Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Początki klasycznego speedwaya w ZSRR wcale nie są tak odległe, jak mogłoby się wydawać. Kraj Rad zakochany był znacznie wcześniej w lodowej odmianie żużla, czemu – zważywszy na choćby syberyjskie warunki – trudno się dziwić. Na lodzie reprezentanci Związku Radosnego, jak w tamtych czasach mówiono, brylowali w zasadzie niepodzielnie, ale tak jak nad Wisłą zimowa odmiana ścigania raczej się nie przyjęła, tak u nich klasyczny tor nie tylko bardzo szybko znalazł entuzjastów, ale też stał się liczącą siłą w żużlowym świecie.

Początki w ZSRR to końcówka lat 50. i radziecka mekka speedwaya – Ufa. W dalekiej Baszkirii zbudowano krótki, jak na tamte warunki (380 m) i wąski, zatem trudny technicznie tor. Wcześniej zawodnicy rywalizowali okazjonalnie na… bieżni lekkoatletycznej. Zakupiono czechosłowackie motocykle ESO, które wówczas rozpoczynały drogę na szczyt rywalizacji z angielskim Martinem Japem i… polskim FIS-em. Sprzęt więc zapewniono, do tego dobrej klasy, bo różnice w tamtym okresie wynikały głównie z różnych umiejętności zawodników i diametralnie różnych torów, umownie mówiąc między Wyspami Brytyjskimi a blokiem wschodnim, nie zaś katastrofalnych dysproporcji w sprzęcie.

Nauką w połowie 1959 roku zajęli się… Polacy. Wysłano tamże drugi garnitur zawodników z naszej drugiej ligi. Oni tam brylowali, jednak, jak zauważył współkonstruktor FIS-a Romuld Iżewski, obecny w tamtym czasie w ZSRR: „Z obserwacji zawodników radzieckich na treningach i zawodach nasuwa się wniosek, że czołówce żużlowej Europy rośnie zdolny i groźny konkurent”.

Indywidualny championat Kraju Rad rozgrywano między 1959 a 1992 rokiem, drużynowe mistrzostwa kraju wystartowały trzy sezony później (1962). Jak łatwo się domyśleć, w początkowych edycjach triumfowali reprezentanci żużlowej stolicy ZSRR. Pierwszym mistrzem indywidualnie został Farit Szajnurow, pokonując Igora Plechanowa i Leonida Drobiazko. Drużynowo historyczne mistrzostwo wywalczyła Baszkiria Ufa przed    Karpatami Lwów i Radugą Równe. Zatem obok protoplasty, zaczęły skutecznie rywalizować kluby z Ukrainy. Tajemnicą pozostaje, jak radzili sobie radzieccy zawodnicy i działacze z dotarciem na zawody, dziś zwanym z angielska logistyką, zważywszy, że transport ówczesny najdelikatniej, nie był tak rozbudowany jak współcześnie.

Początek dekady lat 60. to dominacja dwóch zawodników. Igor Plechanow i Boris Samorodow praktycznie zamieniali się tylko na pierwszym i drugim miejscu. Po siedmiu sezonach triumf powtórzył pierwszy champion Farit Szajnurow (1966), a zwyciężył tym razem na torze we Lwowie, nie zaś Ufie. Kolejne dekady to era Gordiejewów. Najpierw kolekcjonował tytuły Władimir, potem Walerij, z małą przerwą na czas Miszy Starostina, który kulminację znalazł na przełomie lat 70/80. Ostatnim najlepszym w Kraju Rad został  w 1992 na torze w Oktiabrskim, Siergiej Kuzin przed Aleksiejem  Morozowem i wówczas już 37-letnim Michaiłem Starostinem. Drużynowo zwyciężyła Fantastika Równe przed Stroitelem Oktiabrskij i reprezentującą korzenie radzieckiego speedwaya Baszkirią Ufa.

A co na świecie? ZSRR bardzo szybko zaczął się liczyć. Największym i najbardziej utytułowanym zawodnikiem był w latach 60. Igor Plechanow. Zaczynał dosyć późno, bowiem urodzony w 1933 roku zawodnik dopiero w wieku 28 lat zaczął liczyć się na arenie międzynarodowej. Był pierwszym w historii żużlowcem z ZSRR, który awansował do finału IMŚ w roku 1961 i zajął trzynaste miejsce. W latach 1964 i 1965 zdobył wicemistrzostwo świata, dwa razy wygrał w barażach o srebrny medal z legendarnym  Szwedem Ove Fundinem. W roku 1966 na stadionie Ullevi w Göteborgu zajął ósme miejsce. Awansował po raz szósty do finału IMŚ w karierze w roku 1967, mając 34 wiosny na karku, co wówczas nie było tak powszechne jak współcześnie. W Londynie był bardzo bliski zdobycia medalu, zajął ostateczne czwarte miejsce. W następnym roku już był w finale tylko rezerwowym i nie startował.

Warto przystanąć na chwilę przy sezonie 1967. Stolica światowego żużla Wembley. Na torze Fundin, Jansson, Michanek, Mauger, Briggs, Boocock – sami wielcy. Po czterech seriach aż czwórka z nich gubi tylko po punkcie, w tym Plechanow. Decyduje ostatnia runda. Fundin i Jansson wygrywają, Mauger jest drugi, zaś Igor przywozi tylko oczko za trzecią lokatę i musi obejść się smakiem. Jest czwarty, ale w jakim towarzystwie! Plechanow mistrzostwa nie zdobył indywidualnie i nie posmakował go także w rywalizacji drużynowej. Cztery razy został powołany do kadry radzieckiej na finały DMŚ przez swoich trenerów.

Reprezentacja radziecka zadebiutowała na arenie międzynarodowej w roku 1964 w niemieckim Abensbergu, gdzie Igor wraz z kolegami zdobył srebrny medal. W następnym sezonie Rosjanie zajęli ostatnie, czwarte miejsce. Rok później na stadionie Olimpijskim we Wrocławiu zdobyli wicemistrzostwo świata. W sezonie 1967 reprezentanci ZSRR zajęli trzecie miejsce.

Nie poszczęściło się Plechanowowi jako zawodnikowi, próbował w roli trenera. Po zakończeniu kariery został trenerem w reprezentacji radzieckiej w latach 1970–1972. Dwukrotnie doprowadził ją do zdobycia… wicemistrzostwa świata w drużynie. Ogromny pech, a co powiecie o największym rywalu Plechanowa?

Boris Aleksandrowicz Samorodow. Był powoływany trzy razy przez trenerów radzieckich do reprezentacji na finały DMŚ. Za każdym razem zdobywał medale (dwa srebrne i brązowy). Siedem razy uczestniczył w finałach IM ZSRR. Dwa razy zdobył mistrzostwo swojego kraju. Sukcesy odnosił również w wyścigach na lodzie, trzykrotnie zdobywając medale indywidualnych mistrzostw świata: złoty (1967), srebrny (1973) i brązowy (1968). Sześciokrotnie zdobył medale indywidualnych mistrzostw Związku Radzieckiego: czterokrotnie złote (1961, 1962, 1963, 1967) oraz dwa brązowe (1965, 1969). Jego uczniami byli między innymi Gabdrachman Kadyrow, Giennadij Kurylenko i Michaił Starostin.

Gdzie tu pech? Otóż Samorodow dwukrotnie startował w finałach IMŚ i dwukrotnie zajmował… czwarte miejsca! Najpierw debiutancki finał dwa lata starszego od Plechanowa – Borisa. Sezon 1963 i Londyn. Plechanowa nie było. 32-letni Samorodow przegrał zanim zaczął. Śliwka na dzień dobry i co z tego, że potem trzy wygrane i dwójka. Brakło. Niewiele, ale brakło. Wstydu w debiucie jednak nie było. Przypomnijmy sobie kolejność finału: 1. Ove Fundin (Szwecja) 14, 2. Björn Knutsson (Szwecja) 13, 3. Barry Briggs (Nowa Zelandia) 12 i 4. Boris Samorodow (ZSRR) 11 – prawda, że obiecujący debiut? Tyle, że jak w przypadku Plechanowa – dosyć późny.  Rok później Plechanow ma srebro, zaś Boris znów zaczyna źle, od punkciku w pierwszym starcie. W sumie 11 oczek daje czwartą lokatę za bezbłędnym Briggsem, rodakiem Igorem i Fundinem. Pewnie przynajmniej jeden z trzech medali DMŚ chętnie zamieniłby na ten indywidualny, który miał na wyciągnięcie ręki, a który przygrywał w pierwszych wyścigach obydwu finałów w karierze.

Na przełomie lat 60. i 70. ZSRR liczył się mocno w rywalizacji drużynowej. Kraj Rad po kilku zaledwie sezonach od „poczęcia” klasycznego żużla w Ufie dysponował szeroką kadrą szalonych wojowników, podnoszących adrenalinę na wielu stadionach. Tatarzy, Kozacy, nazywajcie jak chcecie, ale fakt jest taki, że niezależnie od nacji, którą reprezentowali w ramach ZSRR, zawsze walczyli do końca, jak o życie, a ich szaleńcze czasem pościgi zjednywały kibiców bez względu na skutek tych szarż, często opłakany dla żużlowców. W rywalizacji o drużynowe mistrzostwo świata ekipa Związku Radosnego zanotowała w dorobku osiem krążków. Brakło najcenniejszego. Pięć srebrnych i trzy brązowe medale plasują ekipę na 8. pozycji tabeli wszech czasów. Piętro wyżej jest Nowa Zelandia z… jednym krążkiem, ale złotym.

Wśród zawodników, którzy najczęściej stali na podium ze „Sborną” wymienić należy siedmiokrotnego medalistę Wiktora Trofimowa. Nomen omen kojarzące się nazwisko. Wielu było jeszcze godnych i utytułowanych zawodników w byłym Kraju Rad. Subiektywnie skupię się z konieczności na nielicznych. Najpierw Misza Starostin. Drobny, filigranowy zawodnik, na torze zamieniał się w waleczne serce. Porywczość przypłacił poparzeniami dużej części ciała, w tym twarzy. Mimo to nie tracił pogody ducha, chęci rywalizacji i rezonu. Starostin to dwunastokrotny medalista indywidualnych mistrzostw Związku Radzieckiego, w tym pięciokrotnie złoty. Dwukrotnie startował w finałach indywidualnych mistrzostw świata, w latach 1979 (Chorzów – XIII m.) oraz 1982 (Los Angeles – XVI m.).

Michaił Starostin

W 1981 roku reprezentował Związek Radziecki podczas finału drużynowych mistrzostw świata (Olching – IV m.). W 1991 r. zajął V m. w finale Pucharu Mistrzów w Elgane. Trzykrotnie startował w finałach klubowego Pucharu Europy, w latach 1998 (Bydgoszcz – III m.), 2000 (Piła – II m.) oraz 2001 (Daugavpils – II m.), za każdym razem w barwach klubu Lukoil Oktriabskij. Co ciekawe i oddające wojowniczy charakter Miszy, w 2013 roku, w wieku 58 lat, ponownie pojawił się na torze, startując w jednym z biegów Memoriału Damira Sajfutdinowa (ojca Emila Sajfutdinowa) w Saławacie.

Zawodnicy ZSRR, z racji późnego debiutu dyscypliny w ich kraju, sami także debiutowali na światowych arenach dosyć późno. Skupmy się więc na chwilę na sukcesach juniorów reprezentujących Kraj Rad. Te nie były liczne, za to odnoszone na własnych śmieciach, ale były. Najpierw 22 lipca 1979 i Leningrad (było takie miasto, a ściślej wciąż istnieje, tyle że pod inną nazwą). Finał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Początkowo championat narybku odbywał się przez kilka sezonów pod szyldem Europy, od sezonu 1988 przyjęto nazwę mistrzostw świata. Na torze triumfuje Amerykanin Ron Preston, ale gospodarze mogą mówić o pechu. Ich faworyt Ajrat Fajzulin jest drugi, ale zdobywa cztery trójki i… wykluczenie w drugiej serii, odbierające tytuł.

Fajzulin w dorosłym żużlu kariery nie zrobił. Inaczej niż kolejny z medalistów Igor Marko. Równe 1986 i jedyny triumf reprezentanta ZSRR w mistrzostwach. Marko wykorzystuje atut domowego toru i zwycięża, mimo wpadki w pierwszej serii. Igor przywiózł na dzień dobry tylko oczko, ale bezpośredni rywale pogubili punkty w kolejnej fazie, m.in. defekt drugiego Tony’ego Olssona, czy upadek trzeciego Briana Kargera, dzięki czemu przed Igorem otworzyły się bramy raju. Wygrał pozostałe cztery wyścigi i na koniec z 13 punktami został mistrzem. Pierwszym i, jak się okazało, ostatnim w barwach ZSRR. Był jednak Marko postacią tragiczną. Znany w Polsce, sympatyczny, skromny facet 6 listopada 2006 został dotkliwie pobity i zmarł mimo prób ratowania jego życia 16 listopada 2006 w Równem.

Ostatnim medalistą w barwach ZSRR, tym razem ponownie srebrnym był Rene Aas – Estończyk. To był jego drugi start w finale tych rozgrywek, rok wcześniej zajął w Lonigo IX miejsce.  Lwów, sezon 1990 i życiowy sukces Rene. Spójrzcie tylko: 1. Chris Louis (Wielka Brytania) 14 (3,3,3,2,3), 2. Rene Aas (ZSRR) 13 (2,3,2,3,3), 3. Tony Rickardsson (Szwecja) 10+3 (1,0,3,3,3), 4. Jarosław Olszewski (Polska) 10+2 (2,2,1,3,2), 5. Shane Parker (Australia) 9 (2,2,3,1,1), 6. Lars Gunnestad (Norwegia) 9 (1,2,2,2,2), 7. Brian Andersen Dania 8 (3,3,2,0,0) – była paka, nieprawdaż? Co z tego, skoro Aas wcale aż takim asem się nie okazał. Koledzy z toru, ci z ekipy ZSRR nazywali go nawet płaczkiem, co wśród walecznych żużlowców radzieckich stanowiło największą zniewagę. Rene próbował sił w lidze angielskiej, ale często zmieniał pracodawców. W 1997 roku wystąpił w eliminacjach cyklu Grand Prix, zajmując XI m. w ćwierćfinale kontynentalnym rozegranym w Częstochowie. W dorosłym ściganiu, podobnie jak wcześniej Fajzulin, niczego nie osiągnął.

Rif Sairgariejew

A propos płaczków. Owa kozackość nie pozwalała żużlowcom ZSRR dawać o sobie zapomnieć, jednak często płacili zań najwyższą cenę. „Tatarska strzała” Rif Saitgarjejew, Nikołaj Niszczenko specjalista od wyścigów na lodzie, który zginął we wrześniu 1993 roku na lodowym torze zbudowanym na stadionie Thialf w Heerenveen, podczas pokazów z okazji wystawy. Do tego wielu, którzy przedwcześnie kończyli kariery z powodu kontuzji, bądź startowali przez lata z widocznymi śladami walki. Tacy byli. Z fantazją, szaleństwem, wrodzoną walecznością, nieuznający straconych pozycji, jeżdżący często na granicy, jakby od sukcesu zależało ich życie. Za to ich kochano, a dziś tradycje kozacko-tatarskie próbuje kontynuować, przejmując schedę po ZSRR, ekipa kilku Rosjan, startujących, bądź uczących się dopiero rzemiosła, głównie, jak na początku, za sprawą Polaków, tyle że tym razem w kraju nad Wisłą, nie w Ufie.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

Rif Saitgariejew (z prawej) kontra Roman Jankowski.