fot. Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W najbliższą niedzielę Marwis.pl Falubaz Zielona Góra zmierzy się z Fogo Unią Leszno w kolejnym ważnym pojedynku w PGE Ekstralidze. Gospodarze zamierzają zagwarantować sobie utrzymanie w rozgrywkach, a goście będą chcieli przypieczętować swój udział w fazie play-off. Rufin Sokołowski, były prezes Byków, jest zdania, że większe szanse w tym meczu mają zielonogórzanie, którzy powinni na to starcie być bardziej zmotywowani.

 

Żółto-biało-zielonym pozostały do rozegrania jeszcze dwa spotkania. Jedyną szansą na punkty wydaje się niedzielne starcie z leszczynianami, bo trudno sobie wyobrazić, że Falubaz wywiezie choćby jedno oczko ze Stadionu Olimpijskiego. W przypadku dwóch porażek, cała Zielona Góra będzie musiała trzymać kciuki za wygraną Eltrox Włókniarza Częstochowa w Grudziądzu.

– To spotkanie jest dość trudne do oceny. Po pierwsze w ekipie Unii nie będzie Jaimona Lidseya, a po drugie dla Falubazu jest to mecz z gatunku o być albo nie być. Jeśli władze Falubazu są rozsądne, to wiedzą, że muszą zakładać porażkę Włókniarza w Grudziądzu. Dla leszczynian natomiast to spotkanie aż tak ogromnego znaczenia nie ma. Uważam, że Unia i tak zajmie czwarte miejsce, a to ile zdobędzie punktów jest sprawą drugorzędną. Skoro kierownictwo Unii uznało, że co by nie było, to Lidsey nie pojedzie, to znaczy, że nie ma tak wielkiego ciśnienia na wygranie tego spotkania. Dla nich nie będzie tragedii, jeśli ten mecz przegrają – mówi nam Sokołowski.

Przy braku Australijczyka w zespole Piotra Barona, ciężar zdobywania punktów będzie musiała wziąć na siebie czwórka seniorów. Bez świetnej postawy Jasona Doyle’a, Emila Sajfutdinowa, Janusza Kołodzieja oraz Piotra Pawlickiego, Byki nie mogą liczyć na korzystny rezultat w Zielonej Górze. Sztab leszczynian nie może wymagać bowiem pokaźnej zdobyczy od Szymona Szlauderbacha.

– Moim zdaniem ta czwórka pojedzie bardzo dobry mecz, ale to może nie wystarczyć. Osłabienie brakiem Lidseya jest bardzo dobrze, ale temu Szymkowi Szlauderbachowi też się coś należy. Jeździ ciągle w Rawiczu, a teraz dostanie szansę. Czasem jest tak, że ktoś zaskoczy w takiej sytuacji i zrobi dobry wynik – komentuje były sternik leszczyńskiego klubu.

Dla Sokołowskiego znaczenie może mieć również to, że w szeregach gospodarzy znajduje się wielu wychowanków. Właśnie w nich nasz ekspert upatruje tych zawodników, którzy mogą dołoży arcyważne punkty dla Falubazu.

– Unia na pewno nie puści tego meczu bez walki, ale jak mamy sytuację, że Falubaz musi wygrać, to Unii będzie bardzo ciężko. Nie zapominajmy też, że w Falubazie są zawodnicy, którzy są związani z tym klubem od zawsze. W takiej sytuacji gdy jadą o przyszłość klubu mogą wykrzesać z siebie coś więcej. Poza tym z tyłu głowy w Unii na pewno są play-offy i trzeba uważać na to, żeby nie przytrafiły się kontuzje. Myślę, że Falubaz wygra z bezpieczną przewagą. Nie zdziwi mnie nawet gdy leszczynianie nie dobiją do 40 punktów – stwierdza nasz rozmówca.

Co ciekawe, były prezes Unii uważa, że jak już Byki znajdą się w play-offach, to dobrze jakby od razu trafiły na obecnego lidera rozgrywek. Jego zdaniem, szybkie starcie z Betard Spartą paradoksalnie mogłoby pomóc leszczynianom w wywalczeniu piątego z rzędu tytułu DMP.

– Władze Unii powinny chcieć trafić na Spartę już w pierwszym meczu play-offów. Jeśli ta drużyna po dwóch porażkach w rundzie zasadniczej ogra wrocławian w półfinale, to będzie tak rozpędzona, że już się nie zatrzyma. Z psychologicznego punktu widzenia lepsze byłoby właśnie takie rozwiązanie. Jeśli Unia wygra ze Spartą, to zostanie mistrzem Polski – uważa Sokołowski.