Maciej Janowski. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kibice i działacze Betard Sparty Wrocław najedliby się strachu, jeśli ich ulubieńcy w 6. kolejce PGE Ekstraligi ścigali się w piątek, a nie w niedzielę. Wszystko przez techniczne problemy kapitana zespołu – Macieja Janowskiego. Z uwagi na awarię busa, wrocławianin złapał ogromne opóźnienie przy powrocie z meczu Bauhaus-Ligan.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

W czwartkowy wieczór Janowski ścigał się w starciu Dackarny Malilla z Lejonen Gislaved. 31-latek wywalczył 13 oczek i wraz z Rasmusem Jensenem był liderem swojej drużyny. Problemy zaczęły się po spotkaniu. Nieoczekiwanie powrót zawodnika z południa Szwecji trwał znacznie dłużej niż zwykle.

– Mały update z trasy. Wczoraj w nocy siadła nam fura. Czekaliśmy całą noc na pomoc. Niestety nie dojechała. Dzisiaj od rana akcja ratunkowa. Na szczęście przyjechał pan MacGayver ze swoim superautem i nam pomoże – tłumaczył Janowski na Instagramie pokazując lawetę, która przyjechała z pomocą.

W przypadku rozgrywania przez mistrzów Polski meczu w piątek, wrocławianie mogliby się znaleźć w kłopotliwej sytuacji. O ile zawodnik zapewne zdołałby się przedostać do Wrocławia drogą powietrzną, o tyle o możliwości korzystania z części sprzętu i jakimkolwiek odpoczynku mógłby zapomnieć.

Tym razem żużlowiec stracił jedynie trening, który miał zaplanowany na piątkowy wieczór. – 14 godzin obsuwy. Niestety trening musieliśmy odwołać. Dojedziemy około pierwszej w nocy, więc trening przerzucamy na jutro – dodał kapitan Betard Sparty.