Jaki jest najbardziej znany i rozpoznawalny stadion w Londynie? Oczywiście, Wembley. Legendarny obiekt miał swój ponad pięćdziesięcioletni „romans” ze sportem żużlowym. Rozpoczął się on w 1929 roku, a zakończył w sezonie żużlowym 1981.
Początki żużla na Wembley sięgają końca lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wtedy to postanowiono wewnątrz obecnego wówczas toru dla chartów, stworzyć tor żużlowy. Właścicielowi stadionu, Arthurowi Elvinowi, w przedsięwzięciu pomógł oczywiście nie kto inny, jak promotor Johnie Hoskins. Panowie szybko postanowili również założyć zespół ligowy pod nazwą Wembley Lions i zgłosić go do rozgrywek ligi południowej. Początki żużla łatwe jednak nie były. Lwy przegrały dziewięć z pierwszych jedenastu spotkań. Wbrew zapewnieniom Hoskinsa, frekwencja była marna. Na obiekcie mogącym pomieścić około stu tysięcy kibiców zasiadało średnio zaledwie około… trzech.
Hoskinsa do żużla na Wembley trudno było jednak zniechęcić. Szybko przekonał Elvina do swoich marketingowych projektów. Jednym z nich było założenie fanklubu, który szybko zyskiwał na popularności. Składka wynosiła dwa szylingi, czyli około dziesięciu pensów, a reklama sprawiła, że na koniec sezonu klub stałych sympatyków drużyny liczył dwadzieścia tysięcy członków, a spotkania gromadziły około czterdziestu tysięcy widzów, którzy przychodzili nie tylko na żużel. Hoskins bowiem postawił na show. Przed zawodami oraz w ich przerwach nie brakowało atrakcji – były pokazy akrobatyczne czy też występy słynnego kaskadera, Putta Mossmana. Sami zawodnicy wychodzili do prezentacji przy słynnym Marszu Gladiatorów.
Na frekwencję miał również wpływ fakt, że na torze pojawiali się zawodnicy, których jazda porywała tłumy. Należeli do nich między innymi Vic Huxley, Lionel Van Praag, Jack Young oraz Amerykanie Jack i Cordy Milne czy Jack Parker. Nie można zapomnieć również o Australijczyku Billym Lamoncie, który szybko zyskał status zawodnika kultowego. Ze względu na swoje umiejętności i ryzykowną jazdę na torze, nazwany był „człowiekiem z miesiącem życia”. Jeżdżąc na płaskim torze, tylko o włos od płotu, był również nazywany przez zachwyconych fanów „pogromcą programów”, ponieważ z łatwością mógł wyciągnąć rękę i zabrać program z tłumu.
Po słabym początku w 1929 roku, Wembley Lions dali swoim fanom wiele powodów do radości, zdobywając trzy mistrzostwa ligi do 1932 roku. W 1936 roku Wembley stało się corocznym miejscem rozgrywania światowego finału. Ten pierwszy, w 1936 roku, wygrany przez Lionela Van Praga, obserwowało – wedle Daily Mirror – 74 tysiące widzów. Warto napomknąć, iż podczas meczu piłkarskiego w 1930 roku pomiędzy Arsenalem, a Huddersfield nad stadionem Wembley przeleciał słynny niemiecki sterowiec Graf Zeppelin. W tym samym roku podczas meczu Anglia – Niemcy w reprezentacji gospodarzy na pozycji środkowego napastnika wystąpił żużlowiec… Colin Watson.
Ligowy żużel na Wembley apogeum popularności osiągnął w 1948 roku, kiedy na pojedynku z West Ham pojawiło się 85 tysięcy widzów, a kolejne dwadzieścia czekało pod stadionem. Wraz ze śmiercią sir Arthura Elvina, ojca założyciela i największego zwolennika żużla na Wembley, nadszedł koniec ligowego speedwaya. W ciągu dwóch tygodni od śmierci Elvina dyrekcja stadionu ogłosiła wycofanie Lwów i umieściła wszystkich zawodników na liście transferowej. Od tego czasu na Wembley odbywały się już tylko finały światowe i sporadycznie mecze testowe.
Ligowy żużel powrócił ponownie na Wembley w 1970 roku za sprawą milionera Bernarda Cottrella oraz Trevora Redmonda. Fanów na trybuny przyciągał z kolei sam Ove Fundin. Problemy z połączeniem „interesów” piki nożnej oraz żużla sprawiły, że ligowy żużel skończył się na Wembley 25 września 1971 roku pojedynkiem Wembley Lions z Wimbledonem. Ostatni raz motocykle żużlowe na poziomie „światowym” zawarczały w 1981 roku, kiedy tytuł indywidualnego mistrza świata wywalczył Bruce Penhall.
Z kronikarskiego obowiązku warto przypomnieć, że pierwszym Polakiem, który wystąpił w finale światowym na Wembley, był Mieczysław Połukard. W 1959 roku zajął dwunaste miejsce.
– Start na tym stadionie to było coś niesamowitego. Tego nie da się opisać. Wrzawa była niesamowita, co sprawiało, że atmosfera była nie do opisania. Mi pozostaje ta satysfakcja, że jestem rekordzistą toru na tym nie istniejącym już, ale wspaniałym torze żużlowym – mówił nam przed laty Erik Gundersen.
Żużel. Wojdyło kierował się dwiema sprawami. „Postawiłem na płynność finansową. Orzeł jest wypłacalny”
Żużel. Piękny gest Macieja Janowskiego. Lider Sparty odwiedził chore dzieci
Żużel. Szczere wyznanie juniora Włókniarza. Oficjalnie zakończył karierę!
Żużel. Rozpoczynamy „Żużlową Paczkę 2024”. Wylicytujcie plastrony, możliwość udziału w treningach żużlowych i wiele więcej!
Żużel. Mikołaje na motorach w Gdańsku! Wśród nich młody zawodnik Wybrzeża
Żużel. Vaculik mówi o sytuacji Stali. Chce dalej jeździć w Gorzowie!