Stanisław Chomski FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Rywalizację For Nature Solutions Apatora Toruń z Moje Bermudy Stalą Gorzów spokojnie można nazywać ozdobą rundy zasadniczej. W bardzo ciekawym spotkaniu zespoły walczyły o pełną pulę do ostatniego wyścigu. Ostatecznie nieznacznie lepsi okazali się torunianie. Stanisław Chomski, opiekun przyjezdnych, przyznał, że o porażce jego zespołu zadecydowały przede wszystkim dwa błędy.

 

Gorzowianie kapitalnie otworzyli mecz na Motoarenie. Po pierwszej serii byli na ośmiopunktowym prowadzeniu. Potem jednak przebudziła się drużyna Apatora. To gospodarze cieszyli się ostatecznie z dwóch punktów meczowych.

– Trzeba zapytać gospodarzy co się stało, że przegrali pierwszą serię. My chyba akurat lepiej odczytaliśmy warunki torowe. Później widziałem, że polewaczka polewała łuki i prostą przeciwległą a startu nie ruszała. Takie pewnie były sugestie, ale takie jest prawo gospodarza. Gospodarze mają bardzo dobrą tę czwóreczkę zawodników, ale jeżeli się robi prezenty, to trudno rywalom z nich nie korzystać. Mówię o biegu jedenastym i czternastym. To był klucz do tego wszystkiego – mówił Stanisław Chomski w pomeczowej mixzonie na antenie Canal+Sport 5.

We wspomnianych sytuacjach błędy Patricka Hansena i Szymona Woźniaka wykorzystał Paweł Przedpełski. Budujące dla kibiców dziewięciokrotnych mistrzów Polski może być jednak to, że Duńczyk w końcu zapunktował nieco lepiej. Szczególnie cenna dla niego jest „trójka” wywalczona w pojedynku z Robertem Lambertem.

– Patrick byłby wyróżniony, ale za błąd w jedenastym biegu, który rzutował na wynik meczu nie jest to dobra ocena. Niemniej jednak on zna język polski, wie co się piszę i wie kogo powinienem w składzie wystawić a kogo nie. Też czasami wchodzę w skórę zawodnika. Oczywiście wytknąłem na odprawie pomeczowej błędy, ale to jest właśnie ten sport. Kto ich popełnia mniej, ten wygrywa – komentował opiekun Stalowców.

– Zobaczmy jak potrafił wytrzymać atak Roberta Lamberta. Ręce same składały się do oklasków. Jak można takiego chłopaka hamować? Uważam, że sport żużlowy nie jest jak inne dyscypliny zespołowe, że dzisiaj pogra ten a jutro tamten a pieniążki się należą. Role w zespole muszą być podzielone. Dostaje szanse Wiktor Jasiński, ale jakaś kolejność musi być. Jeżeli by zawiódł w pierwszym biegu, to być może zostałby zmieniony. Jest zdrowa rywalizacja, Wiktor po biegu przybił mu piątkę i na tym rzecz polega, żeby w zespole była typowa sportowa rywalizacja – kontynuował.

Podobnie jak całe spotkanie, wyrównana była rywalizacja formacji juniorskiej. W niej nieco lepsi okazali się goście, którzy zdobyli punkt więcej.

– Pochwaliłbym Kubę Stojanowskiego i Oskara Palucha. To są praktycznie debiutanci w tym sezonie ligowym. Młodzieżowcy toruńscy bardzo dobrze tu jeździli i wozili za plecami trochę bardziej utytułowanych zawodników z większym doświadczeniem. Jako zespół pojechaliśmy równo, trochę zabrakło indywidualności. Były eksperymenty jak w 13. biegu z Martinem Vaculikiem i to nie wypaliło. Podczas meczu trzeba zaryzykować. Potem albo się cieszy albo, może nie żałuje, ale ma się bagaż doświadczeń, który mocno kosztuje – zaznaczył Stanisław Chomski.

Gorzowianom zostały do odjechania jeszcze dwa spotkania w rundzie zasadniczej. W niedzielę na stadion im. Edwarda Jancarza przyjedzie Fogo Unia Leszno a następnie żółto-niebiescy udadzą się do Lublina. Na ten moment ekipa znad Warty zajmuje trzecie miejsce w rozgrywkach.