Tai Woffinden. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już jutro (16.06) odbędzie się szumnie zapowiadany jubileusz 10-lecia startów Brytyjczyka, Taia Woffindena, w barwach Betard Sparty Wrocław. Z tej okazji trzykrotny mistrz świata postanowił opowiedzieć o latach spędzonych w klubie.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

31-latek przed rokiem miał okazję świętować swój pierwszy złoty medal DMP we wrocławskim klubie. Czy był to jego najwspanialszy moment w zespole z dolnego śląska?

– Bez wątpienia. Porównałbym to jedynie do uczucia, które towarzyszyło mi przy zdobyciu pierwszego indywidualnego mistrzostwa świata. Złoto ze Spartą było jednak wyjątkowe, bo okazało się zwieńczeniem długiego procesu. W przeszłości na nasze mecze nie przychodziło wielu kibiców, a później ścigaliśmy się w Poznaniu, co wiązało się z pewnym zamieszaniem. Następnie wróciliśmy na zmodernizowany Stadion Olimpijski, który od czasu remontu wypełnia się praktycznie na każdym spotkaniu. Kibice, sztab szkoleniowy i wszyscy, którzy pracują w klubie, zasłużyli na to mistrzostwo – powiedział Brytyjczyk w rozmowie z Gazetą Wrocławską.

Tai Woffinden przeszedł do Betard Sparty w sezonie 2012, kiedy to szefostwo postanowiło zbudować skład oparty o młodszych zawodników. „Woffi” przyznaje, że jego relacje ze sternikami klubu stoją na bardzo dobrym poziomie.

– Są naprawdę fantastyczne. Często czuję się niczym przybrany syn Andrzeja i Krystyny. Nigdy nic się nie zmieniło – cały czas mogę liczyć na ich pomoc, szacunek. To jeden z głównych powodów, dlaczego wciąż ścigam się w barwach Sparty. Jestem bardzo lojalnym gościem, a te dziesięć lat to chyba najlepsze potwierdzenie. W moich pierwszych latach w klubie spędzałem we Wrocławiu mniej czasu, ale już wtedy bardzo lubiłem poznawać miasto, zrelaksować się na Rynku. Byłem w niemal każdej restauracji i teraz mam listę swoich ulubionych miejsc. Naprawdę wszystko mi tutaj odpowiada. Mamy fantastycznych kibiców, pomocnych ludzi w klubie i piękne miasto – objaśnił.

W najbliższej przyszłości barwy klubowe Taia raczej nie ulegną zmianie. Kontrakt Brytyjczyka obowiązuje bowiem do 2024 roku. – Chciałem na pewien sposób zabezpieczyć swoją przyszłość. Kiedyś dużo osób pytało się mnie, jakie mam plany na kolejne lata. Powtórzę się, ale moja współpraca ze Spartą układa się bez zarzutu. Trudno mi sobie wyobrazić, abym mógł ścigać się w innym klubie. Teraz moim domem jest Wrocław – powiedział.

Trzykrotny mistrz świata nadal mimo ogromnych sukcesów na koncie, dalej myśli o tym, by jeszcze wzbogacić ten dorobek.

Cały czas staram się jednak dążyć do tego, aby tych sukcesów przybywało z każdym sezonem. Kilka lat temu powiedziałem w mediach, że chcę gonić najlepszych żużlowców wszech czasów i mieć cztery indywidualne mistrzostwa świata jak Greg Hancock, a następnie sześć jak Tony Rickardsson. Tymczasem – zwłaszcza w Polsce – spotkałem się z głosami, że jestem głupi, arogancki. Uważam, że ci, którzy tak mówili, nie mają pojęcia, czym cechuje się mentalność mistrza. Jeśli chcesz cokolwiek wygrać, przede wszystkim ty sam musisz uwierzyć, że potrafisz tego dokonać. Po tej fali komentarzy stwierdziłem, że publicznie już nigdy nie będę mówił takich rzeczy, ale moje cele się nie zmieniają – zakończył.