Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kelvin Tatum w latach 1991-1992 bronił barw wrocławskiego zespołu. To o nim legendarny spiker, Andrzej Malicki, mówił, że płynie niczym jacht po torze. W listopadzie Tatum wydaje kolejną część swoich wspomnień pod tytułem TALES. Tak o wrocławskich czasach pisał w części pierwszej. 

 

– Raz, pamiętam, był taki mecz w Gdańsku, na który byłem zmuszony lecieć jakimś starym samolotem. To było traumatyczne przeżycie dla mnie i Chrisa Louisa. Pamiętam, że w Gdańsku postanowiliśmy we dwójkę wynająć samochód i nim wracać do Warszawy, ale okazało się to ostatecznie niemożliwe. Wracaliśmy tym samym, zdezelowanym, trzęsącym się samolotem. Lądowaliśmy na jakimś polu, które na końcu było tylko oświetlone światłami samochodów. Louisa ten lot do Gdańska kompletnie rozbił i nie był do końca sobą. Najlepsze jednak było to, że przed meczem zapytano mnie, kim należałoby się specjalnie „zaopiekować” w zespole z Gdańska. Odpowiedziałem wtedy, że jak delikatnie „postraszą” Davisa, to może się zacznie bać. Nasz kamikadze tak wykonał swoje zadanie, że Davis pojechał dwa biegi, w trzecim został lekko podcięty i nie miał ochoty na kontynuowanie jazdy w tym meczu. Tak to wtedy wyglądało. To były szalone czasy.

– Pamiętam także, że poproszono mnie o pomoc w zakupie różnych części w Anglii. Wrocław na brak pieniędzy nie narzekał. Do Anglii można było wjechać wtedy z kwotą zbliżoną do 100 dolarów, a ja pewnego razu miałem ze sobą 50, ale… tysięcy. Przed pierwszym meczem we Wrocławiu, zamiast zajmować się przygotowaniem motocykli, wołano mnie na szklankę brandy do szefa! Szefowie klubów nie zawsze skupiali się na tym, co było najważniejsze, aby wygrywać mecze. Nie ukrywam, nie zawsze ja i Chris potrafiliśmy się w tym odnaleźć. Moje przygody w Polsce skończyły się podczas meczu w Rzeszowie, gdzie nie pojechałem ze względu na brak licencji. Powiedziałem coś w stylu: ,,F… Polish speedway”, podchwyciła to polska prasa i to był koniec mojej kariery w tym kraju. Teraz myślę, że gdyby wszystko było zorganizowane inaczej, to moja kariera mogłaby tam trwać dłużej. Dziś bez wątpienia polski żużel jest profesjonalny i ma najlepszą ligę na świecie – można przeczytać w pierwszej części książki TALES wydanej przez Kelvina Tatuma.