fot. Swindon Robins
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Początek 2021 roku skłania do przemyśleń, czy aby na pewno będzie on lepszy od poprzednika. Niby poprzeczka wysoko zawieszona nie jest, ale nadal potencjał na upadek z wysokiego konia mamy co najmniej zauważalny. Niepokojące sygnały dochodzą z Wielkiej Brytanii. W sumie to chyba złe słowo. Dochodzą do nas paskudne sygnały.

Brytyjczycy nie mają ostatnio łatwo. Boris Johnson potrafi z dnia na dzień zmienić zdanie o 180 stopni. Raz mówi im, że w zasadzie to problemu nie ma, hehe jakoś to będzie i puszczamy dzieci do szkoły. Dzień później znany i niekoniecznie lubiany premier oświadcza, że wszyscy mają się zamknąć w domach, a cytując Luxtorpedę z najnowszej płyty – „powyżej metra pięćdziesiąt w powietrzu unosi się zabójcza bakteria”.

Nic więc dziwnego, że działacze Swindon Robins w swoim komunikacie o rezygnacji ze startu w SGB Premiership wspominają o braku jakichkolwiek racjonalnych wskazówek ze strony rządzących. Nie mniej jednak (przy całym szacunku do Somerset Rebels) ta informacja mną potężnie wstrząsnęła. Swindon to symbol, brytyjski żużel to również symbol. Nikogo chyba nie trzeba specjalnie przekonywać, że ewentualny upadek naszej ukochanej dyscypliny w tym kraju to bomba wodorowa, która zasieje mnóstwo zniszczenia w całym świecie. Na razie wycofały się dwie drużyny, ale jest to też konkretny sygnał, że nie jest ani trochę dobrze. Pozostaje wierzyć, że Swindon wróci w 2022 roku, kiedy „sytuacja się ustabilizuje”.

O ile w Wielkiej Brytanii żużel jest jeszcze względnie popularny, to coraz bardziej przekonuję się, że ten kraj należy do skromnych wyjątków. W Australii frekwencja na Etihad (Doyle zapewniał sobie mistrzostwo świata!) podczas rundy GP była oburzająco słaba, Duńczycy i Szwedzi mają kuszące alternatywy, w Polsce jeszcze jakoś się to kula, ale coraz częściej kibice znudzeni brakiem efektownych mijanek wolą obejrzeć mecz w telewizji. Zresztą – wszystko wskazuje na to, że początek sezonu 2021 nie pozostawi im wyboru. Kto wie, czy lwia część fanów nie przyzwyczai się do chipsów, browarka i kanapy.

Czym jeszcze żył ostatnio żużlowy świat? Ah tak, potężnym Aleksandrem Grygolcem. Utalentowany zawodnik ma kosztować Wilki z Krosna powyżej 200 tysięcy złotych, a i tak nie wiadomo czy transakcja dojdzie do skutku, bo w tle jest jeszcze konflikt ojca zawodnika z prezesem honorowym Orła. Jakże symboliczne jest to podsumowanie naszego środowiska! No bo co my tutaj mamy? Po pierwsze – fortuna za niekoniecznie najlepszego juniora na świecie, po drugie – rodzice mający zawsze okazję do wtrącenia swoich trzech groszy i po trzecie – klub z Krosna, który z jednej strony chciałby przekładać początek sezonu, żeby przywrócić kibiców na trybuny od pierwszej kolejki, a z drugiej wyłożyć kapuchę na Grygolca.

Żeby wszystko było jasne – ja nie twierdzę, że prezes Leśniak mówi Sportowym Faktom coś złego. Sternik klubu z Krosna dopiero co awansował z klubem na zaplecze Ekstraligi i na pewno chciałby kolejnego zastrzyku finansowego, przy okazji pokazując jak dba o fanów Wilków. Z drugiej strony – prezesie, dlaczego przy okazji pokazuje pan, że może lekką ręką wydać ponad 200 tysięcy złotych za juniora, który żadnym gamechangerem bynajmniej nie będzie? No chyba, że jest w nim coś, czego nie widzę. Biorę taką ewentualność pod uwagę, jak również taką, że „kiedyś były czasy, dzisiaj nie ma czasów”.

Na sam koniec – wiecie, że jak coś jest proste, to można to bez większego problemu udziwnić? Otóż PGE Ekstraliga wpadła na pomysł, że zawodnikom warto zabronić korzystania z hulajnóg w parku maszyn. Dlaczego? Po prostu ktoś uznał, że to dobry pomysł.

No ale oddajmy władzom co władcze – jak się tłumaczą? Otóż wyobraźcie sobie, że zawodnicy jeżdżący w parku maszyn na hulajnogach mogą na siebie wpaść. Zatem mam propozycję – zakaz dojeżdżania na mecze busami, bo po drodze można mieć wypadek. Równie absurdalne i równie komiczne. Aha, byłbym zapomniał – chodzi jeszcze o wyjeżdżanie na tor na hulajnogach. Zdaje się, że ktoś „u góry” boi się, że za hulajnogami przyjdą skutery, skutery śnieżne i statki kosmiczne z Sokołem Millenium na czele. Oni chyba naprawdę mają zawodników za debili.

Robienie z igieł wideł idzie nam genialnie. Czekam na kolejne ciekawe przepisy, tylko najpierw udam się po nachosy i Coca-Colę. Tak żeby podkreślić status społeczny, bo mogę. Oni też mogą i udziwniają. W końcu nie można spędzić ośmiu godzin w pracy i nie stwarzać przy tym pozorów.

KONRAD MARZEC

2 komentarze on Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi
    Żużel. Rasmus Jensen poza sezonem jest spawaczem. „To prosta robota” | PoBandzie
    17 Jan 2021
     9:47am

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi Bartosz Rabenda […]

    Żużel. Prezes Kolejarza uważa, że GKSŻ zbyt szybko poinformowała o planowym starcie rozgrywek | PoBandzie
    17 Jan 2021
     10:25am

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi Bartosz Rabenda […]

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi
    Żużel. Rasmus Jensen poza sezonem jest spawaczem. „To prosta robota” | PoBandzie
    17 Jan 2021
     9:47am

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi Bartosz Rabenda […]

    Żużel. Prezes Kolejarza uważa, że GKSŻ zbyt szybko poinformowała o planowym starcie rozgrywek | PoBandzie
    17 Jan 2021
     10:25am

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (8): Brytyjski sygnał, fortuna za Grygolca i krwiożercze hulajnogi Bartosz Rabenda […]

Skomentuj