Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od sezonu 2022 wystartowała liga U24. Startują w niej młodzi zawodnicy, dla których nierzadko występy w tych rozgrywkach oznaczają rozbrat z domem, wyjazd do obcego kraju czy zmiany kulturowe. O tym, jak się niektórzy z nich  „odnajdują” się w Polsce w poniższym materiale na podstawie „zeznań” dwóch młodych zawodników Stali Gorzów – Anglika, Andersa Rowe oraz Norwega, Mathiasa Pollestada.

 

Obaj wspomniani wyżej zawodnicy to zupełne przeciwieństwa, jeśli chodzi o kontakt z mediami. W rozmowie z bardziej doświadczonym na żużlu Anglikiem czuć doświadczenie w „starciach” z dziennikarzami. Odpowiada zdecydowanie dłużej od Norwega. Siedemnastolatek, podobnie jak jego rodacy, przy pierwszym kontakcie sprawia wrażenie mocno skrytej osoby. Wydaje się być lekko zawstydzony prośbą o rozmowę. 

– Związałem swoją przyszłość z żużlem niejako ze względu tradycji rodzinnych. Mój tato kiedyś próbował swoich sił w tym sporcie. Nie był wprawdzie jakimś doskonałym zawodnikiem, ale poszedłem w jego ślady. To on kupił mi pierwszy motocykl, na którym zacząłem uprawiać żużel. W nim, mówię o żużlu, pociąga mnie oczywiście prędkość i emocje jakie, daje uprawianie tej dyscypliny. My w Norwegii mamy dosłownie parę obiektów, gdzie można się ścigać. Polska to jest centrum żużla i dlatego zdecydowałem się na rozwój tutaj. Mam nadzieję, że mając kontakt z Waszym żużlem będę szybciej się uczył tego sportu, aniżeli miałoby to miejsce w mojej Norwegii – zaczyna opowiadać swoją historię pochodzący ze Stavanger „Stalowy” Norweg. 

Mathias Pollestad i Anders Rowe

Bardzo konkretnie powody startów w Polsce objaśnia nam o trzy lata starszy od Norwega zawodnik.

– Wiem, że w Polsce mówi się, że Wasi młodzi zawodnicy powinni jechać do Anglii i szkolić się na naszych torach. Ja patrzę na to jednak zupełnie inaczej. Uważam, że aby się dobrze rozwinąć konieczny jest dłuższy pobyt czy regularne starty w Polsce. U was tak naprawdę każdy chce startować, ponieważ jesteście najlepiej rozwinięci pod kątem żużla. Jest wielu kolegów, którzy marzą o tym, aby móc startować w Polsce. Ja jak taką okazję dostałem i nie zastanawiałem się. Przyjechałem i chcę się w Polsce jako żużlowiec „wybić” i zostać dostrzeżonym. Pomimo faktu, że startowałem już choćby w Rawiczu, traktuję starty w U24 jako mój bilet do lepszego żużlowego świata w przyszłości, a wierzę, że ta jest przede mną – dodaje były zawodnik Ipswich Witches. 

Obaj młodzi żużlowcy przyznają, że w ich ojczyznach uprawianie żużla łatwe nie jest.  – Anglii do Norwegii nie można porównywać, ale u nas żużel nie ma tej popularności, jaka towarzyszyła mu kiedyś. Tacy hojni sponsorzy jak w Ipswich, słynna firma Truplant, to rzadkość. Zobacz, ile klubów ma problemy finansowe. W Polsce przede wszystkim jest wyższy poziom, bo startują tu najlepsi zawodnicy – komentuje Anders Rowe. 

Mathias Pollestad

Nie trudno się domyśleć, że o zaplecze finansowe dla młodego pasjonata żużla jeszcze trudniej jest w Norwegii.Oczywiście, u nas żużel jest sportem totalnie niszowym. Królują piłka nożna oraz piłka  ręczna. O sponsorów jest bardzo, ale to bardzo ciężko. Oni po prostu często nie wiedzą tak naprawdę co to jest ten żużel. Główna pomoc pochodzi od przyjaciół czy znajomych, którzy wspierają moją pasję – dodaje Mathias Pollestad.

Jak wygląda zatem codzienność młodych obcokrajowców mieszkających w mieście nad Wartą.Większość czasu spędzamy w klubie. Pracujemy w warsztacie, „dłubiemy” przy motocyklach i oczywiście szykujemy się do naszych młodzieżowych spotkań. Dla mnie i dla Mathiasa klub to taki drugi dom. Chcemy nauczyć się jak najwięcej i obaj wierzymy, że się rozwiniemy sportowo. Ja już mam na swoim koncie wiele startów na Wyspach, ale bez obecności w Polsce ciężko szerzej na żużlowym rynku zaistnieć – kontynuuje Anders Rowe, wspierany przez młodego Norwega.

– Ja w klubie mogę się bardzo wiele nauczyć. Nie ma co porównywać, jak Pan wie, poziomu tego sportu w Norwegii do tego tutaj. Wstajemy, toaleta, śniadanie i do klubu – dodaje Pollestad,

Okazuje się, że nauki pobiera się nie tylko od sztabu szkoleniowego Stali, ale również od starszych zawodników z zespołu seniorskiego. – Pan Chomski czy Pan Paluch mają do nas cierpliwość i otrzymujemy od nich wiele wskazówek. Bardzo im za to dziękujemy. Jednak jeśli podchodzi do mnie sam Bartek Zmarzlik i poświęca swój czas, aby mi pomóc, to jest coś niesamowitego. Bartek mocno nam pomaga i można się od niego sporo się dowiedzieć. Naprawdę zostaliśmy tu fajnie przyjęci i czujemy się dobrze – mówi Anders Rowe. 

Dwaj zawodnicy są w obcym sobie mieście. Czy Gorzów ich czymś zaskoczył? Czy poznali urodę polskich dziewczyn i czy w weekendy szlifują język w polskim kinie lub dyskotece?Na pewno Polacy są bardzo sympatycznymi ludźmi. W pubach czy dyskotekach języka nie szlifujemy, bo nasze weekendy to też w sumie żużel. Na nim się skupiamy. Polki oczywiście, że są ładne, ale nie ma czasu na bliższe znajomości. Co mnie zaskoczyło? Na pewno różnice cenowe pomiędzy Polską, a Anglią. Tu koszty życia są sporo niższe – mówi były zawodnik Kolejarza Rawicz. 

Obaj młodzieńcy zagościli w Gorzowie parę dobrych miesięcy. Rodzinny dom mają wiele kilometrów od Gorzowa. Jak i czy sobie radzą z tęsknotą za swoimi bliskimi?Na pewno nie jest też łatwo się przyzwyczaić do życia samemu w moim wieku, ale daję sobie radę. Bardzo się cieszę, ponieważ w środę lecę odwiedzić najbliższych. Fantastycznie będzie się z nimi spotkać – mówi Norweg. 

Jak w wielu przypadkach, tak i w tym, konieczność mieszkania pod jednym dachem sprawiła, że Norweg oraz Anglik „zakumplował” się a w trudach codziennej komunikacji językowej pomaga im choćby zamieszkujący z nimi Jakub Stojanowski.

– Mieszkamy w domu u jednego z działaczy klubu. Bardzo w porządku człowiek. Służy jak trzeba pomocą. Na co dzień pomaga nam Kuba, który też z nami mieszka. On jest najpilniejszy z nas. Ledwo otworzymy oczy o siódmej rano, a on już jest w drodze do klubu – mówi ze śmiechem Anders Rowe. 

Anders Rowe

Obaj zawodnicy wiedzą, że wyjazd na parę miesięcy do Polski to pewnego rodzaju poświęcenie, ale cel mają ten sam.Ten rok w U24 da nam bardzo wiele. Ja mam dopiero siedemnaście lat i chcę kiedyś być dobrym zawodnikiem. Myślę, że mam szanse na to, aby w przyszłym sezonie pojawić się w lidze duńskiej i to będzie kolejny etap w moim rozwoju – mówi Norweg.

– Ja już parę dni temu miałem ofertę z jednego polskiego klubu drugiej ligi. Oferowali nawet fajne wynagrodzenie. Uznałem bardzo szybko  jednak, że lepiej będzie jak zostanę tutaj, ponieważ tu pojadę więcej spotkań, aniżeli w potencjalnym nowym  klubie. W przyszłym roku celuję w Danię. Jeśli mam wybierać Anglia czy Polska, to wybieram Polskę. Tai Woffinden też kiedyś zaryzykował i zaczął tutaj starty w młodym wieku. Chcę iść podobnym torem. Wierzę, że kariera jeszcze przede mną, a taki czas spędzany w nowym państwie na pewno uczy nas samodzielności i wyjdzie nam tylko na dobre. Obaj wyboru Gorzowa nie żałujemy. Musimy kończyć, ponieważ czekają już na nas w klubie. Dziś pomagamy, ale i obejrzymy Grand Prix – podsumowuje w imieniu swoim oraz współlokatora Anders Rowe, który po chwili prezentuje nam efektowne wheelie na hulajnodze – środku komunikacji obu młodych chłopaków marzących o wielkich karierach na torze żużlowym. 

– Być takim zawodnikiem w przyszłości jak Rune Holta czy Lars Gunnestad. To by było coś. To moje marzenie – dodaje na koniec rozmowy  Mathias Pollestad.