaczyk, prezes Michał Drymajło czy Tadeusz Zdunek. O sytuacji klubów drugiej ligi wspominać nie muszę poza faktem, iż kuriozalnie lider tabeli jest liderem w zaległościach wobec swoich zawodników.

Wspomniane wyżej osoby nie wkładają swojej „kasy”, aby mieć reklamę. Tej już nie potrzebują. Nie wkładają też, aby zarobić bo na pierwszej lidze. Żaden z nich nie zarobi więcej, aniżeli w prowadzonych przez siebie  biznesach. Wkładają, bo mocno lubią żużel. W każdym ze wspomnianych klubów wygląda z jego   rozwijaniem różnie, ale módlmy się, aby ich miłość do czarnego sportu trwała jak najdłużej.

Jeśli olśniło Witolda Skrzydlewskiego, to pora, aby nad przyczynami olśnienia pochylili się działacze centrali, prezesi klubów i zawodnicy. Pierwsi powinni w końcu „załapać”, że klubom należy pomagać, a nie komplikować życie coraz to nowymi wymaganiami wiążącymi się z nakładami finansowymi. Drudzy w końcu po raz pierwszy winni zawrzeć pakt i nie przepłacać, bo nikt mi nie wmówi, że aby przygotować się do sezonu w pierwszej lidze to nie ma czego szukać bez 350 czy 400 tysięcy za sam  podpis. Bohaterowie tego sportu winni „skumać”, że jeśli Łódź nie pojedzie w sezonie 2025, a nie będzie nowej osoby która zapłaci za żużel w Łodzi , to jakichś dziesięciu z nich angaż w polskiej lidze wczoraj właśnie straciło.

Żużel. Fanatycy Falubazu wydali oświadczenie. „Zrobilibyśmy to jeszcze raz” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Fundin pojedzie na Olimpijskim! Wesprze fundację Bogusława Nowaka. Też możesz tam być  – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Jeśli w kolejnych sezonach następni mecenasi powiedzą pas, to z liczby dziesięć może zrobić się szybko, załóżmy, czterdzieści. Być może zatem Panowie żużlowcy warto przemyśleć swoje oczekiwania finansowe przy kolejnych rozmowach z prezesami odnośnie sezonu 2025 i kolokwialnie pisząc  nie wk******  ich jak przykładowo jeden z zawodników pierwszej ligi po nad wyraz przeciętnym obecnym sezonie.

Gwiazdor swoje wydatki na „przygotowanie sprzętowe” wycenił na blisko pół miliona złotych, punkt zaś na pięć tysięcy. Owszem ceny tuningu i części do motocykli dotyka inflacja, ale nie pędzi ona tak szybko, jak pomysły w głowach większości zawodników dotyczące kwot za przygotowanie do sezonu. Jeśli zatem chcemy, aby wspominany nader często Witold Skrzydlewski był pierwszym i ostatnim, który mówi publicznie „mam dość, bawcie się sami”, to konieczny jest stan olśnienia – dla większości zawodników i żużlowej centrali. W innym wypadku za parę lat może być nas, parafrazując film „Miś”, niczym wracającego z zagranicy obywatela, mniej coraz…

ŁUKASZ MALAKA