Współpraca pomiędzy Philipem Hellstreomem-Bangsem oraz Antonio Lindbaeckiem zaowocowała powstaniem teamu PHB Racing, który szybko się rozpadł. Według popularnego powiedzenia, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tak jest i tym razem, choć, jak to w życiu, prawda leży pośrodku.
– To Antonio wyszedł z teamu i oskarżył nas, że jesteśmy winni mu pieniądze. Jest jednak odwrotnie. To on nam jest winny około 80 tysięcy koron – mówi Tomas Hellstroem na łamach Avesta Tidning.
Obie strony po zakończeniu współpracy podpisały nową umowę, aby wspólnie dokończyć sezon w zespole Masarny. Na naszych łamach były uczestnik cyklu Grand Prix twierdził, że nie otrzymał należnych środków, a szef teamu nie chce mu ich wypłacić. Antonio zerwał ten kontrakt dziewiątego sierpnia po meczu z Dackarną.
– Oczywiście każdy ma prawo do należnych środków, ale po uregulowaniu zadłużenia. Antonio jest nam winien około 80 tysięcy koron i mam na to dokumenty. Przed sezonem Antonio miał zaległości. Trzeba było je zapłacić, aby mógł dostać pozwolenie na start w Polsce. Spłaciliśmy dług, ale umówiliśmy się, że Antonio odda go w trakcie sezonu. Teraz zdaje się o tym nie pamiętać – dodaje Hellstroem.
Szef teamu PHB uważa również, że to właśnie dzięki współpracy z jego stajnią Lindbaeck dosyć skutecznie powrócił na żużlowe tory. – Tej wiosny nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego, nawet Masarna po incydencie z jazdą po pijaku. Mimo wszystko, postawiliśmy na niego i przez większość sezonu współpraca dobrze nam wychodziła. Teraz chyba zapomniał, że to ja i Philip pomogliśmy mu wrócić na tor. To właśnie sprawia, że jesteśmy nim tak rozczarowani. Nie jest tajemnicą, że przez niego straciliśmy również sponsorów, którzy nie chcieli być z nim kojarzeni. „Uciekło” nam około 200 tysięcy koron. Oczywiście on dla naszego teamu przyniósł najwięcej wpływów, ale też najwięcej nas kosztował. Bywało, że team płynął promem, a on leciał samolotem albo spał w lepszym hotelu – kontynuuje Hellstroem.
O ile syn Thomasa Hellstreoma, Philip, nie widzi problemu w tym iż, w sezonie 2023 obaj zawodnicy mogą ścigać się dla szwedzkiej Masarny, o tyle dla seniora temat Lindbaecka jest zamknięty.
– Nie rzucamy g***** w Antonio, jak to on skomentował w polskich mediach. To on nas w Polsce oczernia. Jesteśmy po prostu mocno rozczarowani jego zachowaniem. Nawet jak się rozliczymy, a rozliczymy, on dla mnie nie istnieje. Na pewno ze znalezieniem sponsorów w Aveście będzie mu ciężko. Niech dba sam o siebie – podsumowuje szef teamu PHB Racing.
Jak więc widać, team szybko się rozpadł i zapowiada się na to, że o konflikcie będzie mówiło się jeszcze długo. Niepotwierdzone plotki głoszą, że jedna ze stron robi wszystko, aby druga miała jak najbardziej pod górę. Dochodzi nawet do sytuacji, w której trwa swoisty wyścig o oczernianie się nawzajem u potencjalnych sponsorów.
CZYTAJ TAKŻE:
POLECAMY:
Żużel. Ma na stole oferty z PGE Ekstraligi. Młody talent wybierze inną ofertę?!
Żużel. Dziwna sytuacja z udziałem juniora Torunia. Zamarkował defekt przez kolegę z drużyny?
Żużel. Bewley w końcu jedzie po medal? Mówi o ważnej zmianie!
Żużel. Wilki straciły cierpliwość? Szukają zawodnika na następny sezon
Żużel. Duża oferta dla Przedpełskiego! Transfer pod znakiem zapytania
Żużel. Dlaczego Unia Leszno jest lepsza od Polonii Bydgoszcz? Mocne stanowisko!