Szymon Woźniak Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szymon Woźniak, jeden z liderów Moje Bermudy Stali Gorzów był pierwszym zawodnikiem, który ogłosił, że zostaje w mieście położonym nad Wartą na kolejny sezon. Zapytaliśmy żużlowca, co zadecydowało o tym, że zostaje w Stali oraz jak jazda w Gorzowie wpłynęła na jego rozwój.

 

Szymon, zdecydowałeś się zostać w Stali Gorzów na kolejny, szósty już sezon. Jakie czynniki o tym zaważyły?

Tych czynników jest wiele, mógłbym długo wymieniać. Zawsze staram się dokładnie przeanalizować, co jest w danym momencie najlepsze dla mojego rozwoju. Długo można na ten temat rozmawiać, żeby go precyzyjnie omówić. Udało mi się to wszystko w kilka dni przeanalizować, przedyskutować z najbliższymi, podjąć decyzję, wypracować szybkie porozumienie z prezesem Sadowskim i z tego bardzo się cieszę, za to mu dziękuję.

Patrząc z perspektywy tych pięciu lat, jak bardzo starty w Gorzowie pomogły Ci w rozwoju sportowym?

Myślę, że całkiem nieźle. Patrząc na moją średnią biegową, jest całkiem niezła w porównaniu do poprzednich lat. Ten plan, który staram się w głowie analizować i realizować przynosi efekty. Moim celem jest to, żeby kolejny sezon był jeszcze lepszy od poprzedniego, bo to jest dla mnie jedyna droga w stronę światowej czołówki i to powoli oraz konsekwentnie  udaje się realizować. Moja strategia rozwoju i jazdy na gorzowskim torze sprawdza się i działa.

Jak ważna dla żużlowców jest stabilność klubowa?

Dla mnie bardzo ważna. Nie jestem osobą, która lubi takie zmiany klubowe, raczej jestem zawodnikiem, który lubi czuć emocje, przywiązanie do drużyny, kibiców i ludzi pracujących w klubie. Lubię czuć, że jestem częścią historii wielkiego klubu, a nie tylko jednorocznym trybikiem. To mnie też nakręca i buduje jako zawodnika.

Na co żużlowcy zwracają szczególną uwagę podczas wyboru klubu? Oboje wiemy, że nie są to tylko pieniądze, jak to powszechnie większość uważa.

W życiu każdego żużlowca przychodzi taki moment, że zaczyna coraz bardziej patrzeć na pieniądze i myślę, że kibice powinni to również zaakceptować, bo to jest nasza praca. My nie możemy chodzić do pracy do 65. roku życia, a na zadbanie o naszą emeryturę mamy tak naprawdę kilka lat. W takich sytuacjach kibice powinni okazać dużo zrozumienia, ale ten moment przychodzi później. Ja na pewno nie widzę jeszcze tego momentu na horyzoncie. Na tę chwilę chcę się rozwijać i to jest dla mnie numer jeden w podejmowaniu decyzji. Na ten rozwój składa się wiele czynników, ale to już temat na dłuższą rozmowę.

Wracając jeszcze do pojedynku z Fogo Unią Leszno, to był dla was ciężki mecz, goście mocno się postawili…

Na pewno wymagający mecz, ale dobrze jest mieć takie spotkanie za sobą, jako próba generalna przed rundą play-off, bo tam nie będzie łatwych meczów. Cieszymy się, że pomimo straty Martina na początku meczu, poradziliśmy sobie z tym wyzwaniem. Dzisiaj bardzo ważne dla nas były punkty Patricka, Wiktora i juniorów. To właśnie one przesądziły o tym zwycięstwie z bonusem. Wielkie gratulacje dla chłopaków.

Ze swojej postawy jesteś zadowolony?

Z postawy tak, ale z punktów już nie, bo przytrafiły się dwa słabsze wyścigi. Jednak ta słabsza dyspozycja nie była spowodowana żadnymi wielkimi problemami. To były drobne niuanse, które gdzieś tam na tym torze się wydarzyły i spowodowały, że tych punktów nie jest więcej. Całe zawody byłem szybki i dobrze dysponowany. Szkoda, bo dwa drobiazgi zaważyły na tym, że nie mam na swoim koncie 15 punktów, bo byłem naprawdę mocny.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Rozmawiała DOROTA WALDMANN