Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Swoistego rekordu, jednak nie na torze żużlowym, dokonał Australiczyk Sam Masters. Zawodnik powrócił do swojego domu po prawie… dwóch latach nieobecności. 

 

Po zakończeniu ubiegłorocznego sezonu na przeszkodzie w powrocie do domu stanęły obostrzenia pandemiczne. W tym roku było już zdecydowanie łatwiej. 

– Wylecieliśmy do Australii na trzy miesiące. W regionie, do którego przylecieliśmy nie jest wymagana kwarantanna, zakończyło się na testach. Oczywiście, że po tak długiej nieobecności stęskniłem się za rodziną i słoneczna pogodą – mówi Masters dla Speedway Star. 

Pomimo faktu, że w Australii zawodnik dysponuje sprzętem nie jest wcale pewne, że podczas trzech kolejnych miesięcy będzie okazja do poważnego ścigania. – Sprzęt mam i to nie jest problem. Nie wiadomo czy i jakie imprezy dojdą ostatecznie o skutku. Być może skończy się tak, że pościgam się ponownie dopiero w Anglii – podsumowuje zawodnik Kolejarza Rawicz.