Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

We wtorek trener Rafał Dobrucki zabrał głos po wyrzuceniu z kadry Macieja Janowskiego. Mogłoby się wydawać, że relacja drugiej strony może dużo wyjaśnić, ale… czy faktycznie tak było. Selekcjoner postawił się w roli „tylko” posłańca wiadomości.

 

CZYTAJ TAKŻE. Żużel. Kto za Dobruckiego? Lista potencjalnych następców selekcjonera kadry

CZYTAJ TAKŻE. Żużel. Hansen na wysokościach, Bewley na amerykańskiej ziemi, a Milik – na lodzie (PRZEGLĄD SOCJALI)

Jakie są grzechy zawodnika w tej sytuacji – wiemy. Mógł zachować się inaczej, rozegrać całą sytuację w inny sposób. Niemniej cała afera została nakręcona właśnie medialnie przez trenera Rafała Dobruckiego, GKSŻ i jej oficjalne media, jaką są serwisy polskizuzel.pl. O całej sprawie może byśmy się dowiedzieli, może nie. Czy wiecie, że w poprzednich latach kadrowicze opuszczali przedwcześnie zgrupowanie? No właśnie – nie w każdym przypadku. A opuszczali, tylko nikt nie robił z tego wielkich afer.

– Natomiast teraz chciałbym powiedzieć tylko, że nie jest prawdą, jakobym o wyjeździe Macieja Janowskiego ze zgrupowania informował media – mówi Rafał Dobrucki w najnowszym tekście w serwisie GKSŻ. Trenerze, a gdzie pojawił się pierwszy komunikat? Czy nie był oparty na Pańskich wypowiedziach? Czy może to były prywatne rozmowy wyciągnięte na światło dzienne przez autora tekstu? Nie róbmy sobie teraz żartów. Zupełnie niepotrzebnie żużlowe władze zamiast portalu promującego dyscyplinę i rozgrywki chcą na siłę robić kolejny serwis informacyjny i ścigać się na newsy oraz sensacje z innymi mediami. I to się udało. Media nie poinformowały się same, zostały poinformowane przez trenera za pośrednictwem GKSŻ.

– Wyobrażałem to sobie inaczej. Sądziłem, że Maciej Janowski zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i będzie mu zależało na złagodzeniu kary. Tak się jednak nie stało. Wręcz odwrotnie. Odniosłem wrażenie, że nie było u niego żadnej refleksji – to z kolei słowa trenera o spotkaniu z Janowskim już po decyzji. Szczerze mówiąc wielu kibiców, dziennikarzy i ekspertów też wyobrażało sobie inaczej postawę trenera w tej całej niepotrzebnie rozdmuchanej sytuacji. I też odnoszą wrażenie, że nie było i nie ma u trenera żadnej refleksji.

Zastanawiające jest, że kiedy trzeba zareagować, podjąć jakąś ważną decyzję, to żużlowe władze często są opieszałe, muszą odczekać parę dni, żeby się zastanowić, zebrać myśli, podywagować i dopiero coś ogłosić. A tutaj proszę – mieliśmy już decyzję następnego dnia i to nie był dzień roboczy! Widocznie komuś bardzo zależało na szybkiej, emocjonalnej decyzji, która pokazałaby, kto tu tak naprawdę rządzi. Tylko kto to mógł być?

Mieli zbudować atmosferę, zbudowali aferę. Prawie się udało. Niestety dla polskiego żużla mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec, ale z każdym kolejnym dniem maleje szansa na „pokojowe” zakończenie tej całej historii.

PAWEŁ PROCHOWSKI