Sławomir Kryjom, Fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Gościem dwudziestej pierwszej odsłony cyklu Ostatnie Pytanie jest Sławomir Kryjom. Menedżer drużyny z Landshut opowiedział o czynnościach wykonywanych w ostatnim czasie, oczekiwaniu na pierwsze zwycięstwo ligowe, a także o swoich zdolnościach kulinarnych. Zapraszamy na rozmowę.

 

Panie Sławku, kiedy po raz ostatni ktoś poprosił Pana o autograf?

Przyznam szczerze, że byłem dość zaskoczony. Przed meczem w Landshut udałem się do galerii handlowej na drobne zakupy. Przed wejściem zaczepił mnie nastoletni kibic, który mnie rozpoznał. Poprosił o zdjęcie oraz autograf.

Często zdarza się, że ktoś udziela Panu porad? Sugeruje się Pan opinią innych osób?

Jak najbardziej. Nie jestem alfą i omegą, często rozmawiam z kolegami po fachu. W życiu prywatnym również doradzają mi najbliższe osoby. Najczęściej jest to mój tata. Decyzje staram się podejmować jednak samodzielnie.

Kiedy ostatnio udało się Panu gdzieś wyjechać na wakacje?

W ubiegłym roku wykorzystałem „lukę covidową”, gdy obostrzenia zostały chwilowo zniesione w sierpniu. Spędziłem wówczas cały tydzień w Kołobrzegu.

Czy zdarza się Panu ćwiczyć bądź uprawiać jakiś sport?

W okresie zimowym, od października do marca regularnie pojawiam się na siłowni. Być może nie widać efektów (śmiech), ale robię to stricte dla zdrowia, aby wyniki badania krwi nie były niepokojące. W trakcie trwania sezonu żużlowego niestety brakuje mi na to czasu. Zamieniam wówczas siłownię na wycieczki rowerowe.

Kiedy ostatnio korzystał Pan z komunikacji miejskiej?

Tu mnie zastrzeliłeś. Nie pamiętam. Myślę, że było to jeszcze w czasie studiów, a więc około 17-18 lat temu (śmiech).

Ostatnia piosenka jakiej Pan słuchał to?

Być może nie będę oryginalny, ale mając dość radia, gdy wracałem z Landshut do domu „odpaliłem” sobie swoją składankę. Ostatni utwór jakiego słuchałem to „Take my breath away” – soundtrack filmu „Top Gun”

Czy zdarzyło się Panu kiedykolwiek przekląć na wizji przed kamerą?

Przed kamerą na szczęście nie, a przynajmniej dźwiękowcy tego nie wychwycili. W parku maszyn oczywiście zdarza mi się to dość często. Nie będę jednak przytaczał żadnej z wiązanek (śmiech).

Kiedy ostatnio zrobił Pan sobie zdjęcie z kimś sławnym? Kto to był?

Szczerze mówiąc nie zrobiłem sobie zdjęcia z żadną sławną personą. Poszczególnych zawodników nie liczę, ponieważ obracając się w tym środowisku spotkania z żużlowcami to moja codzienność. Nie jestem również typem człowieka, który przepada za robieniem sobie selfie.

Czy w ostatnim czasie zdarzyło się Panu w jakiś sposób zranić?

Nie przypominam sobie, aby coś takiego miało miejsce.

A może coś udało się wygrać?

Niestety szczęście od początku sezonu mi nie dopisuje. W tabeli ligowej nie udało się zdobyć choćby jednego punktu. Mam nadzieję, że wkrótce ten stan ulegnie zmianie. Jeżeli chodzi o gry, lotto, także pasmo rozczarowań. Nigdy niczego nie wygrałem (śmiech).

Czy obawiał Pan się czegoś w ostatnim czasie? Towarzyszył Panu strach w jakiejś sytuacji?

Nie ukrywam, że od początku pandemii mam z tyłu głowy obawę o stan zdrowia. Mam styczność z wieloma osobami i zwyczajnie obawiam się zachorowania na Covid. Wiele osób z mojego środowiska przeszło tę chorobę ciężko. Mnie na szczęście udało się tego zachorowania uniknąć. A może przeszedłem bezobjawowo? Tego nie wiem.

Czy kiedykolwiek zdarzyło się Panu omyłkowo wysłać wiadomość nie do tej osoby, do której planowałeś?

Jasne, że tak. Bez konsekwencji, ale zdarzyło się.

Kiedy ostatnio był Pan w kościele?

Prawdopodobnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia.

Czy w ostatnim czasie zwrócił Pan uwagę na jakąś atrakcyjną kobietę?

Cóż, największy skarb mam pod ręką, a jest nim moja narzeczona. Nasza relacja jest jednak bardzo zdrowa, a ja nie ukrywam, że czasami zdarza mi się odwrócić wzrok (śmiech).

Kiedy ostatnio miał Pan okazję wystąpić w garniturze?

Wiosną ubiegłego roku podczas uroczystości chrztu świętego mojego chrześniaka. Oprócz tego staram się schludnie ubierać na co dzień, ponieważ praca, którą wykonuje tego wymaga.

Jaki godny polecenia film oglądał Pan w ostatnim czasie?

Niestety nie mam czasu na oglądanie filmów. Jestem jednak fanem kultowych, polskich produkcji. Często odświeżam sobie takie filmy jak „Chłopaki nie płaczą”, „Poranek kojota”, „Psy” i inne.

Sławomir Kryjom, Fot. Jarosław Pabijan

Brał Pan ostatnimi czasy jakieś lekarstwa? Jeśli tak, czemu miały one służyć?

Nie miałem takiej potrzeby. Jedyne tabletki, które zdarza mi się zażywać to te na ból głowy.

Czy zdarzyło się Panu kiedyś zgubić jakiś cenny przedmiot?

Owszem, dawno temu zgubiłem swój telefon komórkowy. Miało to miejsce w wigilię w 2006 roku. Nie jestem pewien czy rzeczywiście go zgubiłem, a może mnie okradziono. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zrobiłem sobie żadnej kopii zapasowej danych. Wobec tego kolejne dwa miesiące poświęciłem na odbudowę książki telefonicznej (śmiech).

Jak realizuje się Pan w kuchni? Zdarza się Panu czasami coś ugotować dla rodziny?

Jak najbardziej. Prym w kuchni wiedzie moja narzeczona, ale uważam się za godnego pomocnika. Nie mam problemu z przyrządzaniem różnych dań. Moje umiejętności sięgają nieco dalej aniżeli tosty bądź ugotowanie wody (śmiech).

Czy w ostatnim czasie coś Pana zdenerwowało?

Tak, trzy porażki wspólnie z zespołem Landshut. Najbardziej chyba ta domowa przeciwko Kolejarzowi Opole. Chcieliśmy u siebie pokazać moc oraz charakter. Niestety nie udało się.

A może coś Pana zaskoczyło w sposób pozytywny?

Chyba to, że udało nam się pozyskać solidne wzmocnienie w postaci Dimitri Berge’a. Bardzo szybko dogadaliśmy się z Francuzem odnośnie współpracy.

Sławomir Kryjom, Fot. Jarosław Pabijan

Czy zdarzyło się Panu kiedyś kogoś okłamać?

W dobrej wierze jak najbardziej. Na szczęście zostało mi to później wybaczone (śmiech).

Złamał Pan ostatnimi czasy jakieś obowiązujące prawo?

Jako pracownikowi samorządowemu nie wypada mi łamać prawa. Jest jednak jeden kodeks, z którym niekoniecznie się dogaduję. Mowa oczywiście o kodeksie drogowym. Od jakiegoś czasu na moim koncie widnieje jednak 0 punktów karnych, z czego niezmiernie się cieszę (śmiech).

Jaka byłaby ostatnia czynność, którą by Pan wykonał, gdyby dowiedział się Pan, że jutro nastąpi koniec świata?

Dobre pytanie. Gdybym zdążył, chciałbym pojechać w jakieś wyjątkowe miejsce, gdzie nie miałem okazji wcześniej się udać. Jeśli bym nie zdążył, wówczas poszedłbym ostatni raz na żużel.

Kogo chciałby Pan nominować do kolejnej odsłony cyklu?

Nominuję Michała Łopacińskiego.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK