fot. Sebastian Daukszewicz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już 15 maja na torze w Poznaniu odbędzie się pilotażowa edycja Enea European Team Speedway Championship, w której czołowe reprezentacje Europy zmierzą się o mistrzostwo Starego Kontynentu. Z tej okazji cofniemy się 31 lat wstecz, kiedy w tym samym miejscu rozegrano turniej wyłaniający najlepszą parę świata.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

Rok 1991 był szczególny dla historii sportu żużlowego w Poznaniu. W tym sezonie, po wielu latach nieobecności, reaktywowano klub żużlowy z Poznania. Drużyna wystartowała pod nazwą „Polonez”. W tym samym roku, na torze ówczesnej Olimpii, został rozegrany finał Mistrzostw Świata Par na żużlu, gdzie biało-czerwone barwy reprezentowali Ryszard Dołomisiewicz, Wojciech Załuski oraz Piotr Świst. Polacy zajęli wówczas w finale ostatnie, siódme miejsce, a najlepiej punktującym zawodnikiem był wychowanek bydgoskiej Polonii.

– Pamiętam, że po tych zawodach pozostał wielki kac. Myślę, że byliśmy w stanie powalczyć wówczas o podium, natomiast stało się inaczej. Wydaję mi się, iż wybór Poznania jako gospodarza tej imprezy był błędem. Żużla w tym mieście do tamtej pory nie było przez wiele lat, a w klubie panowało wówczas „pospolite ruszenie” i organizacyjnie to wszystko nie wyglądało tak, jak powinno. Oczywiście nie mam tutaj na myśli złych intencji działaczy, chodzi bardziej o takie rzeczy jak np. brak paliwa do ciągnika, brak lekarza, karetki itp. Budując klub od podstaw takich drobnych rzeczy jest mnóstwo, łatwo o czymś zapomnieć i bardzo ciężko jest w tak krótkim czasie wszystko podopinać na ostatni guzik, tym bardziej mając przed sobą organizacje międzynarodowej imprezy. Działacze Jerzy Kaczmarek i Witold Gajewski naprawdę zaangażowali się w ten projekt, lecz na takie przedsięwzięcia potrzeba dużo czasu – powiedział.

– Inna sprawa, że mieliśmy utrudnione zadanie, ponieważ nie często było nam dane rozjeżdżać się za granicami naszego kraju, w porównaniu do innych nacji. Pamiętam, że w Poznaniu na treningach poprzedzających MŚP potrafiliśmy koczować w parkingu przez cztery godziny i tak naprawdę trenowaliśmy na raty, ponieważ jak już wcześniej wspomniałem, czegoś co rusz brakowało. Do tego tor, na którym przyszło nam się przygotowywać, diametralnie różnił się od tego, co zastaliśmy w dzień zawodów. To tak jakby porównać grząski tor, na którym gasną silniki, do betonowego deptaku. Tak naprawdę więc już na starcie mieliśmy pod górkę, ponieważ dostosowanie się do tak różnych warunków jest szalenie trudnym zadaniem i nie jest to bynajmniej kwestia drobnych regulacji tak jak dzisiaj. Reprezentanci pozostałych krajów mieli łatwiej, ponieważ przyjeżdzając na stadion spojrzeli na tor i już wiedzieli o co chodzi. Dlatego nam te treningi tak naprawdę tylko przeszkodziły – dodał

Okres wczesnych lat 90. to przede wszystkim dysproporcja pod względem sprzętowym pomiędzy m.in Polakami, a krajami dominującymi w tym sporcie, jak np. Dania czy Szwecja. Wówczas ściągnięcie zagranicznego zawodnika na mecz ligowy wiązało się zazwyczaj ze sporymi kosztami, ale także i gwarancją dużej liczby zdobytych przez niego punktów. Gołym okiem widać było tę różnicę chociażby we wspomnianym turnieju MŚP.

– W tych latach odstawaliśmy sprzętowo od zawodników z innych krajów. Nierzadko bywało tak, że my, jako Polacy, nie mogliśmy nawiązywać równej walki, ponieważ nie mieliśmy dostępu do lepszego wyposażenia. Panowała wówczas swego rodzaju „zmowa” polegająca na tym, iż zagraniczni sprzedawcy nie chcieli nam sprzedawać lepszego sprzętu. Dochodziło nawet do tak kuriozalnych sytuacji, że od znajomego z innego kraju, który nie wiedział o całej „zmowie”, mogłem pozyskać niektóre części. Jechaliśmy przykładowo do Danii, dawałem mu pieniądze, samemu czekając na stacji benzynowej. Ten znajomy wówczas szedł do warsztatu, kupował części o które prosiłem, po czym podawaliśmy sobie ręce i rozjeżdzaliśmy się każdy w swoją stronę. Oczywiście mowa o częściach, o których istnieniu miałem pojęcie. Dopiero parę lat później wyszło, że już wtedy istniały technologie, o których większość Polaków nawet nie słyszała. To się zmieniło dopiero parę lat później i od czasu do czasu udawało się szczątkowo coś dobrego pozyskać. Inna sprawa, że w tamtych latach za jeden mecz można było sobie pozwolić jedynie na zakup średniej jakości roweru turystycznego – wyjaśnił obecny menadżer Budmax-Stal Polonii Piła.

Ostatecznie po złoto sięgnęli wówczas Duńczycy w składzie: Hans Nielsen, Jan Osvald Pedersen i rezerwowy Tommy Knudsen. Srebro przypadło Szwedom, a brąz Norwegom.

Po 31 latach, w Poznaniu ponownie odbędzie się święto żużla, gdzie zawita czołówka europejskiego speedwaya. Już 15 maja odbędzie się Enea European Team Speedway Championship na stadionie żużlowym „Golęcin”.

Bilety na tę imprezę można kupować w sprzedaży internetowej pod tym linkiem.