Szymon Woźniak Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W sobotni wieczór Szymon Woźniak po raz drugi w karierze stanie przed szansą zaprezentowania się w cyklu Grand Prix. 29-latek, notujący bardzo dobry i równy sezon, wcale nie stoi na straconej pozycji w rywalizacji z zawodnikami ścigającymi się o mistrzostwo świata. W rozmowie mówi nam o swojej kapitalnej dyspozycji, wspomina o przyjemności z jazdy, a także opowiada o przygotowaniach do turnieju eliminacyjnego do przyszłorocznego cyklu.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Wielkimi krokami zbliża się turniej Grand Prix w Gorzowie. Czujesz już ekscytację tym wydarzeniem?

Na pewno nie powiem, że są to zawody jak każde inne. Ta ekscytacja jest, ale bardzo radosna. Na pewno nie ma stresu czy tremy, które by mnie zżerały. Już nie mogę się doczekać i myślę, że jestem dobrze przygotowany do tych zawodów.

Twój poprzedni występ w rundzie IMŚ był na tyle specyficzny, że ani Twoje 8 punktów, ani nawet 9 punktów Jasona Doyla nie dały awansu do półfinału. Teraz więc celem jest ta najlepsza ósemka?

Wtedy mi się nie udało wejść do półfinału i doskonale pamiętam dlaczego. W ostatnim wyścigu wiozłem trzy punkty, które dawały mi awans. Była jednak taka sytuacja, że pociągnęło Patryka Dudka i ratowaliśmy się przed upadkiem. Przez to straciłem pozycję. Ja do tego podchodzę tak, że tak właśnie miało być. Teraz staję przed kolejną szansą i absolutnie się nie napalam na półfinał. Chcę się dobrze bawić, spędzić dzień z uśmiechem na twarzy i dać radość kibicom oraz najbliższym.

W tym sezonie nie sposób przyczepić się do Twoich występów. Punktujesz bardzo dobrze i bardzo równo. Trener Stanisław Chomski może na ciebie liczyć właściwie tak, jak na Bartosza Zmarzlika. Co jest receptą na tak skuteczne zmagania?

Nie ma jednej recepty. Żużel na najwyższym poziomie to wiele składowych. Wiele czynników musi się złożyć w jedną dobrą, zgraną całość. Musi być bardzo szybki sprzęt, za który jestem wdzięczny Panu Rysiowi Kowalskiemu. To jest też bardzo dobry team, dobrze poukładane życie zawodowo-prywatne, dobre przygotowanie fizyczne. Ja co roku staram się poprawiać to, co uważam, że do tej poprawy się kwalifikuje. W tym sezonie to wszystko się dobrze zgrało. Żużel mnie bardzo cieszy, jazda na motocyklu sprawia mi dużo frajdy. Do tego mój nadgarstek jest w dużo lepszej formie niż w zeszłym roku. Wiele rzeczy ułożyło się w całość i cieszę się, że to tak funkcjonuje.

Idąc za tym, co mówisz. W tym roku czujesz się na motocyklu najszczęśliwiej w karierze?

Moja jazda z biegiem czasu staje się coraz lepsza. Jak jeździ się lepiej, to ta frajda też jest większa. Po części można powiedzieć, że czuję się na motocyklu tak dobrze, jak nigdy dotąd.

Szymon Woźniak
Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL

Ważne dla Ciebie jest też z pewnością to, w jak dobrym stylu wróciłeś po kontuzji z początku rozgrywek…

Zdecydowanie. Tutaj mogę tylko dziękować Łukaszowi Rafalskiemu, czyli mojemu trenerowi przygotowania fizycznego i fizjoterapeucie Konradowi Wieczorkowi. Dzięki ich pracy od czterech lat byłem przygotowany na taką sytuację. Po pierwsze, chodziło o to, aby skutki kontuzji nie były poważne. Po drugie, aby szybko wrócić do formy. Jak widać, te cztery lata treningów spełniły swoje zadanie. Uraz mógł być gorszy i jestem w dobrej formie fizycznej. Nie było rozbratu z motocyklem i dzięki temu mogłem też szybko osiągnąć dobrą formę żużlową. Tu nic nie dzieje się z przypadku. Ja na to, co się dzieję od lat ciężko pracuję. Mogę być wdzięczny za to jak cały sztab ludzi wokół mnie działa. Wszyscy spełniają swoje zadania.

Jakiego toru spodziewasz się w sobotnim turnieju? Czujesz, że może być zupełnie inaczej niż podczas meczów ligowych?

Czasy ekstraligowe spowodowały, że drużyny na swoich torach zaczęły być bardziej uniwersalne. Tor po przykryciu plandeką i przy meczu zagrożonym jest przygotowywany nieco inaczej. Przez to stajemy się bardziej uniwersalni. Kiedyś faktycznie mogło być tak, że ktoś na swoim torze mógł być zdziwiony podczas Grand Prix. Myślę, że te czasy już minęły. Wiadomo, że jakiś ten handicap własnego toru jest, ale nie za bardzo się nad tym zastanawiam. Mój team będzie gotowy na każde warunki. Kwestia mądrych decyzji, żeby wybrać dobry sprzęt i go dopasować.

Po tym turnieju pewnie będziesz miał głód startowania w tej imprezie częściej. Traktujesz więc GP Challenge jako najważniejszą imprezę w sezonie? Dominik Kubera, odpowiadając na podobne pytanie, mówił mi, że trudno czegokolwiek od siebie oczekiwać, bo tor w Glasgow jest bardzo wymagający.

Dominik wie, co mówi, bo w zeszłym roku miał okazję tam jeździć. Ja tej przyjemności jeszcze nie miałem, ale mam bagaż doświadczeń ze startów w lidze brytyjskiej. To na pewno nie poszło w las. Na pewno będzie to ważny turniej, ale na razie o tym kompletnie nie myślę. Zostało dużo czasu, jakieś wstępne przygotowania rozpocząłem, ale na razie traktuję ten temat jako drugi czy trzeci w hierarchii ważności. Skupiam się na GP i meczach ligowych, a od początku lipca przyjdzie czas na przygotowania do Challenge’u. Wydaje mi się, że wraz z wiekiem wyrosłem z wmawiania sobie, że jakaś impreza jest najważniejsza i o wiele mi z tym lepiej.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA