Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Robert Kużdżał – niegdyś zawodnik, później, w dobie kryzysu – kierownik drużyny, dziś nie jest związany z tarnowskimi Jaskółkami. Sytuację wokół klubu obserwuje z troską, lecz przyglądając się jej z zewnątrz. Bywa, że z takiej perspektywy widać więcej i ostrzej. Jakie refleksje ma po ostatnich wydarzeniach związanych z jaskółczym gniazdem? Przekonajmy się…

 

***
Od autora: Chocholi taniec w Weselu Stanisława Wyspiańskiego – monotonna melodia sprawia, że uczestnicy wesela tańczą, jakby byli pogrążeni w głębokim śnie. Wykonują gesty bez znaczenia i nie kierują się żadną logiką w tym co robią. Bezwolnie podążają za melodią, która prowadzi ich ku bierności. Chochoł posuwa się do tego, że nakazuje Jaśkowi zabrać wszystkim kosy i szable, by pozbawić ich możliwości działania. Zaprzepaściło to nadzieje na zryw, którego inicjatorem był Wernyhora.
***

Źle się dzieje w państwie duńskim. Dlaczego jaskółki tak nisko latają?

Jeżeli chodzi o wynik sportowy, to jestem mocno zaskoczony. Na papierze skład wyglądał na walkę o awans. Niestety jest inaczej. Same nazwiska, ale też sprzęt – nie jadą. Najwyraźniej na ten moment nie działa kilka innych rzeczy, które mają wpływ na wyniki.

Gdyby jednak te nazwiska choć raz wystąpiły w komplecie, sytuacja klubu mogłaby być zgoła inna?

Przez chwilę brakowało Iversena, teraz nie ma Tungate’a, ale rezultaty, przede wszystkim jazda, styl w jakim Unia Tarnów przegrywa, odbiega nawet od tych osłabień. To nie były i nie są na tyle poważne ubytki, żeby aż tak przegrywać kolejne mecze.

Tym trzecim liderem miał być Paweł Miesiąc?

Obok zawodników potrzebne są też inne rzeczy, które scalają zespół, które pozwalają chłopakom spokojnie patrzeć w sezon. Jeżeli tuż przed rozpoczęciem rozgrywek mówi się oficjalnie o braku pieniędzy dla Pawła, to jest to jasny sygnał dla pozostałych, że tutaj nie dzieje się dobrze.

Parę miesięcy temu wspominałeś, że błędem Tarnowa jest opieranie finansów na jednym, głównym sponsorze, a jednocześnie zaniedbywanie relacji z tymi mniejszymi?

To rzeczywiście było błędem, ale narastało przez wiele lat. Myślę, że nie tylko prezes Sady, ale także poprzedni włodarze klubu pozwalali sobie na pewne rozluźnienie, mając zapewniony komfort finansowy. Co roku Azoty przeznaczały pulę pieniędzy dla klubu. Bardzo dużych pieniędzy, bo to były ogromne środki i wkradł się rodzaj rozleniwienia. Mam wrażenie, że odsunięto drobnych sponsorów, przeznaczających na żużel 10, czy 20 tysięcy złotych. Nie zadbano do końca o właściwe relacje i teraz ta sytuacja się mści. Duży sponsor rezygnuje i nie ma nic. Tu do końca się nie wycofał, ale mocno ograniczył środki.

Mimo to Unia wydaje się łakomym kąskiem, bo zaczynają się swoiste targi o przejęcie kontroli nad klubem?

Tylko gra toczy się nie o to by poprawić wyniki, by Unia utrzymała się w lidze, ale li tylko o przejęcie władzy. Mnie to wygląda na jakiś chocholi taniec, niż świadome, zaplanowane działanie dla dobra drużyny. Trzeba ratować zespół, a ja boję się, że pod dywanem z napisem Unia Tarnów jest zbyt wiele zamiecionych trupów. Moim zdaniem żadna zmiana na szybko nie jest w stanie tego uratować.

Mówi się też, że dyrektorem marketingu w klubie został zawieszony w czynnościach policjant?

Nie znam człowieka ani jego problemów, ale wiem, że tak jest. Co mogę powiedzieć? Myślę, że przy sporcie powinni pracować ludzie, którzy mają albo doświadczenie biznesowe, albo sportowe, a nie z przypadku.

Prezes Sady nie odbiera telefonów. Chowa głowę w piasek, zapominając, że w ten sposób wypina inną część ciała?

Szczerze mówiąc nie chciałbym być teraz w skórze Łukasza Sadego. Mężczyznę można jednak poznać po tym, jak tego rodzaju ciosy przyjmuje. Sądzę, że dla własnego dobrego wizerunku i podbudowania nadwątlonej opinii o klubie, warto by się spotkać z prasą, z ludźmi i przedstawić stanowisko. Coś na kształt raportu o stanie państwa. Każdy uprawia własną politykę, a czy ta jest dobra, to już nie mnie oceniać.

Zapytam wprost. Prezes Sady rządzi w Unii, czy tylko tam jest?

Nie wiem. Nie jestem na tyle blisko, by wygłaszać aż tak daleko posunięte wnioski. Jest prezesem, odpowiada za klub, a nad nim jest rada nadzorcza, która również powinna trzymać rękę na pulsie i rozliczać podwładnego z wykonania zadań. Klub jest tak skonstruowany, że to rada nadzorcza powinna kontrolować działania, a prezes jest osoba wykonawczą. Tylko i aż. Owszem. Decyduje o kontraktach, o rozdziale pieniędzy i ten budżet musi się spinać. W Tarnowie nie spina się od lat. Ten balonik urósł do gigantycznych rozmiarów i w każdej chwili może pęknąć. Mam nadzieję, że nie zakończy się roczną karencją dla Unii Tarnów.

Jaskółki wysforowały się na czoło kandydatów do spadku. Sportowo jest bardzo źle?

Niestety tak to wygląda, tylko ciężko winić wyłącznie chłopaków. Jeżeli pracując dla kogoś nie widzisz zapłaty, albo musisz chodzić i prosić o parę groszy żeby dojechać na zawody, długo czekając, to nie pomaga w myśleniu o żużlu ani planowaniu czegokolwiek. Sytuacja jest ciężka nie tylko dla zawodników, ale też pracowników klubu. Kiedy brakuje pieniędzy każdy zaczyna myśleć o swojej przyszłości. Ludzie w Tarnowie są w szoku. Po latach sukcesów, coś takiego. To nie jest związane tylko ze słabym wynikiem sportowym. Wielu zdaje sobie sprawę, że to jest ten etap dla klubu, który może się źle skończyć.

Tylko w Tarnowie żużel w zasadzie nie ma konkurencji.

Myślę, że jest to numer jeden i potem długo nic. Tym bardziej zaskakuje, iż miasto, które może nie jest olbrzymią aglomeracją, ale liczy ponad 100 tysięcy mieszkańców, pozwala sobie, by jedyna sekcja, która je reprezentuje wygląda tak a nie inaczej. To zastanawiające.

Wcześniej były jednak takie nieśmiałe sygnały, że w Unii nie dzieje się najlepiej?

No tak, tylko prezes tłumaczył: „Poczekajcie. Wejdzie kolejna transza z Azotów. Uregulujemy”. Z tego co wiem, zaszłe zobowiązania spłacano z wpłat na nowy sezon i to się stopniowo nawarstwiało. Dziura była coraz głębsza. Zapewne gdyby transza z Azotów nie została zmniejszona, pozwoliłoby to ponownie załatać budżet i pospłacać zawodników. Tylko takiego tąpnięcia zawsze należy się spodziewać. Jeżeli prowadzisz biznes, jesteś za coś odpowiedzialny, to bezwzględnie musisz przewidywać, że kiedyś może zdarzyć się krach. Stało się i pytanie w tym momencie brzmi: Co dalej? Zawiesić sekcję?

Tylko sezon jeszcze się nie skończył. Może jakiś cud?

Cud może zdarzyć się raz, przez przypadek. Przy tym nie chodzi tu tylko o ten trwający sezon. Pytanie dotyczy przyszłości klubu. Być może uda się zakończyć rozgrywki z niewielkim długiem, w co osobiście wątpię, tylko to wciąż niczego nie rozwiązuje. Kolejni zawodnicy przychodząc do Tarnowa, będą chcieli znacznie więcej, za ryzyko. Są kluby z dobrą marką, które nie płacą gigantycznych pieniędzy, ale regulują zobowiązania solidnie i terminowo. Czasem wręcz zawodnik woli zgodzić się na nieco niższą stawkę, bo wie że klub jest wiarygodny. Tutaj mamy odwrotną sytuację. Póki Azoty wspierały mocno żużel, zawodnicy wiedząc, że za plecami stoi duży sponsor, chętnie tu przychodzili. W tym momencie puszczamy sygnał na Polskę – leżymy. Tak to niestety wygląda.

Podsumujmy więc czarny scenariusz. Unia zostaje zdegradowana i ma przystąpić do rozgrywek drugoligowych – co wtedy? Da radę?

W mojej ocenie nie ma takiej możliwości. Jeżeli Unia spadnie na dno, z długiem jeszcze ekstraligowym, to te kwoty należy pomnożyć przez trzy, bo takie są realia. Dla klubu drugoligowego to będzie kosmiczne zadłużenie. Z czego drugoligowiec miałby spłacać zobowiązania zaciągnięte przez ekstraligowca, wziąwszy przy tym kolosalną różnicę w dochodach na tych poziomach rozgrywek?

No i pytanie jak zachowa się główny sponsor w takiej sytuacji?

Już ograniczył finansowanie. Sponsor jest związany z miastem od lat. W grę wchodzą także pewne sprawy polityczne. Nie wierzę do końca, żeby całkowicie zamknął kurek. Tylko każde zmniejszenie, nawet o kilkanaście procent, rodzi następne problemy. Powtórzę – nie chcę być w skórze Łukasza Sadego, ale pora uderzyć się w pierś, rozliczyć i nazwać dlaczego tak się stało.

Jakiś pomysł, światełko w tunelu? Zmieniamy szyld i jedziemy dalej?

Jeżeli nie zdarzy się cud, to przy spadku widzę tylko budowanie klubu żużlowego od podstaw, począwszy od sezonu 2023. Po karencji. Żaden sponsor nie weźmie na barki długu, który narastał przez lata. Postaw się w sytuacji potencjalnego darczyńcy. Masz firmę i chcesz wyłożyć środki na żużel. Zdecydujesz się wiedząc, że spłacasz zaległości sprzed lat? Ludzie chcą dać pieniądze i widzieć namacalny efekt, a nie pokrywać stare długi. Takie mam wrażenie.

Z drugiej strony przykład Bydgoszczy i Polonii za czasów Władysława Golloba, pokazuje, że można inaczej, kosztem jednak kilkuletniego obniżenia wyników?

Dam ci jeden przykład, z okresu kiedy byliśmy w bardzo podobnej sytuacji. Zmarł wieloletni menadżer Szczepan Bukowski. Prezesem został Paweł Pawłowski. Przed sezonem Paweł poprosił mnie o pomoc. W klubie dowiedziałem się, że długi wynoszą około 2,5 miliona. Istniał dług i praktycznie nie było składu. To był styczeń, więc na rynku nie mieliśmy niemal nikogo. Był co prawda Rune Holta, ale chcąc wykorzystać sytuację strzelił kwotą zaporową. Stwierdziłem wtedy, że jeżeli mamy przetrwać, to musimy spaść z ligi, albo utrzymać się  tylko jakimś cudem, ale pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić to wyprostować finanse. Skończyło się spadkiem w 2008 roku, tylko jechaliśmy drużyną skleconą za grosze. Na koniec sezonu zobowiązania spadły do 250 tysięcy – praktycznie w rok zostały zredukowane niemal do zera. Kosztem wyniku sportowego naturalnie. W tym momencie Zakłady Azotowe widząc, że klub jest oddłużony weszły z kolejną transzą. Stopniowo żużel znowu się odbudował. I sportowo i finansowo. Może w ten sposób. Tylko teraz to już byłby najniższy szczebel, a zobowiązania jak na ten poziom – ogromne. Tamtą sytuację przypłaciłem nerwami, zdrowiem i nie mam ochoty ponownie pchać się do tej rzeki. Jeżeli jest ktoś tak odważny, że to zrobi, to ja chciałbym go widzieć w klubie.

No tak, tylko czy jest ktoś komu zależy na klubie, na wyniku, czy gra toczy się o inne cele?

Nie mam pojęcia. Moje informacje pochodzą tylko od ludzi z którymi się spotykam. To są prywatne rozmowy. Być może mylę się w swoich ocenach, bo nie znam stanu finansowego Unii u źródła. Zaznaczam więc wyraźnie – to są tylko i wyłącznie moje opinie na ten temat.

Tylko trudno doszukać się w nich optymizmu.

Informacje płyną takie, że trudno patrzeć na to optymistycznie. Stadionu praktycznie nie ma. Obiekt popada w ruinę. Nikt nic nie robi, żeby nawet jakoś o niego zadbać. Doraźnie. Opowieści o wybudowaniu, na bazie istniejącego, nowego stadionu, to raczej nie dla rozsądnych. Trzeba małymi kroczkami, a tego się nie czyni. Sponsorzy, których zaprosisz na tę ruinę, nie będą chętni żeby wyłożyć ogromne pieniądze widząc, że obiekt zarasta chwastami i nawet nie ma kto wypielić. Jeżeli zobaczyłbym, że mimo biedy, ktoś o to dba, coś jest odmalowane, odnowione, zrobione – spojrzę łaskawiej. Rozumiem – jest biednie, ale starają się na miarę możliwości. Już zyskujesz przychylność. Kiedy jednak widzisz wszechobecny marazm i grę o stołki, to jak masz przeznaczyć na to pieniądze? Żeby ktoś pobawił się kosztem twoich finansów w żużel i kolejny rok twierdził, że na razie chce przetrwać? Przetrwać ale co, albo do kiedy? Nie ma planu na stadion, pomysłu. Nie ma pieniędzy, na stadion też. Ministerstwo odrzuca kolejne projekty. Rząd odmawia miastu dofinansowania, to co teraz? Mamy zamknąć żużel w Tarnowie? Jeśli chcemy przetrwać, to z jakimś planem, pomysłem na przyszłość. Nie tylko dla zachowania swoich pozycji i wpływów, najlepiej za cudze pieniądze. Mamy pojechać do Zakładów Azotowych, poprosić o 4 miliony, stwierdzając, że tylko chcemy pojeździć i przetrwać? To nielogiczne.

Jest ktoś, kto może przerwać tę niemoc?

Liczę na to, że tak. Są tu ludzie od lat związani z Unią, którzy chcą dobra tarnowskiego żużla i mogą się w to przedsięwzięcie mocniej zaangażować. Tylko czasami głową muru nie przebijesz.

Funkcjonuje zamknięty układ lokalny?

Ty to powiedziałeś (śmiech).

Dziękuję za rozmowę i do usłyszenia w lepszych czasach…

Ja również dziękuję. Trzymajcie się wszyscy.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI