Powoli zbliżamy się do decydujących rozstrzygnięć na wszystkich żużlowych frontach i emocji nie brakuje. Co ciekawe, nerwy puszczają u wielu również poza torem. To tylko pokazuje z jak „stresogennym” czasem w żużlu mamy do czynienia.
Ostatnio największy stres miał miejsce w Mieście Świętej Wieży, jak to śpiewał Muniek Staszczyk. Mało kto przed sezonem postawiłby złotówkę na siódme miejsce Włókniarza. Nic dziwnego, że kibice powodów do zadowolenia nie mieli i parę dni po zakończeniu sezonu zasadniczego swoje negatywne emocje na temat poziomu sportowego oraz zgapienia od niedawno nam rządzących programu „Rodzina na swoim” wyrazili transparentami, które nie wszystkim przypadły do gustu.
Pisaliśmy o tym sporo, a nawet więcej, bo to na naszych łamach ukazał się obszerny wywiad z potencjalnym zbawcą Włókniarza, który publicznie zgłosił swoją gotowość na objęcie funkcji po Michale Świąciku. Było więc swego rodzaju objawienie w świętym mieście. Problem tylko taki, że ów kandydat najwyraźniej kompletnie nie zdaje sobie sprawy „z czym się je” funkcję prezesa, skoro twierdzi, że kasę do klubu pozyska organizując na stadionie festyny. Nie te czasy, nie to społeczeństwo, aby na festyny jak w latach 80. ubiegłego wieku chodziły tłumy.
Tak, jak się szybko objawił, wykorzystując nagonkę na Michała Świącika, tak szybko zniknął. Tyle z jego ratowania żużla zostało. Michał Świącik na antenie Canal+Sport przyznał, że święty nie jest i – co warte podkreślenia – wszelkie winy wziął na „klatę”. Godne pochwały i należy mieć nadzieję, że wnioski z kompletnie niewłaściwych zagrań wizerunkowych wyciągnie. Tam swoją drogą potrzebne i pieniądze i bezwzględnie dobry spec od PR-u, bo jak Cię widzą, tak Cię piszą. Żaden szanujący się koncern, widząc taką politykę zewnętrzną klubu, niezbędnych do sukcesówmilionów na Olsztyńskiej nie zostawi.
Wydarzenia w Częstochowie najwyraźniej bacznie obserwował prezes bydgoskiej Polonii, Jerzy Kanclerz. Jeszcze nie skończył się bowiem dwumecz z Poznaniem a on już zaczyna przepraszać Ja powiem szczerze, że wcale się nie dziwię. Już w kajecie była lista nazwisk do udziału w balu pod nazwą PGE Ekstraliga 2025, a w niedzielny wieczór kajet może być rzucony w kąt. Jeśli Poznań bowiem ujedzie przy ulicy Sportowej 38 „oczek”, to i tam pójdzie hejt z napisem na sztandarze Rodzina na swoim. Kibice nawet z roli lucky losera zadowoleni nie będą. Miał być w końcu awans a może być przegrana z zespołem, który po sezonie 2021 miał zniknąć z mapy żużlowej Polski. Moda na przeprosiny. Idzie kultura w żużlu w dobrą stronę.
Mi brakuje jeszcze przeprosin zza granicy. Od organizatora Grand Prix czy FIM. Szumnie zapowiadany turniej w Cardiff okazał się g***** zapakowanym w papierek. Na trybunach, biorąc pod uwagę rozmiar stadionu, świeciły bowiem „pustki”. Najwyraźniej Cardiff cenowo i wizerunkowo właśnie się skończyło. Pora obwoźny cyrk przenieść do Manchesteru. Ot, taka luźna rada. Przyszło około 20 tysięcy żużlowych maniaków, z których część pewnie do dzisiaj zasypiając zastanawia się dlaczego ten, a nie inny zawodnik pojechał w półfinale.
Jak się okazało, żużlowe władze w pewnym momencie same nie wiedziały czym się kierują ustalając obsadę półfinałów i ostatecznie skończyło się kolejnym „objawieniem”, tym razem nieporadności gości organizujących uwaga… zawody o mistrzostwo świata. Wysłano pod prysznic Janowskiego, a jechał dalej Vaculik, który z Polakiem w małej tabelce przegrał itd.
Mniejsza z tym. Jak ten sport ma przyciągać sponsorów i się rozwijać, kiedy jego włodarze „błądzą” jak dzieci we mgle. Jakiś protest polscy działacze zgłaszali? Ponoć mamy rodaków wysoko zasiadających w światowych władzach. Do protestów i bronienia trzeba mieć jednak „cojones”, Przyznam, że rozstrzyganie sportów wyścigowych na zasadzie jakiegoś rankingu bazującego na formie w sezonie 2023 to dla mnie idiotyzm. Łatwiej i bardziej emocjonująco byłoby choćby gdyby czterech delikwentów ustawić pod taśmą i niech jadą o półfinały. Emocje byłyby gwarantowane. A tak skończyło się wizerunkową „porutą” w zawodach rangi MISTRZOSTW ŚWIATA…
Takie mistrzostwa jacy nimi zarządzający. Czekam zatem na oświadczenie Discovery odnośnie wydarzeń w Cardiff, ponieważ póki co stronią od konfrontacji z pytaniami dziennikarzy i słowa przepraszam reprezentanta cyklu, którego dokładam do prezesów Czewy i Bydzi. Tym samym, mielibyśmy żużlową nieświęta trójcę ostatnich dni, która za błędy publicznie, a to rzadkość, przeprasza.
I na koniec. Do sympatyka Bartosza Zmarzlika mi daleko. Przyznaję. Jednak tym, co piszą iż kiniczanin się „kończy” po tym jak „chłopak” po raz pierwszy od 51 razy nie wszedł do półfinału, kontrargumentów przestawiał nie będę. Jak to mówił Stanisław Anioł w Alternatywach, mądremu wystarczą bowiem dwa słowa, głupiemu referatu mało.
A miejsce na artykuł ograniczone.
ŁUKASZ MALAKA
Żużel. Doyle przekazał bardzo złe wieści! Rehabilitacja się przedłuża, lekarz mu zabrania!
Żużel. To oni uzupełnią kadrę Startu Gniezno? Chcą postawić na Polaków!
Żużel. Ma za sobą świetny sezon. Kolejarz da mu szansę!
Żużel. Mówi bez ogródek o zmianach w Grand Prix! Dostało się organizatorom!
Żużel. Tak wyglądało pierwsze czasopismo żużlowe. Dziś jest warte niezłą kasę!
Żużel. Myśleli o nim w Rybniku, a oni zdołali go zatrzymać! Będzie najlepszy w lidze?