Nicki Pedersen. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

No to się narobiło. Duńscy „komisjanci” dyscyplinarni postanowili postawić się w roli Bogów i skazać jednego ze ścigantów na bezrobocie. Ściśle zaś, odebrać możliwości zarabiania. Gdyby więc postępowanie przeprowadzono w cywilizowany sposób, zgodnie z kanonami, rzecz byłaby zrozumiała. Nabroił – pokutuje. Gdyby jeszcze przy tym opierano się na twardych, zweryfikowanych, obiektywnych dowodach, nie zaś przesłankach i poszlakach – takoż dekret byłby uzasadniony. Czy jednak w tym przypadku zachowano należytą dbałość o bezstronność postępowania, przy tym honorując wszelkie niezbędne procedury? Otóż wedle ujawnianych publicznie informacji, wygląda na to, że absolutnie… nie. No i to domniemanie niewinności, takoż prawo do obrony. Dopóki nie udowodniono ci winy pozostajesz bezkarny. Podobno. Z wyjątkiem państwa duńskiego jak można domniemywać.

 

Nicki Pedersen, bo o niego tu idzie, miał nabroić. Nic nowego. Tym razem jednak miał nabroić tak, że wręcz podpada to pod Kodeks Karny. Pierwsze pytanie więc – miał, czy rzeczywiście nabroił? Klasyka postępowania, kanon prawniczy i zwyczajnie logiczny, nakazuje wyświetlić sprawę z zachowaniem obowiązujących procedur. Najpierw oskarżenie. Potem analiza dowodów, nie poszlak, następnie wysłuchanie obu zainteresowanych stron, wreszcie wyrok. Duńczycy poszli na skróty. Pojawiły się nieznane i nie doręczone obwinionemu zarzuty. Komisja zebrała się na tajnym posiedzeniu, nie ujawniając personaliów i podjęła decyzję, radykalną, przekazując tę oskarżonemu, za pośrednictwem mediów. Pusty śmiech ogarnia. Kuriozum. Owszem, pod warunkiem, że byłaby to fantazja Sieraka, a nie rzeczywisty przebieg „postępowania”. Zaoczny wyrok skazujący, bez możliwości obrony. Aż tak bali się reakcji Dzika, że nawet personaliów decydentów nie ujawnili. Koniec świata, jak powiedziałby stróż Popiołek z serialu Dom. Każdy średnio bystry prawnik bez trudu obali takie „orzeczenie”, tyle, że to będzie musiało oprzeć się o sąd powszechny i potrwać. Potem naturalnie odszkodowanie dla niesłusznie osądzonego i ukaranego, nawiązka za straty moralne i kompromitujący dla federacji koniec postępowania. Zapewne tak się to zakończy jeśli „komisjanci” w porę się nie zreflektują i nie wycofają z ostatecznego wyroku przed przeprowadzeniem właściwego postępowania wyjaśniającego. Tylko. Co by się  ie zdarzyło – musi potrwać. Taka procedura zaś skazuje polski klub Duńczyka na degradację, paradoksalnie dając przy tym argumenty do skutecznego prowadzenia postępowania odwoławczego. W Polsce, bo bez lidera zespół spada z ligi i traci szanse na udział w podziale telewizyjnego tortu, więc głupi tylko nie domagałby się przywrócenia do Ekstraligi u nas (może to wymusi poszerzenie składu?) i odszkodowania od Dunów za straty wizerunkowe i finansowe. Wszystko to jednak post factum i trudno przesądzić losy ewentualnego wniosku o przywrócenie do ligi. 

Co takiego miał zmalować Nicki? Trochę trudno zgadnąć na bazie szczątkowych, ogólnikowych informacji płynących z ujawnionej treści decyzji Duńczyków. Pedersen miał się wkurzyć na kontrowersyjną decyzję o wykluczeniu z wyścigu. Zrozumiałe. Nie on jeden. On jednak miał wtargnąć na wieżyczkę i formułować groźby karalne pod adresem wystraszonego arbitra. No to pewnie jest jakieś nagrania na potwierdzenie, albo zeznania świadków. Tego nie wiemy. Wiemy zaś, że na pewno sędzia albo strachliwy, albo przewrażliwiony i nieodporny. Utwierdza w tym dalsza część wywodów Komisji. Otóż wedle tychże Pedersen miał trzykrotnie odwiedzać rozjemcę, po każdym z trzech wykluczeń, jakie ten mu zafundował. Słuszne, czy nie, uzasadnione, czy nie, złośliwe, czy nie te wykluczenia – to nie ma znaczenia dla sprawy. Istotny jest brak logiki w orzeczeniu. W jednym miejscu twierdzą „komisjanci”, że Dzik miał trzy razy zaszczycać swymi wizytami arbitra, po czym w innym miejscu objawiają, że odwiedził go tylko raz, bo przy drugiej próbie został spacyfikowany przez ochroniarza. Oj nie trzyma się to ni kupy, ni… logiki.

To teraz idąc za przykładem Dunów, federacja krajowa z Antypodów powinna zdyskwalifikować obu Holderów za bezprawne dokarmianie kangurów, podobno zatrutą karmą, w okresie ochronnym, a Szwedzi wyrzucić Lindgrena za publiczne obnażanie, obrazę uczuć religijnych i co tam jeszcze się komu spodoba, bo ten pokazał fotę z gołą d… i to własną nie obcą, gdyż był sam na ujęciu. Nawet nie sposób sensownie i logicznie bronić ani formy postępowania, ani samego orzeczenia Duńczyków. Przegrają. Bez względu na racje stron, przegrają batalię o utrzymanie „takiej”, czy raczej w ten sposób podjętej, decyzji w mocy. Kluczowy jest czas. Jeśli rykoszetem przyczynią się do spadku GKM, to mogą się później nie wypłacić samemu Dzikowi, ale też polskiemu klubowi. A krezusami pono nie są. 

Pora więc błyskawicznie pójść po rozum do głowy, zawiesić wykonanie kary, do czasu rozpatrzenia oczywistego odwołania Nickiego i w ten sprytny sposób uratować finansowo własny tyłek, bo śmiech już wywołali, narażając się na (słuszne?) zarzuty, o brak zachowania elementarnych zasad w prowadzeniu postępowania. Ciekaw jestem, czy zazwyczaj aroganccy i zarozumiali, takoż przeświadczeni o własnej „lepszości”, stawiający się ponad prawem i ponad wszystkimi Duńczycy, zechcą się opamiętać. To wymagałoby przyznania się do kardynalnych błędów jakich bez wątpienia tu się dopuścili. I powtórzę jeszcze raz. Nie ma znaczenia jakie były fakty, bo tymi nikt się należycie nie zajął. Zgłosił się pokrzywdzony arbiter, a kilku jego kolegów urządziło lincz Pedersena, skazując rajdera na szafot. Prawdziwy, współczesny sąd kapturowy. Tajny i bez prawa do obrony. 

Zacieram ręce, czekając co będzie dalej. Tak łatwo i tak szybko to się na pewno nie zakończy. Nawet jeśli federacja wycofa się na czas z kompromitującej ją decyzji.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

One Thought on Żużel. Sierakowski: Duńczycy boją się… dzików (FELIETON)
    Weslake81
    6 Jul 2021
     4:07pm

    Świetny artykuł. Jeśli Nicki Pedersen nie wystartuje w tym sezonie w barwach klubu z Grudziądza i ten spadnie do pierwszej ligi, wówczas mam nadzieję, że do „akcji” wkroczą klubowi prawnicy i GKM będzie domagał się odszkodowania, minimum 6 milionów złotych , czyli tyle ile straci, gdyby startował w PGE Ekstralidze w sezonie 2022.

Skomentuj

One Thought on Żużel. Sierakowski: Duńczycy boją się… dzików (FELIETON)
    Weslake81
    6 Jul 2021
     4:07pm

    Świetny artykuł. Jeśli Nicki Pedersen nie wystartuje w tym sezonie w barwach klubu z Grudziądza i ten spadnie do pierwszej ligi, wówczas mam nadzieję, że do „akcji” wkroczą klubowi prawnicy i GKM będzie domagał się odszkodowania, minimum 6 milionów złotych , czyli tyle ile straci, gdyby startował w PGE Ekstralidze w sezonie 2022.

Skomentuj