To co ostatnio dzieje się w żużlu głównie mnie stresuje. Mało w tym przyjemności z przeżywania rychłego startu rozgrywek ligowych, a więcej nerwowego przeglądania wytycznych, wyników testów na koronawirusa i nerwowych telefonów ze znajomymi. Gdzieś między tym wszystkim trwa nadal dramat Maksyma Drabika, o którym napiszę dziś w felietonie po raz ostatni (przynajmniej do czasu jakiegoś sportowego błysku. Najpierw jednak o żużlu na żywo.
– Na dany mecz może być akredytowanych maksymalnie 5 dziennikarzy/fotoreporterów oraz 1 fotoreporter klubowy – w meczach rozgrywanych bez publiczności – czytam w zasadach opublikowanych na stronie PGE Ekstraligi.
Problem został już poruszony przez mojego serdecznego kolegę Michała Konarskiego na łamach żużlowego oddziału Interii. Michał pytał o fotoreporterów, którzy prawdopodobnie nikomu by nie przeszkadzali, ale zostali odsunięci bo koronawirus może czaić się w każdym kamyczku. To ja ten temat rozszerzę i upomnę się przede wszystkim o nich, ale także – a jakże – troszkę o siebie i kolegów. Stało się tak, że Ekstraliga zapewniła sobie monopol i może wyznaczyć 99,99% dziennikarzy. Jak się pewnie domyślacie, zabezpieczeni zostali najważniejsi partnerzy, słowem ogromne działy żużlowe, będące częścią wielkich portali. Naturalnie do tego ambasador PGE Ekstraligi, który zawsze wspomoże dobrym słowem i obsłuży aplikację. Co z pozostałymi? „A to już jest Pana problem!”. Czy coś w tym stylu. Zanim obrzucicie mnie błotem – nie płaczę, bo PoBandzie nie wejdzie, choć denerwuje mnie to bardzo. Piszę ten tekst, ponieważ mam nadzieję, że komuś to da do myślenia. Znam pasjonatów, którzy przejechali cały żużlowy świat za ukochaną dyscypliną, ale nie wejdą. Bo pandemia, bo obostrzenia, bo trzeba dmuchać na zimne, żeby sezon ruszył – nieważne w jakim składzie, z iloma meczami – ale żeby ruszył.
Wiecie do czego to prowadzi? Do tego, że o żużlu będzie nas przede wszystkim informować wąskie grono – telewizja, największe portale i sama Ekstraliga czy też oficjalne strony niższych lig. My możemy naturalnie obejrzeć w telewizji, spisać wypowiedź zawodnika albo spróbować do niego zadzwonić, licząc, że łaskawie odbierze. Naiwni są ci, którzy myślą, że większość odbiera. Nie wszystkim zależy. Po prostu – pokazali sponsorów w telewizji, tam się wypowiedzieli, uśmiechnęli, machnęli bidonem i można się rozejść. Nie wspominam już o zrobieniu reportażu z obiektu w stylu „jak to dziś wygląda w tych trudnych czasach”. Nie tak dawno Ekstraliga dementowała nasze informacje o rzekomym rozważaniu przełożenia startu elitarnych rozgrywek. Dziś wydaje się, że mimo odwołania dwóch meczów zrobią wszystko, aby jednak ruszyć. Telewizja musi mieć igrzyska.
Wróćmy jednak do samego limitu dziennikarzy. Dlaczego uważam to 5+1 za absurdalne? Ano dlatego, że dajmy na to Motoarena ma pojemność 15 500 miejsc. Na Boga – czy naprawdę nie można tam zmieścić 20-30 osób? Oczywiście że można. Sektorów by wystarczyło. Można delikwentów rozsadzić co kilkadziesiąt, kilkaset krzesełek. To naprawdę nie jest zadanie niemożliwe do zrobienia, ale trzeba chcieć. 15 dziennikarzy + 15 fotoreporterów, ewentualnie 10+20, żeby robiący zdjęcia mieli więcej, bo praca sprzed telewizora w ich przypadku jest absolutnie wykluczona. Kontrujący powiedzą, że pandemia jest gigantycznie poważnym problemem i nic nie da się zrobić, wirus może trafić z kilometra. Da się. Przykład płynie z zazwyczaj wyśmiewanej piłkarskiej Ekstraklasy. Zerknijmy jak to wygląda na terenie mistrza Polski.
– Akredytacje na mecze Rozgrywek Ekstraklasy na okres ograniczeń związanych z organizacją meczów z powodu stanu epidemii COVID-19 są ograniczone dla wszystkich mediów zewnętrznych do ilości łącznej, nie przekraczającej 25 osób (1 akredytacja na 1 osobę). Zasadą tą nie są objęci posiadacze praw oraz fotografowie w liczbie nie przekraczającej 15 osób. Akredytacje przyznawane są na podstawie wniosków akredytacyjnych dostępnych na oficjalnych stronach Klubów. Dopuszcza się wprowadzenie przez Klub elektronicznego systemu przyznawania akredytacji. Fotoreporterzy przebywają w strefie 2, jednakże w przypadku uzyskania akceptacji Komisji Medycznej PZPN Klub może umieścić dodatkowo nie więcej niż po 7 fotoreporterów za każdą z bramek (łącznie 14 osób) w Strefie Brzegu Boiska. Może to nastąpić pod warunkiem poddania fotoreporterów odpowiednim procedurom zaakceptowanym przez Komisję Medyczną PZPN lub Konsultanta Medycznego ELP. Fotoreporterzy muszą zachować dystans co najmniej 3 metrów od operatorów i/lub kamer ELP, w strefie zero mogą przebywać od RM-90M do KM+30’ muszą maseczki typu FFP2 z bez zaworka. Maski FFP 2 zaworkiem oraz maski typu FFP3, są zabronione. Sposób nadzoru nad reżimem sanitarnym zostanie uzgodniony pomiędzy przedstawicielem fotoreporterów, a ELP – to fragment zasad z biura prasowego Legii Warszawa.
Oczywiście tutaj także jest pole do kontry, że stadion Legii jest gigantem, gdzie tam Panie żużlowym obiektom do tego kolosa, inne warunki, bla bla bla. Nadal jednak dopytuję – czy 15 tysięcy miejsc, podzielone na 30 osób daje ograniczoną przestrzeń i tłum jak na Centralnym?
Dziennikarze mniejszych portali są tu rzecz jasna pokrzywdzeni, nie mówiąc już o kibicach, którzy też już nie mogą znieść smaku piwa przed telewizorem. A fotoreporterzy? Cóż. Znam takich, którzy powiedzą, że to burza w szklance wody, bo oni przecież wchodzą. No tak, czyli znów mamy sport na żywo dla wybranych. Dziennikarzy, „fotopstryków”, działaczy. Po co mają walczyć, skoro to zaszkodzi ich interesowi? A wiecie do czego to wszystko prowadzi? Do tego, że i tak mało (w skali światowej) popularną dyscypliną będzie się interesowało coraz mniej ludzi. Bo i po co, skoro rzuca im się kłody pod nogi? W końcu każdy z nas ma też inne rzeczy do roboty. Niekiedy rodzina, dzieci, sprawdzanie raportów Ministerstwa Zdrowia….
Przeczytaj też: Żużel. Paweł Miesiąc nie będzie jeździł w Tarnowie! Zawodnik szuka nowego klubu
…………………….
Teraz będzie druga część, poświęcona Maksymowi Drabikowi. Uroczyście oświadczam, że ostatni raz zabieram głos w sprawie jego procesu. Jego wpis na Instagramie (podlinkowałem co byście mogli sobie sami ocenić) był dla mnie przerażający. Nie smutny, nie ciekawy, nie przełomowy, tylko właśnie przerażający. Zwłaszcza zakończenie. – Nie wiem co przyniesie dzień jutrzejszy dlatego…. – napisał Drabik.
Mamy do czynienia z człowiekiem, który przez pandemię koronawirusa jest często zamknięty w czterech ścianach. Wielu ludzi, nie przeżywających ostatnio takich problemów jak „Torres” nie radzi sobie z izolacją. Tymczasem tutaj mamy dwa dramaty w jednym. Jeszcze raz powtórzę – największą ten zawodnik odbywał pod koniec poprzedniego sezonu i w trakcie trwania procesu. Kiedy my (ja też w tym uczestniczyłem i jestem mądry po szkodzie, przepraszam) domagaliśmy się od niego wywiadu, wyjaśnień, zajęcia stanowiska, on nie wiedział co się wokół niego dzieje. Dlaczego stał się trybem w bezwzględnej machinie, chcącej wygrać za wszelką cenę. Dziś oskarża, ale jednocześnie przyznaje – nie powinien się dać w to wszystko wrobić. Jest winny, sam to wie. Dziś możemy mu po prostu przekazywać słowa wsparcia, wirtualne uściski i spróbować go podtrzymać na duchu. Po pierwsze dlatego, że to najzwyczajniej w świecie ludzkie, a po drugie jeszcze możemy odzyskać gościa z wybitnym talentem. Niestety wygląda na to, że jego dramat będzie trwał dalej, bo POLADA chce zawieszenia dłuższego niż na rok. Instytucja oczywiście nie jest po to, aby kogoś podnosić na duchu, tylko żeby wymierzyć sprawiedliwość, ale tak po ludzku – szkoda mi kolejnych tygodni, miesięcy z głową pełną bałaganu.
A co my możemy zrobić? Może czasem zamiast napisać krzykliwy artykuł, po prostu wysłać do Drabika wiadomość ze słowem wsparcia. Pewnie to się trochę kłóci z „daniem mu spokoju”, ale chyba warto. Ja bym najzwyczajniej w świecie nie chciał kolejnej tragedii. A końcówka tego wpisu sprawiła, że dostałem gęsiej skórki. Depresja jest paskudna i nikomu jej nie życzmy.
KONRAD MARZEC
Konrad……Idź do kościoła.
Tam nie ma pandemii, ksiądz ma konsekrowane ręce, maseczki niby obowiązkowe itd…
Któryś z biskupów powiedział, że to jest miejsce uzdrowienia (sic!)
Tak, że nie marudź hahahahaha
Kolega Michał to kawał zarozumiałego buca, ale akurat tamtym tekstem zrobił genialną robotę. Ale tak czy inaczej zauważam, że trochę za bardzo płaczecie. Nie wytrzymacie paru kolejek bez żużla na żywo? No bez przesady panowie. I panie w sumie też.
Skąd taka ksywa ?
Jeszcze nie przeczytałem, ale przeczytam wieczorem i się ustosunkuje.
Pierwszy kwietnia nie jest dobrą datą do pisania poważnych artykułów. Może być odebrany jako żart. Czy pan panie Konradzie o tym nie wie?
Heh, w narodzie zanikają tradycje.
Pogoń za sensacją, za informacją, wypiera największe wartości, nawet takie jak prima aprilis.
Myślę, że nie jesteś „toksyczny” hahaha
prima aprilis, skąd to się wzięło (od pogan ze starożytnego Rzymu ?)
Żużel. Janowski pojedzie lepszy sezon? Odzyskał pasje do żużla!
Żużel. Miał być remont stadionu, a będzie… aquapark! Kibice wściekli na prezydenta!
Żużel. Hansen mówi o trudach związanych z powrotem na motocykl. „Kompletnie nie czułem siodełka”
Żużel. Czech nie chce być rezerwowym! Ma jasny cel na nowy sezon
Żużel. Mauer ratuje niemiecki żużel? Tak ma wyglądać Bundesliga 2025!
Żużel. Zapadła decyzja w sprawie stadionu Orła! Jest przełom!