Żużel. Przewodniczący RN Apatora pomógł w hitowym transferze Polonii. „Obu klubom zależy na powrocie derbów”

Adrian Miedziński. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ciekawa jest historia transferu Adriana Miedzińskiego do Abramczyk Polonii Bydgoszcz. W przenosiny 36-latka do ekipy Gryfów mocno zaangażowana była jedna z najważniejszych osób w klubie z Torunia, czyli Adam Krużyński. Prezes Jerzy Kanclerz przyznaje, że między nim a Przewodniczącym Rady Nadzorczej Apatora od lat panują bardzo dobre relacje i nie ukrywa, że oba kluby chciałyby się niebawem spotkać w jednych rozgrywkach.

 

Krużyński poza działaniem w toruńskim żużlu jest również dyrektorem zarządzającym w bardzo dobrze znanej w czarnym sporcie firmie Nice. Od lat wspiera ona zawodników i przyczynia się do rozwoju dyscypliny w Polsce. Teraz działacz był ważną postacią w negocjacjach pomiędzy wychowankiem torunian, a odwiecznym rywalem Apatora.

– To faktycznie niespotykana sprawa, ale z Adamem trochę już się znamy. Adrian Miedziński ze względu na to, że Patryk Dudek trafił do Torunia musiał poszukać sobie nowego klubu. W ekstraligowych zespołach nie było dla niego miejsca, więc rozpoczęły się rozmowy z naszym klubem. Ja miałem ustalony pewien pułap finansowy dla takiego zawodnika jak Adrian. Pomoc Adama polegała na tym, że przez firmę Nice pomógł on w kwestiach negocjacyjnych i finansowych. Stanęło na tym, że obie strony są zadowolone – mówi nam Jerzy Kanclerz.

Nie jest tajemnicą, że Miedziński jest bardzo związany z klubem z Torunia. Wielu kibiców uważa go za jednego z najwybitniejszych żużlowców w historii drużyny. Władze klubu chciały więc pomóc wychowankowi w znalezieniu odpowiedniego klubu na kolejny rok startów.

– Odbieram to też tak, że Adam chciał znaleźć Adrianowi dobre miejsce. To chłopak z Torunia, więc klubowi na pewno zależy na tym, żeby dobrze mu się wiodło. Adam ma szerokie horyzonty w tym sporcie i wywnioskował, że zawodnikowi trzeba pomóc. Chciałbym też zwrócić uwagę na fakt, że zarówno Bydgoszczy, jak i Toruniowi zależy na powrocie derbów. Jeden i drugi klub na takim wydarzeniu bardzo korzysta. Na derbach zawsze jest świetna frekwencja. To zwyczajnie powoduje zyski dla klubu – komentuje sternik siedmiokrotnych mistrzów Polski.

Zdaniem szefa bydgoskiego klubu taka sytuacja, choć nietypowa, jest sprawą całkowicie normalną. Szefowie wielu teoretycznie zwaśnionych klubów ekip są w zaprzyjaźnionych stosunkach. Relacje kibiców również nie są już tak skrajnie negatywne jak jeszcze kilkanaście lat temu.

– Wspominałem już na konferencji, że chodziłem w Toruniu do szkoły średniej. Ja nie odczuwałem takiej niechęci czy sytuacji, żeby działacze klubów darli ze sobą koty. Wiadomo jak jest z kibicami. Czy to będzie mecz Wisły z Cracovią, czy Legii z Polonią, czy Apatora z Polonią to zawsze będzie pewien podtekst. W mojej opinii to nie są już jednak te czasy, że kibice wybijali szyby w pociągach jadąc na mecze. Dziś już nikogo nie dziwi, że zawodnik zmienia barwy klubowe. Tak się dzieje nie tylko w tej dyscyplinie. My mamy u siebie Adriana. Decyduje szereg różnych okoliczności o takich wyborach zawodników – podsumowuje Jerzy Kanclerz.