Wadim Tarasienko. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielne popołudnie Abramczyk Polonia Bydgoszcz odniosła bardzo ważne zwycięstwo. Bydgoszczanie pokonali Aforti Start Gniezno 46:44 i przedłużyli swoje nadzieje na awans do fazy play-off eWInner 1. Ligi. Bardzo ważną postacią gości tego meczu był Wadim Tarasienko, który zdobył 12 punktów z bonusem i przywiózł niezwykle istotne dwa punkty w ostatniej gonitwie. Rosjanin przyznaje, że spodziewał się takiego scenariusza 15. wyścigu i zapewnia, iż Polonia powalczy jeszcze o miejsce w najlepszej czwórce.

 

Po bardzo ciekawym spotkaniu i thrillerze w ostatnim wyścigu wygrywacie 46:44 z Aforti Startem Gniezno. Takie zwycięstwa smakują najlepiej?

Zdecydowanie tak. W tym ostatnim biegu skupiłem się przede wszystkim na tym, żeby dowieźć zwycięstwo dla drużyny i to się udało. Przez całe wczorajsze zawody nie wychodziły mi starty, ale za to trasę miałem bardzo dobrą. Silniki super mi się zbierały na trasie. Można powiedzieć, że było to dobre dla widowiska, bo miałem sporo zawodników do wyprzedzania.

To trochę jak Bartosz Zmarzlik. Jak on przegra start, to od razu wiadomo, że wyścig będzie ciekawy…

Coś w tym jest. Naprawdę jestem bardzo zadowolony z tego, jak silniki pracowały na dystansie, bo byłem wyraźnie szybszy od przeciwników i mogłem atakować na różne sposoby. Starty za to nie szły i nie za bardzo wiedziałem co mam zrobić, aby poprawić start i nie zepsuć trasy. Zostałem przy tym, żeby skupić się na trasie i dobrze to wyglądało. Kibice bardzo się cieszyli z tych biegów, więc mogę być zadowolony.

Wadim Tarasienko i Timo Lahti. fot. Jarosław Pabijan

A po meczu i chłodnej analizie znalazłeś już przyczynę tych gorszych startów?

Moim zdaniem wczoraj w Gnieźnie nie dało się ustawić dobrze na start i na trasę. Trzeba było wybrać, bo start był inaczej przygotowany niż reszta toru. To zresztą było widać w biegach. Gniezno wygrywało stary, ale my ich wyprzedzaliśmy. Lepszą metodą było więc ustawić się na trasę. Nie było takiej opcji, żeby się dopasować i na to i na to.

Musieliście się sporo naharować w tym meczu, bo przystępowaliście do niego bez dwóch ważnych zawodników, czyli Grzegorza Zengoty i Davida Bellego. To osłabienie dodatkowo Was zmotywowało?

Grześka i Davida bardzo nam brakuje i ta wygrana jest taką z dedykacją dla nich. Jechaliśmy z ZZ-ką i jakoś sobie poradziliśmy. Daniel Jeleniewski, który wszedł do drużyny na trudny mecz zrobił super robotę. Trzeba go za to pochwalić, bo miał wielką chęć jazdy i dobrze mu to wczoraj wychodziło. Nie ukrywam jednak, że czekamy na chłopaków. Z nimi na pewno będzie trochę lżej.

Od samego początku spotkania dobrze czuliście się na torze w Gnieźnie. To kwestia wskazówek od Adriana Gały, który w Starcie jeździł właściwie od dzieciństwa?

Powiem szczerze, że takie wskazówki przed meczem rzadko są pomocne. Jak już to bardziej podczas spotkania, ale raczej każdy zawodnik musi znaleźć swój przepis na dany tor. Co z tego, że założymy to samo w sytuacji gdy mamy inne silniki. Nie można więc się tak do końca sugerować. Każdy musi patrzyć na siebie i swój motocykl. Jakby to było takie proste, że wystarczy kilka wskazówek, to cała drużyna jechałaby na jednych ustawieniach i przywoziła same zwycięstwa.

W ostatnim biegu ta bardzo ważna wygrana na chwilę Wam się wymknęła. Przegraliście start i rywale jechali po remis w meczu. Zdziwiłeś się, że z przodu nie jedzie Adrian, który wcześniej w ogóle nie tracił punktów?

Jeżdżę na żużlu już tyle lat, że już chyba nic mnie zdziwi. Wiedziałem, że start w ostatnim biegu nam się nie uda i, że będę musiał wyprzedzać na trasie. Skupiłem się na tym, żeby dobrze rozpędzić się na trasie, wyprzedzić rywali i dowieźć zwycięstwo dla drużyny. Miałem szybki motocykl i zakusy na Oskara Fajfera, ale po trzech okrążeniach stwierdziłem, że te dwa punkty wystarczą i nie będę szarżował, bo to się może źle dla nas skończyć. Priorytetem było dojechanie do 46 punktów, więc spokojnie wiozłem te 2 punkty.

To taka najcenniejsza „dwójka” w dotychczasowej karierze?

Nie wiem czy najcenniejsza, ale akurat tutaj nie szkoda mi było tego, że nie przyjechałem pierwszy. Bardzo się cieszyłem, że dowieźliśmy tą wygraną, bo pracowaliśmy na nią cały mecz i głupio byłoby ją stracić na sam koniec.

Bydgoska radość. fot. Jarosław Pabijan

Zaskoczyło Cię, że gospodarze nie pojechali parą w tym biegu? Najpierw wyglądało to tak, jakby się do tego przymierzali, ale potem się rozdzielili.

Myślę, że ten bieg ułożył się tak, że trudno im było jechać parą. Oni chyba dobrze wiedzieli, że jeśli spróbują tak jechać to może się skończyć tak, że wyprzedzę i Timo i Oskara. Na pewno też mieli świadomość, że nie mają takiej prędkości na trasie, więc musieli tak to rozegrać.

Macie po tym meczu 8 punktów w tabeli i nadzieję na play-offy…

Bez tej wygranej byłoby bardzo trudno. Wiadomo jaki cel postawiliśmy sobie przed sezonem i ciągle o to walczymy. Ten mecz pokazał nam, że nie warto się poddawać i, że warto walczyć do samego końca. Sytuacja wciąż nie jest łatwa, ale szanse są i tego się trzymajmy.

Najbliższe spotkanie odjedziecie w Łodzi. Tam inny wynik niż trzy punkty Was nie zadowoli?

Na pewno będziemy chcieli wygrać. To jest jednak żużel i właściwie żaden wynik nie będzie zaskoczeniem. Liga jest w tym roku nie do przewidzenia i sporo może się odmienić nawet w jednym meczu.

Dziękuję za rozmowę

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA