Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Słońce rozświetla Polskę za oknem, zaczęły się żużlowe treningi, o czym już tu pisałem oraz sparingi, o czym jeszcze nie pisałem. Ja nie uczestniczę, bo przeżywam jeden z najgorszych okresów w moim życiu i nie wiem jak to się skończy, ale Czytelnikom chcę w serca wlać trochę powiewu wiosny kilkoma swoimi wierszami. Nie są nowe, lecz chyba w sam raz na tę porę.

Już wnet…
Zaświeci słońce
Dziewczyny pokażą nogi
Zawarczą motory
W cieple będą się taplać
Żużlowe bogi
Stęsknieni
Zrodzą
Hałas na stadionie
Musisz tam być
Musisz tym żyć
Bo to w dobrym tonie
Będzie szybko, będzie pięknie
I radośnie
Będzie wzniośle
Aż serce wymięknie
Ale i urośnie
Już wnet…

Hałas na stadionie już jest, lecz z tą ładną pogodą to ostrożnie, bez hurra optymizmu, gdyż w marcu jak w garncu, a kwiecień plecień wciąż przeplata, trochę zimy, trochę lata…

A za mną kłębią się chmury
Walczą ze słońcem
Aż promienie złotem krwawią mury
Zima bije się z wiosną
Świat wariuje
Kwiaty trochę marzną, trochę rosną
A my już chcemy ciepła i zieleni
Tak mocno, tak bardzo mocno
Każdy z nas tego potrzebuje
I wyczekuje
Niech ta aura na dobrą już wreszcie się zmieni
A ziemia niech zakwitnie i zaśpiewa trelem ptaków
Niech pachnie czymś na kształt nadziei
Zaś ptasi zaśpiew niech z drzew wybrzmiewa
Z nieba
I zza każdych krzaków
I od ogrodu do ogrodu niosąc wiosnę
Niech wędruje…

Kiedyś w lutym było pięknie i słonecznie, a potem spadł śnieg, przyszedł mróz i trzeba było odwoływać pierwsze żużlowe kolejki ligowe. Nie tak dawno. Pamiętacie?

Wiosna, wiosna, ach, to Ty?
Czy Ty już na stałe?
Czy zaglądasz jeno przez uchylone drzwi?
A może tylko drwisz?
Zostań z nami

Pachnij bzem
I bławatkami
I jeszcze czem
Tylko zostań
Słońce rano rozpalaj
Serca budź
Smutek goń
Gniewy studź
Dziewczyny z płaszczy rozbieraj
Złe myśli oddalaj…

I tyle mojego poetyckiego wołania o prawdziwą wiosnę pachnącą roślinkami budzącymi się do życia.Ostatnio Darek Ostafiński na Interii napisał o młodym człowieku, którego moja Sparta Wrocław tak długo (cztery lata?) zwodziła, że aż się zestarzał i jego marzenia o zostaniu żużlowcem poszły się… Że niby za wysoki, bo ma 177 cm wzrostu. To dopiero przestarzały pogląd! Kiedyś ponoć do bram Sparty zapukał młodziutki Rafał Dobrucki. On też był za wysoki. Nie przyjęli. Długachnego mistrza świata Mike’a Lee też by nie wzięli? Ze mną trenował we wrocławskim klubie Wojtek „Kama” Kamiński, który miał powyżej 180 cm wzrostu. Obecny naczelny lizus WTS-u (aż tak słabą ma tam pozycję?) Maniek Bębas obraził młodego człowieka (tego od 177 cm wzrostu), że do żużla trzeba mieć jaja. I kto to pisze? Maniuś, który kiedyś próbie toru przed meczem ligowym w Grudziądzu, a była kopa, błagał trenera Sparty Mariana Milewskiego, żeby już go nie wypuszczał na tor, a w zamian za to on będzie pomagał w parku maszyn? Na innym portalu czytam o tym, że WTS Sparteczka sprawiła sobie mini tor. Prawda jest inna. Ten kameralny obiekcik w podwrocławskich Przecławicach wybudował na swoim polu (obok ma też las – wiem, bo byłem) były żużlowiec Sparty i Wybrzeża Gdańsk Mariusz Krzywosz. I na jego torze treningi z młodzieżą prowadził Wojtek Kończyło. Też były zawodnik Sparty. Obecnie WTS zatrudniło Kończyłę do szkolenia narybku. I przy okazji przytulił się do mini toru w Przecławicach. Najzabawniejsze, że już kilka lat temu zapytałem moją znakomitą przyjaciółkę, panią prezes Krystynę Kloc dlaczego jej klub nie chce wyznaczyć właśnie Wojtka na szkoleniowca od adeptów i wtedy usłyszałem: – Wojtek jeździł jeszcze na stojaku, więc ma przestarzały styl.

Teraz nie ma? Kobieta zmienną jest. Sparta też. Tam zawsze jest słomiany zapał do szkolenia, który gaśnie natychmiast, gdy w ten proceder trzeba włożyć kasę. Sam miałem być menago od szkółki. Tylko musiałbym na nią załatwić szmal. To po co mi Sparta? Co ona by wówczas załatwiła? Wszystko łącznie z dmuchanymi bandami i maszyną startową na Stadionie Olimpijskim jest własnością miasta. Kiedyś – w dawnych latach – prezes Andrzej Rusko zarzucił mi, że obiecałem mu mini tor i nie dotrzymałem tego. Ależ taki obiekt był już prawie gotowy w Mirkowie, tylko na ostatnie prace należało wyłożyć trochę kasy. I cisza, projekt upadł. Nie ma mnie w klubie od wieków, a mini toru też nie ma. Bo ten w Przecławicach jest rodziny Krzywoszów. O czym my tu rozmawiamy? Janowski, Malitowski i Liszka to jedyni wychowankowie Sparty od wielu, wielu lat, których można było wstawiać do ligowego składu. Przy czym dwaj ostatni mieli tylko momenty chwały. Ale momenty to są dobre w pikantnym filmie, zaś w żużlu oczekiwana jest ustabilizowana, wysoka forma. O Paniczu nawet nie piszę. Cała nadzieja w trenerze Kończyle na zmianę fatalnej opinii Sparty, jeśli chodzi o brak szkolenia.

To takie moje gorzkie żale na owo „nieszkolenie” w mistrzowskiej Sparcie Wrocław, do której zapisałem się w 1974 roku i która na zawsze pozostanie moją żużlową mamą. Jestem jej synem. I nadal uważam, że prezes Andrzej Rusko jest najlepszym promotorem (menedżerem) w historii speedwaya, nie tylko polskiego. Aczkolwiek jego skuteczność czasem – jak mi się wydaje – idzie po trupie ducha sportu. Nikt jednak nie może odmówić mu zawodowej wielkości. Ja też nie. Jego żona Krystyna Kloc to „Napoleonek” („Napoleonka”), która przez osiem długich lat, gdy Andrzej był w warszawskich ministrach, na swych wątłych barkach dźwigała ciężar niedofinansowanej wówczas Sparteczki. To ona wtedy uratowała speedway we Wrocławiu (a jak dzielnie walczyła na wałach w czasie powodzi w 1997roku!). Byłem świadkiem próby przekazania klubu innym wrocławskim biznesmenom. Nikt nie chciał. Tak więc bez Krystyny Kloc i Andrzeja Rusko nie ma żużla we Wrocławiu. A już na pewno nie na takim poziomie. No i dobrze, że obecny prezydent miasta Jacek Sutryk jest prożużlowy. Obaj z szefem sportu w Ratuszu panem Mazurem sami są motocyklistami! Układ stworzył się idealny.

A teraz taki splot okoliczności. Staram się o przyjęcie do legionu cudzoziemskiego, który na Ukrainie ma walczyć o wolność waszą i naszą. Ale stary 63-letni jestem, więc na razie mnie olewają. Muszę poszukać innych dróg? Potem moja przyjaciółka – którą tak podziwiam – Krystyna Kloc zarzuciła mnie esemesami, że my dziennikarze to tylko potrafimy niszczyć innych. Tyle z tego zrozumiałem, iż nie podobają jej się moje teksty o bierności Gleba Chugunowa i Artioma Łaguty w obliczu masakry, którą Rosjanie zgotowali Ukrainie. Czy tylko ja mam takie zdanie? Okey, możemy polemizować. Nie mam patentu na rację i mądrość. Mówi się Krysiu trudno i kocha się dalej. Myślę, że to nie przekreśli naszej przyjaźni. To nie koniec.

Teraz prywatnie: z facebookowego profilu Wojtka Janowskiego (świetny chłopak, znakomity żużlowy mechanik) przekleiłem zdjęcie jego (oraz „Magica” i Krzyśka) zmarłej w tych dniach ich Mamy – pani Beaty. I złożyłem rodzinie krótkie kondolencje nie ujawniając powodu zgonu, gdyż nie byłem do tego upoważniony. Panią Beatę osobiście znałem jako sąsiad z jednej wsi i zawsze cieszył mnie Jej życzliwy uśmiech. I nagle zadzwonił do mnie mój kolega Piotr Janowski (mąż Pani Beaty), że jeśli nie mam kasy, to on mi ją da, tylko, żebym nie zarabiał na jego rodzinie. Na Facebooku?! Jakby mi ktoś napluł w twarz! Ale nie gniewam się, bo nawet nie potrafię sobie wyobrazić w jakim bólu obecnie pogrążona jest zacna Rodzina Janowskich. To bardzo dobrzy, empatyczni ludzie. I zawsze miałem z Nimi fajny kontakt. Mogę tylko domyślać się kto chciał nas skłócić. Potem red. Wojtek Koerber powiedział mi – bo nie wiedziałem – że „Przegląd Sportowy” powołał się na owe dwa zdanka, które napisałem na Fejsie. Dziennikarz miał do tego prawo. Mój profil jest powszechnie dostępny, no i nie skłamałem. Ale przecież z „PS” też żadnych pieniędzy za to nie dostanę! A o Janowskich zdania nie zmienię: złoci ludzie. Nie tylko oni. Mam kogo szanować, np. red. Tomka Dryłę i myślę, że w tej wojennej sytuacji najprzyzwoiciej w całym środowisku zachowujemy się my-dziennikarze żużlowi. Dziękuję Koledzy! Ci starsi i ci młodzi. Zdajecie egzamin. Tomek Bajerski powiedział w mediach, że nie chce rozmawiać o pani prezes Ilonie Termińskiej z Apatora. Bezczelne. Niech spojrzy w oczy tej zacnej pani, to zobaczy tam uczciwość!

I na koniec będzie coś o „polityce”, a raczej o zbrodniach wojennych, bo napaść na suwerenny kraj to właśnie taka zbrodnia. Przeciw ludzkości. Czytam bowiem w oficjalnych mediach rzeczy przerażające:„75,5proc. Rosjan aprobuje pomysł inwazji militarnej na kolejny kraj i uważa, że powinna nim być Polska w niedawnym sondażu „Active Group”. Co więcej, według badania 75proc. rosyjskich respondentów pochwala zróżnicowany zakres użycia broni nuklearnej przez rosyjski rząd”.

No teraz ja: że państwo Łagutowie po długim namyśle są przeciw wojnie na Ukrainie? Fiodor Dostojewski, Rosjanin, wielki pisarz i myśliciel napisał w swojej powieści: – I spojrzał nań tym szczerym, uczciwym, promiennym spojrzeniem, którym patrzy Rosjanin zawsze wtedy, kiedy kłamie.

Poczytajcie to powyżej wszyscy ci, którzy bronicie rosyjskich żużlowców z podwójnym obywatelstwem (polskim i rosyjskim), bo oni zdobywają punkty dla Waszych polskich ligowych żużlowych drużyn i odpowiedzcie sobie na pytanie: – Jeśli ten bandyta Putin zaatakuje Polskę, co nie jest nierealne, to po obu stronach ogłoszą powszechny pobór do wojska. Do której armii wstąpiliby wówczas Artiom Łaguta (na razie niech sobie trenuje na „Olimpico”, wszak nie jest zawieszony dożywotnio), mój kolega Emil Sajfutdinow, czy Gleb Chugunow (tego akurat mogą nie wziąć, bo to artysta) i do kogo oni będą strzelać?

Jako Polak mam prawo pytać. Sam jestem 63-letnim trupem, ale boję się o bezpieczeństwo innych, młodszych mających życie przed sobą. Za to pytanie dostałem na Facebooku siedmiodniowego bana.

Bartłomiej Czekański

2 komentarze on Żużel. Strzały Czekańskiego: Poezja, wiosna, żużel, gorzkie żale, nie chcę płakać, ale, ale… (FELIETON)
    obserwator
    23 Mar 2022
     10:50am

    Za artykuł dziękuję, nie wiem, co mnie skłoniło do przeczytania. Tym bardziej, że od kiedy czytuję pana teksty, czyli co najmniej kilkanaście lat, mogłem zauważyć, że często pańskie pióro ostrzone jest siekerą lub piłą łańcuchową, a na ambasadora to chyba nawet w Korei Północnej mógłby się pan nie załapać. Ale często też w pana tekstach czuć szczerość, nie wspominając o wiedzy na tematy okołożużlowe. Zdziwiło mnie wrzucanie kamyczków do ogródka swojej ukochanej Sparteczki. Ale szacun i za to, niezależnie od pobudek. A jeśli czuje się Pan na siłach wspomóc zbrojnie wojnę na terenach Ukrainy, to czapka z głów i zamiatam kołpakiem o bruk.

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    29 Mar 2022
     12:34pm

    Będąc niewiele młodszym od autora tegoż felietonu, felietonu? pana Czekańskiego, wcale nie poczuwam się za trupa. Wręcz i pomimo bólów w kręgosłupie, periodycznej podagry i reumatyzmu – z racji młodzieńczych wygłupów i nocnych kąpieli w rzekach Bieszczadów, w jeziorach pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, lub morza Bałtyckim, spania przy ogniskach i w namiotach na gołej ziemi (wtedy karimat jeszcze nie było), przytulając się do jednej a nawet dwóch koleżanek 🙂 potrafię docenić kunszt dziennikarski. No i tu … zonk. (takie młodzieżowe, ale jakże dosadne).

    Panie Czekański tworzył pan niegdyś wspaniałe teksty w prasie – szliśmy do kiosku ruchu, kupowaliśmy Tygodnik Żużlowy, czytaliśmy z zapartym tchem. To było świetne, fajne, porywające, pierwszorzędne! Ale to były czasy kiosków, dziś kto tam zagląda? Zmieniły się czasy, dziś mamy WWW. – trzeba podążać za nowym, nie wiem czy lepszym, ale innym, podążać za zmianami … trzeba się dostosować!

    Niestety, ale kolejny raz czytam coś co nie nadaje się kompletnie do emitowania w internecie. Sążniste rozbudowane teksty, ni to artykuł, ni felieton. Pozbawione ekspresji, pozbawione narracji, … właściwie o niczym.
    Poprzednio, kilka miesięcy temu, po podobnej krytyce zjechano mnie z góry do dołu i odwrotnie, co jak przypuszczam zrobili pana koledzy – jakże tak zasłużonego dziennikarza ruga jakiś tam user? Całe szczęście, że nie udziela się pan na poczytnych internetowych Sportowych Faktach jako dziennikarz (styl pewnego usera coś mi przypomina, ale to … hmm). Tam by dopiero jechali.

    Z mojej strony to przecież to nie jest złośliwość, chyba że ktoś mierzy swoją miarką. Chce pana nakierować, szkoda by 64-letni zdolny gość dziennikarski już dziś się zmarnował!!!

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. Strzały Czekańskiego: Poezja, wiosna, żużel, gorzkie żale, nie chcę płakać, ale, ale… (FELIETON)
    obserwator
    23 Mar 2022
     10:50am

    Za artykuł dziękuję, nie wiem, co mnie skłoniło do przeczytania. Tym bardziej, że od kiedy czytuję pana teksty, czyli co najmniej kilkanaście lat, mogłem zauważyć, że często pańskie pióro ostrzone jest siekerą lub piłą łańcuchową, a na ambasadora to chyba nawet w Korei Północnej mógłby się pan nie załapać. Ale często też w pana tekstach czuć szczerość, nie wspominając o wiedzy na tematy okołożużlowe. Zdziwiło mnie wrzucanie kamyczków do ogródka swojej ukochanej Sparteczki. Ale szacun i za to, niezależnie od pobudek. A jeśli czuje się Pan na siłach wspomóc zbrojnie wojnę na terenach Ukrainy, to czapka z głów i zamiatam kołpakiem o bruk.

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    29 Mar 2022
     12:34pm

    Będąc niewiele młodszym od autora tegoż felietonu, felietonu? pana Czekańskiego, wcale nie poczuwam się za trupa. Wręcz i pomimo bólów w kręgosłupie, periodycznej podagry i reumatyzmu – z racji młodzieńczych wygłupów i nocnych kąpieli w rzekach Bieszczadów, w jeziorach pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, lub morza Bałtyckim, spania przy ogniskach i w namiotach na gołej ziemi (wtedy karimat jeszcze nie było), przytulając się do jednej a nawet dwóch koleżanek 🙂 potrafię docenić kunszt dziennikarski. No i tu … zonk. (takie młodzieżowe, ale jakże dosadne).

    Panie Czekański tworzył pan niegdyś wspaniałe teksty w prasie – szliśmy do kiosku ruchu, kupowaliśmy Tygodnik Żużlowy, czytaliśmy z zapartym tchem. To było świetne, fajne, porywające, pierwszorzędne! Ale to były czasy kiosków, dziś kto tam zagląda? Zmieniły się czasy, dziś mamy WWW. – trzeba podążać za nowym, nie wiem czy lepszym, ale innym, podążać za zmianami … trzeba się dostosować!

    Niestety, ale kolejny raz czytam coś co nie nadaje się kompletnie do emitowania w internecie. Sążniste rozbudowane teksty, ni to artykuł, ni felieton. Pozbawione ekspresji, pozbawione narracji, … właściwie o niczym.
    Poprzednio, kilka miesięcy temu, po podobnej krytyce zjechano mnie z góry do dołu i odwrotnie, co jak przypuszczam zrobili pana koledzy – jakże tak zasłużonego dziennikarza ruga jakiś tam user? Całe szczęście, że nie udziela się pan na poczytnych internetowych Sportowych Faktach jako dziennikarz (styl pewnego usera coś mi przypomina, ale to … hmm). Tam by dopiero jechali.

    Z mojej strony to przecież to nie jest złośliwość, chyba że ktoś mierzy swoją miarką. Chce pana nakierować, szkoda by 64-letni zdolny gość dziennikarski już dziś się zmarnował!!!

Skomentuj