Żużel. Start ligi w zaplanowanym terminie? Sokołowski: Nie zdziwię się, jeśli prezesi będą chcieli opóźnić rozgrywki

Przemysław Pawlicki i Maciej Janowski. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Najgorętszym tematem ostatnich dni w środowisku żużlowym jest zdecydowanie ten dotyczący startu rozgrywek na początku kwietnia. Władze czarnego sportu w Polsce zgodnie podkreślają, że ligi ruszą zgodnie z planem, nawet gdy na stadionach nie będą mogli pojawiać się kibice. Rufin Sokołowski, były prezes Fogo Unii Leszno, uważa, iż takie rozwiązanie może przynieść bardzo złe skutki dla wszystkich klubów żużlowych.

Inauguracyjne rundy w PGE Ekstralidze, eWinner 1. Lidze oraz 2. Lidze Żużlowej zaplanowano na pierwszy weekend kwietnia. Patrząc na kolejne decyzje polskiego rządu, coraz trudniej przypuszczać, że w tym czasie kibice ponownie będą mogli oglądać spotkania swoich ulubieńców na stadionach.

– Mamy tutaj dość trudną sytuację, z której wyście nie będzie proste. Planowy start rozgrywek zdecydowanie jest w interesie organu zarządzającego rozgrywkami. Jeśli liga ruszy planowo, to organ zarządzający otrzyma wpłaty od sponsorów oraz telewizji. Kluby natomiast będą w gorszej sytuacji, bo one owszem też dostaną pieniądze z tych źródeł, ale kasy, prawdopodobnie, nie zostaną zasilone środkami z biletów i programów meczowych – mówi nam Sokołowski.

– Powiem szczerze, że nie chciałbym być teraz w skórze żadnego ekstraligowego prezesa. Oczywiście teraz kluby przekształciły się w spółki i wygląda to trochę inaczej niż za czasów mojej prezesury, ale rola prezesa klubu to zawsze była niewdzięczna funkcja. Prezes jest takim żebrakiem, który ile nie wybrzeże, to i tak będzie źle. Jak się zbierze 15 milionów, to zaraz się pojawią pytania, a dlaczego nie 16? – dodaje.

Ekspert miał obawy o to, jak będzie wyglądać kondycja klubów już podczas okienka transferowego. W listopadzie zarówno prezesi, jak i zawodnicy zachowywali się tak, jakby dopinali umowy w okresie prosperity, a nie w czasach pandemicznych.

– Takie ruchy i przerzucanie się ofertami były moim zdaniem nielogiczne. Jesteśmy w czasach gospodarczego kryzysu, a po umowach żużlowców w ogóle tego nie widać. Z drugiej strony jednak, trzeba też, jak zawsze, spojrzeć na sprawę pod innym kątem. Jakby prezes powiedział zawodnikowi, że nie daje mu miliona, a 250 tysięcy i być może potem więcej, jeśli budżet na to pozwoli, to na drugi dzień zawodnik byłby już w innym klubie i taki byłby finał całej sprawy. Jak okazałoby się później, że jakimś cudem kibice mogą wejść na stadiony i jakiś zysk z tych biletów będzie, to prezes wyszedłby na idiotę – tłumaczy były sternik leszczyńskich Byków.

Nadzieją na przyspieszenie powrotu do normalności było rozpoczęcie programu szczepień. Pierwsze statystyki dotyczące przeprowadzonych szczepień nie wskazują jednak na to, że w Polsce dość szybko będzie można mówić o osiągnięciu odporności stadnej.

– Jak dobrze pójdzie, to w marcu będziemy mieli zaczepione 10 procent społeczeństwa. To zdecydowanie za mało, żeby tę odporność osiągnąć. Z działań rządu wynika, że stadiony w takiej sytuacji będą dalej zamknięte. Rządzący muszą przecież postępować równo. Co powiedzą właściciele hoteli, czy restauracji, gdy nagle w podobnej sytuacji branża sportowa uzyska pozwolenie na wpuszczenie kibiców na stadiony? Sytuacja wygląda tak, że przy obecnych wpływach, w wielu przypadkach niższych dofinansowaniach z miasta, kluby bez pieniędzy z biletów zbyt długo nie wytrzymają. Może dojść do takiej sytuacji, że bardzo szybko zabraknie pieniędzy, zawodnicy będą występować do sądów, wygrywać sprawy, a z klubów nic nie zostanie. Taki widzę najczarniejszy scenariusz – kontynuuje nasz rozmówca.

– W tym momencie liczy się każdy pieniądz. Dla mnie zatem nie będzie zdziwienia jeśli prezesi będą chcieli te rozgrywki opóźnić. Co więcej, sytuacja może wyglądać tak, że przy obecnych umowach prezesi będą chcieli poczekać do czasu aż trybuny będą mogły być wypełnione w 50 procentach. Te 25 procent również może nie starczyć – tłumaczy.

Kolejną kwestią jest to, czy w przypadku ewentualnego ograniczenia restrykcji, kibice chętnie wrócą na trybuny. Zdaniem Sokołowskiego nie jest to wcale takie oczywiste.

– Czasem sobie myślę, jakiego ja miałem pecha, że w takim, a nie innym okresie byłem prezesem klubu. Gdy ja prowadziłem Unię, to mieliśmy lata dziewięćdziesiąte i początek dwutysięcznych. To nie były łatwe czasy. Poziom bezrobocia w Polsce był wtedy bardzo wysoki, ludzie nie traktowali pójścia na mecz jako coś normalnego, a jako swego rodzaju święto i czasem te pieniądze na bilet przeznaczali. W 2004 roku weszliśmy do Unii, otworzyły się nowe możliwości, ludzie zaczęli się bogacić, a także wyjeżdżać zagranicę i przywozić pieniądze do Polski. Teraz z kolei wróciły te gorsze czasy. Wszyscy widzimy, jak wyglądają biznesy w niemal każdej branży. Myślę, że nawet po otwarciu stadionów ludzie dwa razy się zastanowią zanim wydadzą pieniądze na bilety, zwłaszcza, że bezpiecznie mogą obejrzeć mecz w domu, przed telewizorem – podsumowuje ekspert.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Start lig żużlowych zgodnie z planem
One Thought on Żużel. Start ligi w zaplanowanym terminie? Sokołowski: Nie zdziwię się, jeśli prezesi będą chcieli opóźnić rozgrywki
    Żużel. Zmarzlik tęskni za żużlem. Kręci kółka nawet na śniegu przed domem | PoBandzie
    13 Jan 2021
     3:21pm

    […] Żużel. Start ligi w zaplanowanym terminie? Sokołowski: Nie zdziwię się, jeśli prezesi będą c… Redakcja PoBandzie […]

Skomentuj

One Thought on Żużel. Start ligi w zaplanowanym terminie? Sokołowski: Nie zdziwię się, jeśli prezesi będą chcieli opóźnić rozgrywki
    Żużel. Zmarzlik tęskni za żużlem. Kręci kółka nawet na śniegu przed domem | PoBandzie
    13 Jan 2021
     3:21pm

    […] Żużel. Start ligi w zaplanowanym terminie? Sokołowski: Nie zdziwię się, jeśli prezesi będą c… Redakcja PoBandzie […]

Skomentuj