Z prawej Barry Briggs, który próbował zaprzyjaźnić Afrykę ze speedwayem.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wiele krajów na kontynencie afrykańskim przeżywało krótkie przygody z żużlem. Już w 1928 roku. Informacje o większości są szczątkowe i często ograniczone. Wiadomo jednak, że speedway okazjonalnie gościł w kilku krajach, choć najbardziej i najdłużej kojarzony był z RPA. Tam, niestety, zamknięto ostatni czynny tor, by po prawie stuleciu zamknąć ten rozdział historii dirt tracka.

Wśród krajów afrykańskich innych niż RPA, Egipt był najdłużej narażony na wyścigi żużlowe, z trzema różnymi i wyraźnymi fazami w ciągu 50 lat – wszystkie prowadzone przez Brytyjczyków i przez nich zorganizowane.

Po początkowym sezonie treningów w Wielkiej Brytanii, w 1928 roku grupa 20 jeźdźców była zaangażowana w promocję sportu żużlowego w Zamaleku koło Kairu, budując tor na istniejącym torze do wyścigów chartów. W ciągu krótkiego dwumiesięcznego okresu odbyło się kilkanaście spotkań, ale kiedy rozpoczęły się zakłady totalizatora, ustawianie wyścigów stało się tak widoczne, że rozczarowało publiczność i bukmacherzy spasowali.

Podczas powojennej okupacji Egiptu przez Brytyjczyków wielu żołnierzy przebywających w Strefie Kanału spędzało wolny czas, konstruując owale i ścigając się na zasadzie amatorskiej. Od Aleksandrii po Kair i nad kanałem nadawali sobie nazwy drużyn, takie jak Suez „Lions”, Fayid „Dicers” i Tel-el-Kabir „Dons”. Zorganizowano nawet Mistrzostwa Armii. W 1979 roku miała miejsce druga trasa po Bliskim Wschodzie, zorganizowana dla 16 zawodników Ligi Brytyjskiej. Eskapadę rozszerzono wówczas o dwa spotkania w Kairze, oprócz Kuwejtu i Abu Dabi. Sponsorowany przez koncern tytoniowy, tour był niezwykle atrakcyjnym wydarzeniem. 30-tysięczny tłum zobaczył najlepszych, a Chris Morton wygrał inauguracyjne zawody przed Peterem Collinsem. Drugiej nocy ponownie dominowały klany Mortonów i Collinsów, bo ścigali się również Dave Morton i Phil Collins (4. i 5. miejsce pierwszego dnia), zajmując odpowiednio 3. i 2. miejsce za ponownym zwycięzcą – Chrisem Mortonem.

W sierpniu 1951 roku w Nairobi, stolicy Kenii, odbyło się pierwsze właściwie spotkanie na żużlu. Lokalni zapaleńcy i amatorzy ścigania spotkali się z zawodnikami z Europy. W tym wydarzeniu uczestniczyło 12 tysięcy widzów, plus kilka tysięcy więcej za płotem stadionu. Mecze drużynowe między Piratami, Smokami i Gazelami były organizowane potem w comiesięcznych, regularnych odstępach. Początkowo dosiadane motocykle były dawnymi, używanymi konstrukcjami sprzed II wojny światowej, ale wkrótce 12 jeźdźców zostało wyposażonych w nowoczesne naonczas żużlowe maszyny, które przekazano głównie Sikhom, ponieważ testy wykazały, że metanol najlepiej sprawdzał się w lokalnych warunkach na ich terenach, oni zaś chętnie uczyli się nowego sportu.

Tor w Pumwani miał 485 jardów, wokół boiska do piłki nożnej, a rekord okrążenia ustanowił na 24,90 sek. Mohamed Shaffi. Najlepszym Europejczykiem był Pat Dale, kiedyś nowicjusz z West Ham, ale to Shaffi był najlepiej punktującym ligowcem w pierwszym sezonie. Tym zmaganiom towarzyszyła sporego kalibru ciekawostka. Z powodu ich religii jeźdźcy Sikhów otrzymywali dyspensę, aby nosić turbany zamiast hełmu, o ile były one zawiązane pod brodą. To po tym, jak niektórzy stracili nakrycia podczas jazdy, gdy wiatr zdmuchnął turban! Projekt trwał co najmniej 2,5 roku, a niektórzy jeźdźcy przybyli nawet z Mombasy na wybrzeżu i sąsiedniej Kampali w Ugandzie, dopóki nie doszło do zakłóceń politycznych. Po odwilży w latach sześćdziesiątych, zaproponowano plan wskrzeszenia sportu żużlowego w 1961 roku, ale dopiero gdy Szkot Alex Hughson wylądował w Nairobi na początku 1968 roku i natknął się na plakat reklamujący spotkanie na „żużlu”, uznał, że wydaje się, iż poczyniono postępy. To było złudne. Miejscowi, ze starym sprzętem, bez finansowania, ścigali się co najwyżej amatorsko, a kiedy motocykle posypały się na dobre, zrezygnowali.

Jedyne w swoim rodzaju spotkanie na żużlu w… Mozambiku odbyło się 2 listopada 1956 roku. Grupa jeźdźców z Johannesburga, dowodzona przez Nowozelandczyka Trevora Redmonda zorganizowała wydarzenie w stolicy, Lorenco Marques. Trzy lata wcześniej Redmond towarzyszył swojemu południowoafrykańskiemu promotorowi Buddy Fullerowi w portugalskiej kolonii, aby zbadać możliwości, ale pomysł ten został zdyskontowany – wydaje się mądrze – w przypadku operacji z 1953 roku. Jak przypomniał Barry Briggs: – W zeszłym tygodniu Buddy Fuller i ja polecieliśmy do Lourenco Marques, głównego miasta w portugalskiej Afryce Wschodniej, położonego na wschód od Johannesburga, w odległości około 350 mil. Głównym pomysłem było sprawdzenie, czy miasto byłoby przygotowane do wyścigów żużlowych. Główną rozrywką w tym miejscu są walki byków, ale nie było ono w trakcie naszej wizyty przystosowane do speedwaya. Szkoda, naprawdę, może nie powinienem był oceniać tego sam. Pogoda była o wiele gorętsza niż w J’burg, z tą różnicą, że na poziomie morza. Przed wyjazdem musiałem dostać wizę, która kosztowała mnie funta, ale po przylocie na lotnisko policja nie była zadowolona. Po wielu dyskusjach po portugalsku, tłumaczonych przez przyjaciela, umówiliśmy się na spotkanie z konsulem brytyjskim. Wkrótce on wszystko wyjaśnił.

Jego towarzysz w eskapadzie Too Tired dodawał: – Odwiedziliśmy kilka stadionów, ale obecnie nie ma tam ustalonych torów. Nawiązaliśmy kilka kontaktów i być może w przyszłości będziemy mogli odbyć kilka podróży do owego, swoistego Paryża Południowej Afryki. Dużo życia nocnego tam się działo, ale zanim skończyliśmy całą sprawę, byliśmy gotowi do łóżka. Szkoda!

Rok 1956 także przyniósł porażkę, choć tym razem doszło do zawodów. Briggo tak to wspominał: – Przedsiębiorstwo Trevora (Redmonda) zapukało, gdy odciągnął niektórych z nas od Mozambiku trzy lata wcześniej. Podjechał furgonetką zawierającą wszystkie motocykle, sprzęt i obiecał Peterowi Cravenowi, że nie jedzie na to spotkanie – że wszystko będzie świetnie. Gdy mieliśmy wszystko w busie, zamierzał wysłać Petera jako kartę przetargową, przyciągającą tłumy. Niestety Peter nigdy nie dotarł do Mozambiku.

Optymizm Trevora raz go zawiódł. Zorganizował wielką paradę przez miasto, aby rozreklamować zawody przed spotkaniem. Powinien był zdawać sobie sprawę, że wczesnym popołudniem nikt nie chce wiedzieć, co się dzieje na ulicy. Temperatura wzrasta do około 50 stopni, więc najwyżej setka ludzi starała się wyjść na powitanie. Reszta spała. Frekwencja na jednym i jedynym spotkaniu nie była znacznie lepsza.

Żużel w stolicy, Lesotho Maseru, pojawił się jednorazowo w 1975 roku. Promował go Denis Newton, we współpracy z Holiday Inns. Nic nie wiadomo o możliwym drugim spotkaniu, ale uważa się, że prawdopodobnie nie miało miejsca.

Botswana także miała swój epizod, choć prawie nic nie wiadomo na temat ścigania się w tym małym śródlądowym stanie, oprócz krótkich wzmianek w wydaniu Loader Annual z 1991 roku: – W prowincji Natal znajduje się 400-metrowy tor King’s Park, który jest promowany przez byłego reprezentanta RPA Buddy Fullera, kilka spotkań odbyło się też w Richards Bay, także w Natal, stolicy stanu Orange Free, Bloemfontein, oraz w dzielnicy Sun Miasto za północno-zachodnią granicą w Botswanie.

Pierwsze spotkanie na żużlu w Rodezji odbyło się na stadionie Kitana, Kitwe, w Rodezji Północnej, dzisiejszej Zambii, 16 lipca 1953 roku, kiedy Bob Serrurier wygrał Mistrzostwa Północnych Rodos. Dopiero we wrześniu 1953 roku swój pierwszy żużel zobaczyło Bulawayo, to był mecz testowy Southern Rhodesia przeciwko Południowej Afryce. To na tym terenie, na południe od Zambezi, dzisiejszego Zimbabwe, nastąpił większy rozwój tego sportu. Po prawie dwóch dekadach niebytu żużel miał wrócić do Rodezji w 1971 roku. Dzięki staraniom Szkota, byłego żużlowca Monarchów Edynburga, Alexa Hughsona speedway i to nie tylko w jego dawnym sercu Bulawayo, ale także w Salisbury (dzisiejszy Harare) i Gwelo (dzisiejsze Gweru) w prowincji Midlands miał zjednać dla siebie na powrót afrykańskich fanów.

Podczas pięciu sezonów wyścigów żużlowych w Rodezji, po ich ponownym wprowadzeniu w 1971 roku, zawody ligowe były najważniejsze w planach organizatorów na każdy sezon, ale nie zawsze wszystko przebiegało jak zaplanowali. Rhodesian National League (NL) rozgrywana była między trzema miastami: Salisbury, Bulawayo i Gwelo i została dokończona tylko w pierwszych dwóch sezonach. Po napięciu politycznym w okolicy zawieszono tor Gwelo w grudniu 1971 roku, z zamiarem ponownego otwarcia, kiedy sytuacja się  uspokoi. Niestety, optymizm okazał się zbyt duży i nieuzasadniony. Na początku 1972 roku utworzono więc National Handicap League (NHL), ponownie między trzema drużynami i wystawiono je w Bulawayo i Salisbury, gdzie mecze Gwelo Eagles były „wyjazdowe”.

W 1975 roku w ramach nowej promocji Iana Hoskinsa, Malcolma Browna, jeźdźca odwiedzającego Afrykę w 1972 roku i lokalnego dealera samochodowego Colina Underwooda obsługującego tory Salisbury i Bulawayo, podjęto próbę rozruszania ligi w innej formule. Organizowano czteroosobowe zespoły „Rhodesia-South Africa Speedway League”. W turnieju jechała ekipa gospodarzy toru, a także zespoły Gwelo i Johannesburga, ten ostatni, jako gość z RPA. Pierwotnym zamiarem było zorganizowanie sześciu meczów ligowych, trzech w Bulawayo i trzech w stolicy, ale tylko jedno spotkanie, w Bulawayo, 26 kwietnia, odbyło się. Drugi mecz w Salisbury 10 maja został odwołany z powodu problemów z dotarciem zawodników z Afryki Południowej. W czerwcu, w związku z problemami finansowymi, Hoskins i Brown wycofali się, zaś Underwood przejął wyłączną kontrolę, jednak pod koniec 1975 roku przedsięwzięcie zbankrutowało, co spowodowało sprzedaż wszystkich urządzeń i wyposażenia żużlowego w Bulawayo.

James Hayhow, urodzony w Rodezji Północnej zawodnik, był jednym z niewielu jeźdźców na żużlu i prawdopodobnie ostatnim, który emigrował z Zambii. Zaczął ścigać się w Południowej Afryce i odniósł sukcesy w Kings Park w 1985 roku. Reprezentujący Zambię zawodnik w Wielkiej Brytanii w latach 1986 i 88 pojawiał się sporadycznie w Glasgow, Edynburgu, Rye House i Canterbury.

Jak widać, czasem w bardziej zorganizowanej formie, innym razem na kształt cyrku, czy atrakcji z piekła rodem, jednak żużel przewijał się przez Afrykę. Współcześnie to już tylko Republika Południowej Afryki, choć ta również, niestety, zamknęła niedawno ostatni obiekt, tym samym podsumowując swą wieloletnią, żużlową historię. Może więc nowi promotorzy SGP zainteresują się kontynentem, by raz jeszcze ożywić Afrykę dla speedwaya? Jeśli nawet, to na efekty trzeba będzie poczekać.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI