Anders Thomsen. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Anders Thomsen zajął ósme miejsce w trzeciej rundzie Grand Prix w Pradze. Przygoda Duńczyka z czeskim turniejem zakończyła się zaraz po starcie biegu półfinałowego, bo na wyjściu z pierwszego łuku zanotował on upadek. Zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów nie chciał na siłę czekać na decyzję sędziego i postanowił szybko zejść z toru.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Zachowanie Thomsena jest godne pochwały. Do upadku doszło na pierwszym łuku, a do tego po minimalnym kontakcie z Jasonem Doylem. Oczywiście wszystko wskazuje na to, że Duńczyk byłby wykluczony, jednak nie można wykluczyć sytuacji, w której arbiter Artur Kuśmierz powtórzyłby bieg w pełnej obsadzie.

– Ja cały czas powtarzam, że żużel to moja praca i moja miłość. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, że się podniosłem z toru po upadku w półfinale. Najważniejsze jest bycie fair play wobec siebie oraz innych uczestników każdych zawodów. Mamy sporo wątpliwych fauli choćby w piłce nożnej. Po co zatem jeszcze tu coś dziwnego robić. Upadłem, wstałem i inni mogli kontynuować jazdę – mówi Anders Thomsen.

Po początku zawodów można było wnioskować, że 28-latek do końca będzie w grze o podium. Od czwartego startu był on jednak znacznie wolniejszy i to uniemożliwiło mu wybór korzystnego pola w walce o finał.

– Na pewno pierwsza połowa turnieju zasadniczego była całkiem dobra. Końcówka już zdecydowanie słabsza. Co do ogólnego wyniku, jestem zadowolony. Chcę w tym roku w mistrzostwach stabilizować swoje występy i zawsze zakładam sobie cel minimum półfinał. To osiągnąłem – podsumował Duńczyk.

Thomsen będzie miał kolejną okazję do dobrego występu w Grand Prix już w najbliższą sobotę. W Teterow zostanie bowiem rozegrana czwarta runda tegorocznych indywidualnych mistrzostw świata. Na ten moment zawodnik żółto-niebieskich zajmuje dziesiątą pozycję w klasyfikacji.