Żużel. Rozmowni prezesi, pewne zaległości i drodzy zawodnicy, czyli klubowe finanse i zarządzanie w Metalkas 2. Ekstralidze

Kilka tygodni temu pisaliśmy na naszych łamach o sytuacji finansowej klubów Krajowej Ligi Żużlowej. Nie spodziewaliśmy się, że tekst będzie cieszył się aż tak dużym zainteresowaniem. Otrzymaliśmy wiadomości od kibiców i działaczy, aby pójść za ciosem i podobnie spróbować  przyjrzeć się finansom, a raczej sytuacji finansowej, w klubach na zapleczu najlepszej ligi świata. Podjęliśmy próbę, choć z przyczyn od nas niezależnych nie wszyscy byli skłonni do rozmowy. Zaznaczamy, że zawodnicy oraz cześć działaczy „donosząc” nam to czy owo zastrzegła sobie anonimowość. 

 

Żużel. Titanic Start Gniezno, czyli jak (nie) płaci się w KLŻ. „To jest katastrofa” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Rozmówców  zapytaliśmy o kilka kwestii. Kluby dostały przede wszystkim pytania o budżet zbudowany na bieżące rozgrywki, a także o to, jak wygląda sytuacja z zaległościami wobec zawodników. „Ankietę” zaczęliśmy od Jerzego Kanclerza. To właśnie o bydgoskim klubie mówi się jako o głównym kandydacie do awansu.

– Całe środowisko wie, jak finansowo wygląda Abramczyk Polonia Bydgoszcz. W niedzielę mamy mecz, w poniedziałek idą faktury. Powiem więcej, co niektórzy już tego samego dnia mają środki na koncie. Szacunek za to, że pisząc taki tekst sprawdza pan u źródła. Co do budżetu, to twierdzę, że wszystkie kluby pierwszoligowe dysponują kwotą w granicach siedmiu milionów złotych. Na to składa się „kasa” z miasta, a także telewizji, która daje obecnie 205 tysięcy złotych. Do tego dochodzą czynniki zmienne, czyli sponsorzy oraz kibice. Wpływy z dwóch ostatnich źródeł zależne są już od operatywności klubowych działaczy. Myślę, że jeśli chodzi o przychody z biletów, to tu różnica między najlepszym, a najgorszym klubem może wynosić w naszej lidze ponad milion złotych. U nas ten budżet klubowy w tym sezonie  jest na poziomie siedmiu milionów netto – mówi nam z Jerzy Kanclerz.

– Pytacie czy Jurek Kanclerz tak faktycznie płaci? Tak. W Bydgoszczy tak jest i w końcu powinniśmy awansować do Ekstraligi. Bydgoszcz to normalny klub w pozytywnym słowa znaczeniu – dodaje menadżer jednego z liderów „Gryfów”.

Wedle dostępnych danych, w okresie 1 listopad 2022 – 31 październik 2023 klub uzyskał przychód w wysokości 7,9 miliona złotych, a wydał 7,6 miliona. Dokładny zysk wyniósł 272 tysiące złotych.

Sternika siedmiokrotnych mistrzów Polski zapytaliśmy również o to, co najbardziej irytuje go w obecnym systemie rozgrywek. Także pod kątem organizacyjnym. Głównodowodzącego ekipą z Bydgoszczy mocno irytowała forma walki o medale, która zostanie zmieniona w sezonie 2025.

– Formułę play-off oczywiście mogę przyjąć, ale kwestia „lucky loosera” była kompletnie nietrafiona. Z nią się nie zgadzam. Czwartym zespołem w półfinałach powinien być zespół, który był najwyżej po rundzie zasadniczej w tabeli.  Podobnie sprawa meczy rewanżowych rozgrywanych o jednej porze. W piłce nożnej łatwiej to wyegzekwować, aniżeli w żużlu. Są różne warunki na różnych torach i nie da się tego idealnie ułożyć. W ogóle uważam, że wszystkie zmiany w regulaminach winny być wprowadzane z wyprzedzeniem, a nie z sezonu na sezon. Działacze powinni mieć czas, aby się na nie przygotować. Chcemy zagranicznego juniora, to w porządku, ale powiedzmy teraz, że wprowadzamy go, załóżmy, od sezonu – dodaje szef ekipy znad Brdy, który klubem zarządza wraz z synami.

Kolejny klub na naszej liście „do wydzwonienia” to #OrzechowaOsada PSŻ Poznań. Przebywający na urlopie prezes Jakub Kozaczyk bez chwili wahania opowiedział nam o tym, jak kwestie finansowe wyglądają w ekipie Skorpionów. Warto dodać, że oprócz niego środki na klub łoży również Artur Banach, właściciel firmy Invest House, w przeszłości sponsor Startu Gniezno.

– Jeśli chodzi o budżet w sezonie 2024, to jedziemy ligę za 5 milionów netto. Nasze płatności? Mamy za sobą dwanaście spotkań, a zapłacone mamy za jedenaście. Jednego brakuje. Z prostej przyczyny. Nie ma mnie obecnie w Polsce. Przebywam na urlopie – mówił nam sternik klubu przed kilkunastoma dniami.

Czy zatem w opinii szefa ekipy ze stolicy Wielkopolski to tylko zawodnicy są odpowiedzialni za bardzo wysokie stawki nawet na drugim szczeblu rozgrywkowym? – To prezesi płacą za dużo, a nie zawodnicy chcą za dużo. Sprawa jest jasna. Gdyby kluby płaciły do kwoty X, to kwotę X, a nie więcej otrzymaliby zawodnicy. Ci ostatni biorą po prostu tyle, ile dają prezesi. To proste – podsumowuje sternik wielkopolskiego klubu.

W mediach i nie tylko od wielu sezonów pojawiają się informacje o problemach finansowych w klubie z Gdańska. Ekipa Energi Wybrzeża znalazła się w bardzo niepewnym punkcie swojej historii, bo jest o krok od spadku do Krajowej Ligi Żużlowej. W klubie dopytywaliśmy o kwestie związane z budżetem i ewentualnymi zaległościami, ale gdańszczanie postanowili nie udzielać komentarza.

Żużel. To największy niewypał transferowy. Chcą go postawić na nogi na play-offy – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

– Sprawa finansów w Gdańsku jest złożona. W tym sezonie ponownie „wiesza się psy” na Tadeuszu Zdunku, ale mało kto wie, że tak naprawdę zarówno on, jak i Mariusz Kędzielski, który miał duże wpływy do sezonu 2023, obecnie nieco od tych spraw się odsunęli. Wymóg posiadania spółki sprawił, iż obecnie obok Tadeusza Zdunka na klub mają wpływ jeszcze dwie firmy i to jedna z nich wydaje się rządzić gdańskim żużlem w tym sezonie. Na ten moment, kiedy rozmawiamy, mam zapłacone za… trzy odjechane mecze, a doskonale wiesz, że było ich zdecydowanie więcej. Kiedy reszta? Nie wiem. To niech wystarczy za cały komentarz do finansowej sytuacji. Mówi się jeszcze o tym, że ma spłynąć kasa z miasta i sponsora tytularnego. Będzie zapewne tak, jak zwykle, że na koniec sezonu pan Zdunek wszystko dosypie od siebie. I tak w koło Macieju. Kibiców coraz mniej, sponsorzy się za bardzo do klubu nie garną, a z tego co mi wiadomo, miasto też już coraz  mniej przychylnie patrzy na funkcjonowanie klubu. Szkoda, bo to jest miejsce, gdzie żużel może mieć swoje miejsce. Z tego co wiem, Tadeusz Zdunek chce teraz wykupić wszystkie udziały w klubie, a co dalej będzie tego nie wiadomo – mówi nam anonimowo jeden z aktualnych zawodników Wybrzeża, który jak widać sprawami finansowymi w klubie mocno się interesuje.

Inne światło na sytuację w Gdańsku rzuca kolejny rozmówca. – Prawda jest taka że Tadeusz Zdunek przez lata nie do końca miał pojęcie o tym, co się w klubie działo. Klubem i finansami rządziła „szara eminencja”, człowiek dobrze znany w Gdańsku. Ile on musiał zarobić, że dom postawił? Też słyszałem, że Tadeusz Zdunek chce przejąć akcje innych udziałowców, ale moim zdaniem robi to tylko i wyłącznie po to, aby mieć jako jedyny kontrolę nad całym klubem, gdyż pewne pytania stały chyba niewygodne… W Gdańsku zresztą opowiada się taką historię jak to prezes wziął zawodników na rejs. Jak odpłynęli, to jeden z zawodników miał w luźnej atmosferze zapytać o zaległości. Prezes popatrzył przed siebie, kazał zrobić to samo rozmówcy  i spytał czy zawodnik widzi jak daleko odpłynęli od brzegu i ile kosztowało go paliwo. Potem miało paść: „tyle mniej więcej byłem ci winien, więc jesteśmy kwita”. Nie wierzę, że jak Gdańsk spadnie, to Tadeusz Zdunek odejdzie. On za długo w tym klubie siedzi, aby to zostawić. Bajki pisane przez jeden z sensacyjnych portali o jakieś grupie chcącej przejąć władze trzeba traktować z dużym przymrużeniem oka – dodaje osoba związana z gdańskim klubem.

W tym samym, co wspomniana na początku Polonia Bydgoszcz okresie Wybrzeże Gdańsk zyskało 4,2 miliona, a wydało 4,3 miliona. Podana w dokumentach strata łączna wynosi 683 tysiące złotych. Z pewnością w tym wypadku w oczy rzuca się relatywnie mały w porównaniu z Bydgoszczą budżet klubu w sezonie 2023. Tym bardziej, jeśli pod uwagę weźmiemy fakt wielkości Gdańska oraz całego Trójmiasta. Czyżby na Wybrzeżu kończyła  się moda na żużel?

Kolejny klub na liście do sprawdzenia  to drużyna z Krosna. W ostatnich latach utarło się przeświadczenie, że Cellfast Wilki regularnie płacą za wykonaną pracę. Prezes klubu, Grzegorz Leśniak ku naszemu zaskoczeniu, nie znalazł jednak czasu, aby odpowiedzieć na pytania, gdyż… jego zespół miał wówczas zgrupowanie i szykował się do arcyważnego spotkania. Zachowania prezesa komentować nie zamierzamy. Nadmienimy tylko, że jako były dziennikarz Grzegorz Leśniak uznał za niegrzeczny oraz dziecinny fakt, iż prosiliśmy go o szybkie odpowiedzi z racji pisania artykułu. „Zapomniał wół jak cielęciem był”. Nie spodziewaliśmy się, że odpowiedzi na pytanie jaki klub ma budżet i czy ma zaległości wobec zawodników prezes zarządzający klubem nie ma w głowie.  Jedno co rzuca się od dłuższego czasu w „oczy”, to coraz częstsze stwierdzenia, że szef klubu przestaje odpowiednio szanować niektórych, mniejszych sponsorów.

– Pewnych zasług Grzegorzowi odmówić nie można, ale pamiętać należy, że jest Cellfast, z którym z racji wspólnych „szkolnych” lat Grzegorz dobrze żyje. W Krośnie musi być dobrobyt totalny. To mówię akurat  trochę żartem. Znam bowiem firmę, która chciała wesprzeć żużel, ale po kwocie „rzuconej” przez klub za samo wejście w grono sponsorów dała sobie spokój. Inna sprawa, że samego Grzegorza prezesura też nieco zmieniła jako człowieka – mówi nam osoba związana w niedalekiej  przeszłości z krośnieńskim żużlem.

Z Krosna przenosimy się nie tak daleko, bo do klubu z Rzeszowa, czyli beniaminka Metalkas 2. Ekstraligi. To tu przed sezonem zakontraktowano między innymi Nicki Pedersena. Co niektórzy mieli wtedy obawy czy wydatkom sprosta „kasa” beniaminka zaplecza Ekstraligi

– Jeśli chodzi o tegoroczny budżet, to szacujemy go na osiem milionów złotych. Płacimy przeważnie 1-2 dni po meczu. Na ten moment jesteśmy na zero i tak kluby sportowe powinny funkcjonować. W każdej firmie, a klub poniekąd też nią jest płynność finansów winna być zachowana. To podstawa i  nie widzę w tym nic nadzwyczajnego.  Nie wyobrażam sobie, aby Stal miała pod moim sterem inaczej funkcjonować. Wszystkie wydatki, które nas czekają do końca sezonu  mamy również już zabezpieczone. Systematycznie, ale nie na „wariata” chcemy po latach odbudowywać rzeszowski speedway  – krótko i konkretnie informuje nas Michał Drymajło.

Prezes rzeszowskiego klubu dodaje również, że wynagrodzenia dla zawodników startujących na zapleczu PGE Ekstraligi są w jego odczuciu za wysokie. – Jaki jest rynek i jakie stawki mają w swoim wyobrażeniu zawodnicy, to doskonale wiemy. Ja zgodziłbym się z tym, że zarobki są za wysokie. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Poziom zawodnika który ma średnia 1.8 w pierwszej lidze jest zbliżony do poziomu zawodnika Ekstraligi ze średnia 1.3. Problem jednak jest taki że zawodnik startujący w pierwszej lidze kosztuje klub załóżmy X a zawodnik  który miałby zejść klasę rozgrywkową niżej już X razy 2 – dodaje szef ekipy ze stolicy Podkarpacia.

Żużel. Widziane zza Odry. Witold pierwszy wielki. Czas olśnienia? (FELIETON) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Mało konkretów jest na temat zespołu z Rybnika. – Na temat płatności nie będę się wypowiadał. Nie chcę robić tego ani anonimowo, ani oficjalnie – tak odpowiedział nam jeden z aktualnych  zawodników. Głosu prezesa ROW-u Rybnik również nie mamy, gdyż ten akurat od lat z naszą redakcją nie rozmawia. Pytania zostały wysłane do klubowego biura, jednak odpowiedzi  w ciągu dwóch tygodni nie otrzymaliśmy.

– Rybnik rządzony jest, jak wiadomo, jednoosobowo jak w monarchii absolutnej. Prezes zawsze w ten lub inny sposób (śmiech -dop.red)  z płatnościami jest na czas. Pytanie jest jedno. Czy na pewno ROW  dostanie obiecaną kwotę od sponsora tytularnego, czyli firmy INNPRO? Z umowami sponsorskimi, jak wiadomo, różnie bywa. Mówiło się o 600-700 tysiącach. Prezes ostatnio ze „słynnym” menadżerem paru zawodników zajął się ponoć też  tuningiem. Ponoć sprowadzali młodzieży jakieś  silniki, które miały być gwarantem lepszego  wyniku. Pomysł dobry, problem jest jednak taki, że one wcale nie jechały  tak, jak miały jechać. Resztę można sobie dodać. Jak ostatnio słyszałem, Panowie już przyjaciółmi nie są i „menadżer” ma zakaz otrzymywania opaski upoważniającej do przebywania w parkingu. O co jednak dokładnie im  poszło? Nie wiem. Obojętnie jednak z której strony by nie patrzeć, ten żużel w Rybniku wciąż jest. Ani się nie cofa, ani rozwija. A plotki o tym, co się dzieje wewnątrz klubu, to tylko plotki. Nikt otwarcie nic nie powie, bo się chyba, tak myślę, boi. Są osoby w życiu, które najpierw mienią się twoim przyjacielem, później podłożą jakąś „świnię” i od tego momentu maja na ciebie haka, gdybyś podskoczył. Kiedyś słyszałem, że po latach pracy odszedł jeden z działaczy. Dziwnym trafem w bardzo krótkim czasie „przypadkiem” spadły na niego niemal wszystkie możliwe kontrole Przypadek? Może tak, a może nie. To układ zamknięty, ale póki co funkcjonuje – mówi nam osoba związana w przeszłości z klubem z Górnego Śląska.

Wedle sprawozdania za okres listopad 2022 – październik 2023 rybnicki klub uzyskał przychód w wysokości 7,3 miliona złotych, koszty wynosiły 7,2 miliona. Tym samym spółka, co podkreślić należy, podobnie jak ta w Bydgoszczy  jest rentowna. Podany w dokumentach zysk to ponad 120 tysięcy złotych.

W czwartek mieliśmy z kolei trzęsienie ziemi w Łodzi. Witold Skrzydlewski zamienił słowa w czyny i ostatecznie zdecydował, że odchodzi z żużla. Kibice zastanawiają się zatem, w jakim składzie i czy w ogóle zespół przystąpi do przyszłorocznych rozgrywek. Na ten moment wiadomo tyle, że Orła można kupić „za złotówkę”. Prezes Orła wyjawił, że są pewne poślizgi w wypłatach, lecz jednocześnie zadeklarował, że będzie przekazywał klub bez jakichkolwiek długów, a zawodnicy mogą być spokojni, że wszystkie swoje pieniądze otrzymają. Biznesmen zdradził także, ile w tym sezonie wyda na żużel z własnej kieszeni.

– Do 24 lipca klub miał wydatków na ponad 7 milionów. Wpływów zaś wyszło ponad 3 miliony. Łatwo policzyć, że już teraz moja rodzina musi wyłożyć 4 miliony żeby wyjść na „zero”, a jeszcze dojdzie pewnie z milion. Żużlowcy zwariowali z cenami. Jeśli chodzi o bieżącą sytuację, część zawodników nie ma zapłacone za dwa spotkania. Mamy również zobowiązania w stosunku do Oskara Polisa, ale to złożony temat. Wysłaliśmy do zawodników oświadczenia, w których uspokajamy, że na pewno zostaną rozliczeni. Zapewniam, że w momencie oddania klubu w inne ręce, nie będzie żadnych zobowiązań – powiedział Witold Skrzydlewski.

Liderem tabeli ligowej jest na tę chwilę zespół Arged Malesy Ostrów Wielkopolski. Ostrowianie przed sezonem nie kryli się ze swoim ambitnym celem, którym jest powrót do PGE Ekstraligi. Wymieniono niemal cały skład, ale transfery Gleba Czugunowa, Chrisa Holdera czy Frederika Jakobsena okazały się bardzo dobrymi ruchami. Jak zatem ta ekipa wygląda pod kątem finansowym?

– Zakładaliśmy budżet dziesięciomilionowy, ale on będzie niewystarczający. Będzie trzeba dodatkowych funduszy, aby ten budżet zamknąć – mówił niedawno w Kurierze Ostrowskim Mariusz Staszewski. Dopytywany przez nas o ewentualne zaległości szkoleniowiec, zasiadający również w zarządzie klubu, mówił o niewielkich poślizgach. – Drobne zaległości są, one zawsze na tym etapie sezonu się pojawiają – krótko odpowiadał.

– Zaległości są drobne mówi Mariusz? Dodam tylko, że zależy w czyim przypadku. Nie wiem czy faktycznie takie drobne, ale zarząd na pewno w odpowiednim terminie je ureguluje. Płacenie po czasie to już zwyczaj w większości polskich klubów – komentuje jeden z zawodników klubu z Ostrowa.

Jak więc widać, sytuacja w klubach pierwszoligowych, w porównaniu do tych z klasy najniższej wydaje się być pod kontrolą. Pytanie jednak co stanie się wtedy, gdy innym hojnym prezesom, podobnie jak Witoldowi Skrzydlewskiemu, wyczerpie się miłość do czarnego sportu.

Żużel. Były prezes komentuje odejście Skrzydlewskiego! „Nie dziwię się, że nie wytrzymał” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

– Na pewno wygląda to o niebo lepiej, aniżeli w Krajowej Lidze Żużlowej, ale też mnie osobiście wielkim optymizmem nie napawa. Parę klubów funkcjonuje tylko dzięki miłości paru osób do żużla. Niech taki Poznań znudzi się Kubie Kozaczykowi, to nie wiem czy znajdzie się godny następca. On sporo pieniędzy swoich ładuje w żużel. Dla mnie to wielki pozytyw, że niedawny beniaminek i najgorszy klub w Polsce startuje w Metalkas 2. Ekstralidze i płaci regularnie. Co poza tym? Jakoś boomu na żużel w tak dużej aglomeracji nie ma. Podobnie w Rzeszowie. Te dwa  kluby opierają się na „kasie” jednej czy dwóch osób. Ich zabraknie i co dalej? W Gdańsku może po odejściu Zdunka ktoś się w końcu za to weźmie – mówi nam jeden z ekstraligowych prezesów.

Sporo można mówić o polityce decydentów w tym sporcie. Witek Skrzydlewski rezygnuje, różnie może być w Gdańsku. Pytanie dokąd to wszystko nas prowadzi. Ceny sprzętu idą w górę, zarobki w górę. Mieliśmy rozwijać młodzież, bazować na wychowankach. Myślę, że jak wkrótce wszyscy – podkreślam wszyscy – działacze klubowi i działacze centrali nie zaczniemy ze sobą rozmawiać i szukać podkreślam wspólnie  środków do poprawy, to za parę lat niestety polski żużel może ograniczać się do wielu zespołów mniej, aniżeli mamy w tej chwili. Boję się, aby to wszystko się systematycznie nie zwijało i za parę lat nie pozostał amatorski żużel jako zabawa dla prawdziwych zapaleńców. Musimy zrobić coś, aby działacze „biznesmeni” nie odchodzili z tego sportu i tyle – podsumowuje  Jerzy Kanclerz.

ŁUKASZ MALAKA, współpraca redakcyjna: BARTOSZ RABENDA, KUBA MRÓZ