Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Martin Vaculik zawsze stawia sobie ambitne cele. Ubiegłoroczny cykl Grand Prix nie poszedł po myśli Słowaka. Zgromadził na swoim koncie 78 punktów i zmagania zakończył na 9. miejscu. Otrzymał jednak stałą dziką kartę na sezon 2021. Jak sam zawodnik przyznaje, uzyskany rezultat jest wynikiem błędów popełnianych w najmniej odpowiednich momentach.

Martin Vaculik spośród wszystkich 8 rund cyklu Grand Prix aż sześciokrotnie meldował się w półfinałach. Tylko raz udało mu się jednak „dojechać” do finału. Miało to miejsce podczas Grand Prix w Pradze, gdzie ostatecznie zajął 3. miejsce.

– Nie powiem, że ubiegłoroczny cykl był dla mnie katastrofalny, bo bym przesadził. Moja ostateczna, daleka pozycja jest wynikiem błędów, które popełniałem w decydujących momentach. Gdybym w półfinałach potrafił poradzić sobie i awansować do finałów, dziś pewnie cieszyłbym się z wyższej lokaty – mówił Martin Vaculik na łamach speedwaygp.com.

Słowacki żużlowiec od kilku sezonów mierzy w mistrzostwo świata. Za każdym razem czegoś jednak brakuje.

– Sezon 2020 był dziwny, odmienny. Musiałem opuścić rodzinną Słowację i na czas trwania sezonu zamieszkać w Polsce, z dala od rodziny. Muszę przyznać, że miało to na mnie negatywny wpływ. Nie mogłem w pełni skupić się na jeździe na żużlu, ponieważ myślami byłem gdzie indziej, w domu. Wiele czynników złożyło się na brak wyraźnego sukcesu w cyklu Grand Prix. Przede wszystkim były to jednak błędy popełniane w półfinałach poszczególnych turniejów – kontynuował słowacki żużlowiec.

– W przyszłym sezonie chcę skoncentrować się przede wszystkim na tym, aby pokazać pełnię swoich możliwości. Nie będę rzucał teraz słowami, że zostanę mistrzem świata, ponieważ tego nie wiem. Chcę walczyć o to, aby być najlepszym, jaki tylko być mogę. Jeżeli taki poziom wystarczy na zdobycie tytułu, wówczas będzie idealnie. Czas pokaże – zakończył reprezentant Moje Bermudy Stali Gorzów.