Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

6 stycznia, czyli w dzień Objawienia Pańskiego, który jest bardziej znany jako święto Trzech Króli, przypominamy sukcesy trzech polskich mistrzów świata. Jerzego Szczakiela, Tomasza Golloba i Bartosza Zmarzlika śmiało możemy nazwać królami polskiego speedwaya.

 

Pierwszy był król Jerzy, który „koronował” się w 1973 roku, na polskiej ziemi. W Chorzowie, w finale IMŚ, Jerzy Szczakiel po 20 biegach miał tyle samo punktów co Ivan Mauger, ale pokonał Nowozelandczyka w wyścigu dodatkowym, zostając pierwszym polskim czempionem.

Król Tomasz musiał trochę poczekać na wejście na żużlowy szczyt. Kilkukrotnie był blisko, aż w końcu w 2010 roku w Terenzano wywalczył wymarzone złoto. Polak znów – po 37 latach – został królem światowego żużla.

Na szczęście na kolejny polski triumf nie musieliśmy czekać kilkudziesięciu lat. Historię napisał król Bartosz, który wywalczył tytuł mistrza świata w 2019 roku. W kolejnym sezonie powtórzył ten wyczyn, a następnie był bardzo bliski potrójnej korony, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Artioma Łaguty. Następny tytuł zawodnik z Kinic wywalczył w 2022 roku. To pierwsze złoto, po które sięgnął on już przed finałową rundą cyklu w Toruniu.

Pełen sukcesów dla Zmarzlika był także sezon 2023. Poza tym, że 28-latek dołożył czwarty mistrzowski tytuł do kolekcji, to wygrywał właściwie wszystko, co się dało. Jedynie w Złotym Kasku musiał on uznać wyższość Macieja Janowskiego.