fot. Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Unia Tarnów inauguracji sezonu 2021 do udanych nie zaliczy. Jaskółki mierzyły się z kandydatem do awansu, Zdunek Wybrzeżem Gdańsk, ale wysoko przegrały – 35:55. Z całą pewnością wynik byłby inny, gdyby kontuzji nie doznał lider Unii, Niels Kristian Iversen. – Jak się nie ma pełnego składu i dwie kontuzje w pierwszej serii zawodów, to wiele zdziałać nie można – zauważa menadżer zespołu, Tomasz Proszowski.

Osłabiona Unia w najbliższą sobotę zmierzy się na wyjeździe z Orłem Łódź. Kibice zastanawiają się, kim kierownictwo drużyny zamierza „łatać dziury”, czy będzie to pozostający w odwodzie Kim Nilsson czy może tarnowianie zdecydują się na wypożyczenie. – Mamy niezbędną ilość zawodników, żeby startować w meczu ligowym, a co do łatania dziur to na tę chwilę nie mamy końcowych diagnoz co do kontuzji poszczególnych zawodników, jest pandemia i sam proces dostania się do specjalistów i wykonanie niezbędnych badań jest bardzo utrudniony i wydłużony – zaznacza Tomasz Proszowski na łamach oficjalnej strony rozgrywek.

W przypadku kontuzji lidera, którym bez wątpienia jest Niels Kristian Iversen, przydałby się Paweł Miesiąc, który kilka dni temu otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu klubu i jest po słowie z jednym z ekstraligowców. – Obecnie Paweł Miesiąc jest zawodnikiem naszego klubu, nigdzie nie został wypożyczony, a kolejne dni pokażą, czy zawodnik zostanie w Tarnowie, czy zmieni otoczenie – mówi menadżer Jaskółek.

Zaskoczeniem mogła być postawa Artura Mroczki, który w optymalnym zestawieniu nie był przewidywany do startów w zespole Unii. – Artur jeździ w Tarnowie już wiele lat i tarnowski tor nie jest dla niego zagadką, po szybkich korektach pokazał kawał dobrego żużla. Przez cztery treningi, które mieliśmy, nowi zawodnicy jeszcze dobrze nie opanowali tego toru. Ponadto nasze dwa ostatnie treningi odbywały się podczas bardzo ciepłych dni, a w dniu meczu jeszcze rano na torze jeszcze lód – podkreśla Tomasz Proszowski.

– Wiadomo, że jak się nie ma pełnego składu i dwie kontuzje w pierwszej serii zawodów, w tym kontuzja lidera, to wiele nie można zdziałać. I myślę, że każdy zespół, przy takich osłabieniach na tle głównego faworyta do awansu miałby problem ze zwycięstwem w meczu. Przegrana na pewno boli, bo nikt nie lubi przegrywać meczów zwłaszcza u siebie – dodaje.