Wiele kontrowersji wzbudziło przyznanie „dzikich kart” na cykl Speedway Grand Prix 2025. Środowisko żużlowe zahuczało i zdecydowana większość osób jest niezadowolona z wyborów organizatorów. W Polsce, jak informował portal WP Sportowe Fakty, pojawił się nawet pomysł, aby od sezonu 2026 wprowadzić limit jednego zawodnika w składzie drużyn PGE Ekstraligi oraz Metalkas 2. Ekstraligi. Swoją opinią na ten temat podzielił się Jacek Frątczak, który nie szczędził mocnych słów.

 

Najwięcej negatywnych odczuć kibice na całym świecie mają co do „dzikich kart” dla Kaia Huckenbecka oraz Jana Kvecha. Niemiec oraz Czech odstawali w cyklu, a i na torach ligowych nie udowodnili, że jest to dla nich czas do ścigania się z najlepszymi. Ekspert oczywiście widzi powiązanie tych nominacji z pomysłem o ograniczeniach w dwóch najwyższych polskich klasach rozgrywkowych.

– Czy można tę sprawę łączyć z „dzikimi kartami” na przyszłoroczny sezon Grand Prix? Moim zdaniem tak. Ja generalnie jestem w szoku. Cały czas mi się wydawało, że mistrzostwa świata co do samej zasady i nazwy to jest impreza, w której rywalizują najlepsi zawodnicy na świecie. Mogę powiedzieć biorąc pod uwagę ranking zawodników formalny, czy nieformalny to z pewnością tak nie jest, w stu procentach. To jest sprawa zero-jedynkowa – stwierdził Jacek Frątczak

Żużel. Leon Madsen komentuje brak dzikiej karty na przyszły sezon SGP! „To wstyd dla sportu”

Żużel. Ma 25 lat i pobił Golloba! Co za wyczyn Kubery!

Frątczak zauważa też, że cała dyscyplina funkcjonuje w największej mierze dzięki Polakom. Uważa, że Huckenbeck i Kvech zdecydowanie odstają od chociażby Patryka Dudka i Macieja Janowskiego, a fakt, że czarny sport utrzymuje się przez Polskę sprawia, że decyzja jest tym bardziej absurdalna.

– Ja się zastanawiam nad jeszcze jedną rzeczą. Pamiętajmy, że w organizacji pracują też Polacy. Umówmy się, to jest gruba sprawa. Nazwałbym to nawet „żużlową racją stanu”. Nasza cała dyscyplina to biznes, który jest utrzymywany w największym stopniu z pieniędzy polskiego podatnika. Stadiony są własnością samorządów, każdy klub jest dotowany przez samorządy albo spółki skarbu państwa. Absolutnie tego nie wypominam tylko wskazuję na pewnego rodzaju zobowiązanie. Oczywiście rywalizacja ma mieć charakter czysto sportowy. Złamano według mnie tę zasadę. Z drugiej strony jeżeli mielibyśmy się kłaniać komukolwiek kto rozwija sport żużlowy to z całym szacunkiem nie są to Czesi. Szanuje też bardzo niemiecki rynek motoryzacyjny, ten sportowy również, bo jest bardzo fajny, jest bardzo bogaty, urozmaicony. Jestem wręcz pod wrażeniem, ale z całym szacunkiem, w jakim miejscu na ten moment jest Kai Huckenbeck, a w jakim Maciej Janowski czy Patryk Dudek? – powiedział były menadżer klubów z Torunia i Zielonej Góry

Żużel. Polacy wykiwani przez władze żużla? Cegielski przerażony

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że gdyby u nas w kraju żużel upadł to i na całym świecie przestałby istnieć. Podkreśla też, że gdyby w krajach tj. Niemcy czy Czechach stało się tak samo to reszta świata, by tego nie odczuła. Zarzuca również brak głosu ze strony Polaków zasiadających w szeregach firm organizujących zawody o tytuł najlepszego żużlowca na świecie.

– Dodam do tego kto to naprawdę finansuje. Gdyby zamknąć żużel w Polsce to stawiam taką tezę, że żużel na świecie, by przestał istnieć. Jeżeli zamkniemy żużel w Niemczech to żużel na świecie będzie. Tak samo w Czechach, czy w Stanach. Mamy w strukturach FIM i Warner Bros Discovery swoich przedstawicieli i pytanie, co oni na to? Zapytajmy dlaczego tych, którzy o tym zadecydowali. Jakie były kryteria? Dlaczego oni się nie wypowiadają? Opinia Armando Castagni jest dla mnie średnia w tym przypadku. Załóżmy, że polskie samorządy się skrzykną i przez sytuacje gospodarczą, polityczną czy jakąkolwiek inną stadiony zamienią na hale czy inne obiekty to żużla nie będzie. Premier Czech podejmie decyzję, że przekształca stadiony żużlowy na inny użytek to mam wrażenie, że niezbyt to odczujemy. Ja celowo pokazuje tego typu parabolę i robię to świadomie, żebyśmy zrozumieli. My jesteśmy w stanie jedną decyzją zamknąć żużel. Pytanie jest o to w jaki sposób nas wykiwano – mówi nam ekspert

Żużel. Morris zabiera głos ws. Łaguty i Sajfutdinowa! Podsumowuje też sezon GP

Jacek Frątczak nie dziwi się ruchom, które wykonuje PZM. Uważa, że to nie jest dobre dla dyscypliny, ale jest pewnego rodzaju koniecznością.

– Nie ma co się dziwić, że skoro Polski Związek Motorowy został potraktowany asymetrycznie zaczyna wykorzystywać instrumenty, które posiada. Tylko, że to nie służy rozwojowi dyscypliny, bo każda reglamentacja w przypadku najwyższej klasy rozgrywkowej powoduje spadek jakości, a tego byśmy nie chcieli. Jeśli nie ma innych to szukamy opcji atomowej. Jeżeli nie będzie możliwości utrzymania się zawodników, teamów na takim poziomie to żużel przestanie istnieć – zakończył

REKLAMA, +18