Emil Sajfutdinow i Nicki Pedersen. Foto: Marcin Kubiak, Unia Leszno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Im więcej wiedzy zdobywasz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę ze swej niedoskonałości. To prawda znana i stara jak świat. Po co więc ową wiedzę zdobywać? Nieświadomie można więcej, a przynajmniej ze spokojniejszą głową i bez wyższej matematyki takoż wyższej filozofii. Przy tym czasy takie, że tylko zarozumiali, bezczelni, aroganccy, a przy tym przekonani o swym wybitnym talencie i geniuszu przebijają się w realnym życiu robiąc spektakularne kariery, niezależnie od dziedziny. Pomijając Forresta Gumpa.

Moja polonistka jeszcze przed przyznaniem Nobla tytułowym naukowcom znała i promowała tę prawdę. Podawała przykład koła. Jeśli obwód to wiedza, jego pole stanowi świadomą niewiedzę. Wniosek był niezbyt optymistyczny dla wykształciuchów. Im więcej wiesz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę ze swych ułomności, zatem pozostajesz w życiu skromnym, pełnym pokory chłopczykiem. Czyli naiwniakiem wedle współczesnych kanonów. Jako pokorny skromniś świata nie zawojujesz. Przynajmniej nie w tym życiu. Jako bezczelny ignorant, arogancki narcyz czy napuszony megaloman – to już inna historia.

Rozejrzyjmy się. I nie musi to być polityka, dziedzina najbardziej zafajdana ze znanych mi współcześnie. Wystarczy sport. Idol i bożyszcze – Adam Małysz. W końcówce kariery i po jej zakończeniu, kiedy na chwilę zamienił się w rajdowca, niemal w czambuł potępiał wszelkie związkowe zaniechania. A to mierziła mistrza znikoma ilość adeptów i marna baza treningowa. A to wypominał brak motywacji finansowej, przez co najzdolniejsi pośród przyszłych liderów kończą jako kelnerzy w knajpce na Krupówkach. A to czepiał się topniejącej liczby uczestników zawodów krajowych. To znowu potrafił wypomnieć, najoględniej, niegospodarność w spożytkowaniu dostępnych środków. Innym razem podkreślał obiektywne starzenie się kadry A, w połączeniu z niedostatkiem następców i coraz mizerniejszymi osiągnięciami juniorów made in Poland. I co? Ano miał rację. Tylko co z tego?

Owe racje schował do kieszeni natychmiast po tym jak postanowił przestać być uczestnikiem Dakaru i znaleźć bardziej przyziemne acz znacznie pewniejsze i dochodowe zajęcie. Pojednał się był z niedawnym adwersarzem, przyjął ciepłą posadkę dyrektora do spraw żadnych z taką samą odpowiedzialnością, w związku skoków narciarskich, mimo że wedle nazwy ten winien zajmować się on narciarstwem w ogóle, nie zaś wybraną dziedziną i nagle okazało się, że problemów nie ma w polskich skokach najmniejszych, a jeśli nawet, to te są przez światłego prezesa przewidywane i rozwiązywane ad hoc. Zatem żużel w tej materii nie wyróżnia się niczym z tłumu. Intrygi, nepotyzm, po trupach do celu, sprytniejszy, cwańszy, silniejszy wygrywa. A że dyscyplina upada? Titanic wciąż przecież jakoś płynie. Najlepsi, choć nieliczni i przy braku liczącej się konkurencji, zdobędą jedyny do wygrania tytuł i gawiedź się ucieszy, zaś możnowładcy będą mieli w perspektywie kolejny, spokojny rok na stołkach. Chleba i igrzysk! To już było. Tylko końca owej historii nikt nie chce pamiętać.

O wielkości kary nałożonej na Maksyma Drabika wypowiedzieli się ostatnio wszyscy. W większości z mądrymi minami i rzekomo takimi przemyśleniami. Ci z efektem Dunninga-Krugera tym niedoszacowanym, tak go umownie określmy, raczej nie udzielali się znacząco medialnie. Mają swoje wnioski, lecz nie uważają, by byli odpowiednio umocowani do publicznego ich ujawniania. Ci z przeszacowanym ego trąbili do woli, mówiąc i pisząc co wiedzą, miast wiedzieć co paplają. Nie wiem, czy to już koniec gehenny zawodnika i młodego człowieka zarazem. Wierzę, mam nadzieję, liczę, że tak. Oby nie było dalszego ciągu odwołań, sporów, oskarżeń, bo sam zainteresowany najwyraźniej nie ogarnia już zamieszania. I chyba go nie chce.

Teraz mamy jednak nowy wątek rozwojowy i lajkujący zarazem. Oto szacowna Komisja, złożona, jakże by inaczej, wyłącznie z ekspertów, znalazła genialne rozwiązanie problemów z procedurą startową. Zważywszy, że zmian dokonało grono, jak sami się określili, ekspertów, o efekty możemy być spokojni. Naturalnie dobre i pożądane efekty. Co prawda nie wiadomo jeszcze cóż to za rozwiązania i jak mają przenieść w niebyt różnej maści mikro i makro ruchy, czołgania, najazdy i inne takie, niecne postępki, tudzież kontrowersje, ale wiadomo, że dzieła owego dokonają. O samych pomysłach dowiadywać mamy się stopniowo. Trochę mi to przypomina sukcesywne ujawnianie przez kluby kolejnych transferów, z próbami wywołania sensacji, czy chociaż nadania im nutki tajemniczości, podczas gdy wszyscy wszystko wiedzieli znacznie wcześniej i to z wielu względów. Teraz niby nikt nic nie wie, ale w kuluarach mówi się, że… Zastanawia mnie obecność w tym decyzyjnym gronie Krzyśka Cegielskiego. Był tam, bo rzeczywiście miał i ma coś do powiedzenia, a jego głos nie pozostał wołaniem na puszczy, czy też potrzebny był jedynie na alibi dla autorów „dzieła”, żeby nikt się nie czepiał, że znowu marynarki same coś kombinują zza biurka.

Jak wymyślono U24 w składzie, to jakoś ani decyzja, zdaniem autorów, nie należała do nazbyt radykalnych, ani vacatio legis nie było potrzebne, że o sprawdzeniu w boju nie wspomnę. Olśniło, ogłosiło się i jest. Kiedy ekstralipę można i należy poszerzyć do 10 zespołów, to już tak lekko, łatwo i przyjemnie nie jest. Konsultacje społeczne wymagane, a wiadomo, że gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie i potrwa to w nieskończoność. Pośpiech niewskazany. Wstrzemięźliwość i rozwaga za to kluczowe. Ot jak przewrotne może być postępowanie tego samego grona w dwóch różnych kwestiach. A jak ktoś zacznie zbyt mocno gardłować, przy tym znajdzie słuchaczy, to albo się go oszmaci i unicestwi, albo jeśli to nazbyt ryzykowne – podkarmi jakimś patronatem, czy innym grantem jak stołek dyrektora dla Małysza i w ten sposób przymknie usta. Już Chińczycy wiedzieli, że jeśli wroga nie można pokonać, to należy się z nim zaprzyjaźnić.

Zatem czekajmy z utęsknieniem i wypiekami na twarzy, na uchylanie kolejnych rąbków tajemnicy ogarnięcia procedury startu. Przy okazji, z pełną świadomością, że i tak nie mamy wpływu na podejmowane decyzje, ale mamy wiedzę, jak zacnemu gronu ekspertów owe zawdzięczamy.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

4 komentarze on Żużel. Sierakowski: Efekt Dunninga-Krugera, rzecz o proroctwach, cenzurze i wizjonerach
    Wariat
    19 Feb 2021
     4:42pm

    Chciałbym uzupełnić
    „Efekt Dunninga-Krugera – zjawisko psychologiczne polegające na tym, że osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności. Wikipedia”

    Wariat
    19 Feb 2021
     5:01pm

    Jak zwykle fajny felieton 🙂
    Ale Panie Przemku dodał bym tu jeszcze brzytwę…..

    Brzytwa Ockhama – zasada, zgodnie z którą w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie pojęć i założeń. Tradycyjnie wiązana jest z nazwiskiem Williama Ockhama

    Wariat
    19 Feb 2021
     7:09pm

    Panie Przemysławie Sierakowski
    Z całym szacunkiem !
    Czy Pan czyta komenty pod swoimi felietonami ?
    Jeżeli tak to PROSZĘ odnieść się w jakiś sposób (do tych komentów :)) i ja nie mówię tu o mojej pisaninie.
    A może to tylko literówka ? (za ile ? haha i bez obrazy)

Skomentuj

4 komentarze on Żużel. Sierakowski: Efekt Dunninga-Krugera, rzecz o proroctwach, cenzurze i wizjonerach
    Wariat
    19 Feb 2021
     4:42pm

    Chciałbym uzupełnić
    „Efekt Dunninga-Krugera – zjawisko psychologiczne polegające na tym, że osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności. Wikipedia”

    Wariat
    19 Feb 2021
     5:01pm

    Jak zwykle fajny felieton 🙂
    Ale Panie Przemku dodał bym tu jeszcze brzytwę…..

    Brzytwa Ockhama – zasada, zgodnie z którą w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie pojęć i założeń. Tradycyjnie wiązana jest z nazwiskiem Williama Ockhama

    Wariat
    19 Feb 2021
     7:09pm

    Panie Przemysławie Sierakowski
    Z całym szacunkiem !
    Czy Pan czyta komenty pod swoimi felietonami ?
    Jeżeli tak to PROSZĘ odnieść się w jakiś sposób (do tych komentów :)) i ja nie mówię tu o mojej pisaninie.
    A może to tylko literówka ? (za ile ? haha i bez obrazy)

Skomentuj