Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Babcia Pawlakowa w Samych Swoich powiadała, że w życiu przeżyła trzy wojny, w tym dwie światowe.  Nową tradycję wojenną zdają się zaczynać pisać Krzysztof Mrozek z Markiem Cieślakiem. To będzie WD40 bastion. Pytanie tylko, czy batalię stoczą wspólnie, przeciw drużynie, czy będąc antagonistami? Ja obstawiam, że nic nie obstawiam. Rybnik traci powolutku sportowy grunt, szczególnie po porażce u siebie, choć za chwilę może go śmiało odzyskać i wszelkie dzisiejsze dywagacje spalą na panewce.

 

Tymczasem, jak donoszą z dobrze poinformowanych kuluarów, przed stadionem przy Gliwickiej widziano busa… Poczty Polskiej. To może zwiastować odbiór przesyłki od AliExpress z substytutem WD40, do tego panaceum na zadyszkę i wszelkie inne dolegliwości, takoż zestawem „Młody ichtiolog-stomatolog”, do leczenia chorób dziąseł i przytępionych kłów. Może bardziej zdałoby się zamówić ostrzarkę, czy choć szlifierkę, ale to już inna historia. Przed sezonem prezes Rekinów obwieścił światu, że oto prawie wygrał już ligę, o czym przesądzać miał perfekcyjnie zestawiony skład i utytułowany trener. Oni mieli stanowić, wedle bossa, gwarancję sukcesu. Powrót do elity miał być tylko kwestią czasu. Ściśle – krótkiego czasu, niezbędnego do odbębnienia ligowego triumfu. Dodatkowo, a to przy innej okazji, komunikował imć pan Krzysztof, jakoby zapewnił sobie prezesowanie… do końca świata i jeden dzień dłużej.

Jego zdaniem bowiem, kadencja miała wygasnąć dopiero, po zdobyciu przez ROW tytułu DMP. Pod tymi sterami dość wątpliwe, chyba że obliczone na trwanie w roli. Stawiając tak jednoznaczne i buńczuczne cokolwiek tezy, na własne życzenie, niestety postawił się Krzysztof Mrozek w niezręcznej sytuacji. Jeśli wszystko powiedzie się jak zakładał – większość stwierdzi: „To było od początku przesądzone” i mało kto zechce docenić niewątpliwy, potencjalny sukces, bo ani ten skład jak dream team, ani szkoleniowiec co to z próżnego, czy choćby dziurawego, jako ten Salomon, nie naleje. Nikt nie jest wszak cudotwórcą, a tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Jeśli się więc powali, to wszelkie słowa krytyki i krytykanctwa, takoż żółć wyleją się na… trenera i ścigantów oczywiście. A prezes? Zapewne nadal będzie „prezesował”.

Śląski boss zarzekał się także, że jego bezkrytyczne zaufanie wobec coacha, pozwala mu z niczym niemąconym spokojem, oglądać transmisje telewizyjne spotkań drużyny z pozycji kanapy w domu, nie zaś Pomysłowego Dobromira z owym WD40 w garści, zawsze na pierwszej linii frontu, gdziekolwiek ten by się nie znajdował. A gdyby się rzeczywiście nie znajdował, to zawsze można było go znaleźć, bądź stworzyć. Ów front ma się rozumieć. Czułem w powietrzu, że może być gorąco. Wystarczy potknięcie, najwyżej dwa i zacznie się dziać. Jak w czajniczku z wrzątkiem i gwizdawką. Chyba, że panu Mrozkowi tylko oficjalnie pilno na salony, bo przecież z poziomu drugiego szczebla rozgrywek nijak majstra ustrzelić się nie da, więc klątwa… – ops! – przepowiednia o dożywotniej prezesurze, mogłaby okazać się prawdziwą.

Zastanawiam się przy tym, na czym polega siła rybnickiego bossa. Wciąż nie odwołał deklaracji odejścia, o ile znajdzie się, jego zdaniem, konkurencyjny, poważny kandydat. Takowego dotąd ani widu ani słychu. Czyli co? Na bezrybiu i Mrozek gruba ryba? Możliwe. Tylko sam i bez finansów natychmiast by poległ. Finanse w Rybniku zaś są. Może nie należą Rekiny do krezusów, ale też nie muszą pozbywać się zawodników przed rozpoczęciem rozgrywek jak niektórzy, a raczej niektóre Jaskółki dajmy na to. Skąd więc owe środki pochodzą? Ano „tradycyjnie”, jak Polska długa i szeroka, w dużej mierze z samorządu, pod różnymi postaciami. Tamże również chwilę temu mocno się zakotłowało. Prezydent, rękami podległych służb, najpierw poddał w wątpliwość rozliczenie wcześniejszego wsparcia. Potem obwieścił, już osobiście, że w obecnym sezonie zamknie miejski kurek dla żużla i co? No tyle podobno, iż to szef ROW-u miał rzekomo dobrowolnie zrezygnować z kwot na szkolenie, nie przystępując do postępowania konkursowego, zaś gros dotacji z ratusza ostatecznie i tak trafiło na Gliwicką. Czyli, że jak? Ktoś się kogoś boi? Szachował z przyczyn nie związanych ze speedwayem? A może ktoś ma „coś” na kogoś, że się tak zapętlę?

Druga część budżetu klubu to sponsorzy. I tu także trochę jak w Tarnowie, skoro już o tym ośrodku wspomniałem. Duży partner, który trafił do klubu „od zaplecza” i nie do końca po to by się reklamować, bądź promować. Przecież nie musi. Azoty wszyscy kojarzą. A Węglokoks i Famur? Na rynku górniczym także „wszyscy” znają. Łoży więc, bo chce lub „musi”. To się ładnie nazywa po nowemu bodaj „lobbing”, głównie dla zawoalowania prawdziwych powodów współpracy. Udział prezesa w przekonaniu i nakłonieniu potentata w branży, mógł być nawet żaden, albo li tylko mizerniutki. Czemuż więc nadal ów trwa na posterunku, mimo ubiegłorocznej, nieco kompromitującej porażki, przy tym co i rusz okraszanej kolorowymi historiami medialnymi, niekoniecznie przynoszącymi chwałę? Ewidentnie mamy tu jakieś drugie dno, tylko dopóki mleko się nie wyleje, póty nikt pary z gęby.

Drużyna dawała sygnały kryzysu i świadectwo takich trochę „słabo-silnych” wcześniej. Teraz jednak ośmieliła się wtopić na własnych śmieciach. Cieślak już chwilę temu, przed nieszczęściem, zaczął publicznie napominać zawodników. Ci bowiem jakieś tam punkty zbierali, ale nie byli niepokonanym super teamem. Teraz czara goryczy, zdaje się, została przelana. Cóż więc będzie się działo w Rybniku? Trener, pomny nadgorliwości, nie pójdzie do mediów na skargę, tylko zabierze się do roboty, a prezes wytrzyma na kanapie z pilotem w spoconej z nerwów garści? Śmiem wątpić. Może jeszcze niewiele świat usłyszy, ale znając krewkie charaktery obu dżentelmenów, już jest ekscytująco. Co zaś jeżeli to nie ROW awansuje? Jak Krzysztof Mrozek, a raczej czym nie jak, wytłumaczy porażkę swego, we własnej ocenie, żeby nie rzec mniemaniu, dream teamu z supermenem trenerem? No i czy zdecyduje się wziąć odpowiedzialność na klatę – ustępując, czy też złoży kolejne medialne deklaracje i będzie trwał na swych okopanych pozycjach? Poczekajmy. Nikomu nie życzę źle. Niewykluczone, że ROW za moment otrząśnie się z chwilowej zapaści, a potem wygra fazę finałową. Choć dla kolorytu i z perspektywy głodnych sensacji dziennikarzy, byłoby ciekawiej, gdyby noga się rybniczanom powinęła. Tylko klub z tradycjami i piękną historią. Tego nie sposób przecenić. Szkoda by było, gdyby polegli. Obecnych działaczy pewno mniej. Wtedy można by jednak dopiero ocenić, kto oddany barwom i szlace przyjaciel na dobre i na złe, a kto interesowny Judasz. Na tę chwilę to wszystko domysły, jednak wróbelki ćwierkają, że na Śląsku coraz goręcej, od temperatury naturalnie, jednak czy tylko powietrza, tu już zdania naukowców są podzielone. No i dla rekinów naturalnym środowiskiem jest woda – można ją lać. Nawet cały ocean… no? Czego? Przerost formy nad treścią zwykle bywa zgubny. Warto pamiętać tę prawdę.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI