Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielę na stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim odbędzie się pierwszy półfinał PGE Ekstraligi. Moje Bermudy Stal Gorzów zmierzy się na własnym owalu z Motorem Lublin. Do składu gospodarzy po kontuzji wraca trójka zawodników – Martin Vaculik, Szymon Woźniak i Kamil Nowacki. Kibice zastanawiają się w jakiej dyspozycji są żużlowcy przed najważniejszymi meczami sezonu.

 

Cała trójka reprezentantów żółto-niebieskiej drużyny od środy trenowała na „Jancarzu”. Najwięcej przejechanych kółek po rekonwalescencji ma Słowak, który już w minionym tygodniu trenował na torze w Żarnowicy.

Drugi pod względem średniej najskuteczniejszy zawodnik nadwarciańskiego klubu zapewnia, że jest zadowolony ze swojej dyspozycji po urazie obojczyka, którego doznał podczas Grand Prix w Lublinie. – Czuję się dobrze. Cieszę się, ze mogłem wrócić do treningów już tydzień temu. To były treningi na zasadzie próby, czy wszystko jest ok. To nie było długie trenowanie, ani nic w tym stylu, bo każdy dzień po kontuzji jest bardzo ważny. Im dłużej kontuzję można doleczyć w spokoju, tym bardziej wychodzi to na plus – powiedział na konferencji prasowej Martin Vaculik.

– Nie chciałem zbyt mocno obciążać obojczyka. Wyjechałem z 4-5 razy na tor i czułem się na tyle dobrze, że później zacząłem próbować różnych silników i ustawień. Zdarzyło się nawet, że miałem dwa motory na torze. Tak naprawdę nie czułem nic i z tego się cieszę. Trening to coś innego niż mecz, ale po tym jak czułem się na treningu jestem bardzo optymistycznie nastawiony do zbliżającego się meczu, bo wiem, że ten okres bardzo dobrze wykorzystałem na rehabilitację i treningi. Zrobimy wszystko, żeby osiągnąć, jak najlepszy wynik i na pewno damy z siebie wszystko na torze – dodał.

Nieco później treningi wznowił Szymon Woźniak, który pauzował z powodu urazu lewej ręki po upadku w meczu ligi szwedzkiej. Wychowanek bydgoskiej Polonii odkładał w czasie wyjazd na tor, aby zbyt wcześniej nie zacząć forsować kontuzjowanej dłoni. – Czuję się całkiem nieźle. Wiadomo, że odwlekałem ten mój powrót na tor w uzgodnieniu z lekarzem prowadzącym. Przy tego typu kontuzjach każdy dzień odpoczynku jest na wagę złota. Chciałem spróbować pojeździć już we wtorek, ale pogoda na to nie pozwoliła. Na szczęście udało się wyjechać w środę. Teraz muszę zbilansować ten mój czas treningowy, którego bardzo potrzebuję, ale nie mogę zapominać też o regeneracji. Mam sztab ludzi i plan zabiegów, którzy pomogą mi w tym, żeby moja kontuzjowana ręka była w niedzielę w jak najlepszej formie – mówił 28-latek.

Indywidualny Mistrz Polski z 2017 roku zdaje sobie sprawę, że ciężar walki w Stali spoczywa na czwórce liderów, ale nie ukrywa, że liczy na wsparcie formacji juniorskiej. – W dużej mierze wynik opiera się na naszej czwórce. Oczywiście bardzo liczymy na wsparcie juniorów, którzy wreszcie mogą wystąpić w pełnej obsadzie i z tego bardzo się cieszymy. Wiktor i Kamil będą mogli nas wesprzeć. Nie jesteśmy drużyną, która będzie wygrywała 60:30, bardziej jesteśmy drużyną, która w meczu u siebie, czy na wyjeździe jest w stanie zrobić 46 punktów i taki jest cel. Zostały nam cztery mecze, w nich musimy zdobyć po 46 punktów i wtedy będziemy bardzo szczęśliwi – zakończył żużlowiec z Tucholi.

Przed podopiecznymi trenera Stanisława Chomskiego bardzo trudne zadanie – gorzowianie myśląc o awansie do wielkiego finału najlepszej żużlowej ligi świata muszą wygrać u siebie z Motorem różnicą minimum 10 „oczek”, aby za tydzień pojechać do Lublina bez większej presji. Nie będzie to łatwe, Koziołki są bardzo zdeterminowane i postawią mocny opór Stalowcom. Lublinianie, po awansie do fazy play-off, stoją przed dużą szansą zdobycia pierwszego od 30 lat medalu drużynowych mistrzostw Polski i tak łatwo finału nie oddadzą.

Początek starcia gorzowsko-lubelskiego w niedzielę o godz. 16:30. Transmisja w Eleven Sports 2. Będzie się działo!