Przemysław Pawlicki. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W sezonie 2021 Przemysławowi Pawlickiemu udało się w ostatnim biegu sezonu utrzymać swoją drużynę w najwyższej żużlowej klasie rozgrywkowej oraz znacznie podwyższyć średnią biegową z sezonu 2020 z 1,024 (49. miejsce na 53 sklasyfikowanych zawodników) na 1,634. To prawie 20 pozycji wyżej. Z kapitanem ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM-u Grudziądz porozmawialiśmy o ostatnich chwilach minionego sezonu.

 

Złoto w Mistrzostwach Polski Par Klubowych, podium w Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego w Gnieźnie czy wreszcie drużynowa walka do ostatnich metrów w Ekstralidze i utrzymanie GKM-u Grudziądz. Jak ocenisz swój tegoroczny sezon?

Sezon z pewnością jest na plus, szczególnie końcówka sezonu to była wisienka na torcie. Nie było to 100%, którego mógłbym oczekiwać od siebie, ale czuję, że idziemy w dobrym kierunku i to jest ważne. Zwłaszcza ten finisz pokazał, że stać nas na dużo więcej, szkoda, że tak późno. Będziemy mocno pracowali nad tym, żeby ta forma z roku na rok była coraz lepsza.

Czyli ten grudziądzki zespół udało się „scalić” na koniec sezonu? Podczas oglądania materiałów video czy meczów na żywo można było dostrzec, że mimo początkowych obaw drużyna się dotarła.

Myślę, że tak. Jeśli chodzi o funkcjonowanie drużyny, chodzi o to, aby, kiedy jeden z zawodników ma gorszy dzień, reszta stanęła na wysokości zadania i go zastąpiła. U nas tych gorszych dni było trochę więcej i trafiały się one od razu dwóm, trzem żużlowcom. To już za dużo, jeśli chodzi o rywalizację na poziomie ekstraligowym. To utrzymanie to dla nas duży sukces. W sumie dopiero ostatni wyścig decydował, czy zostaniemy w Ekstralidze czy też nie.

Można było dostrzec podczas oglądania meczu na żywo w telewizji zbliżenie na twoją minę po 14. wyścigu… Losy meczu i całego utrzymania były w twoich rękach. Jakie emocje ci towarzyszyły, kiedy wyjeżdżałeś do tego 15. wyścigu? Czy może to był zupełny reset i pełna koncentracja, żeby zrobić to, co do ciebie należy?

Cały mecz każdy z nas mocno chciał i wszyscy jechali na maksa. Jeśli chodzi o wyścig 14., to myślałem, że już jego rozstrzygnięcie zadecyduje o pozostaniu w lidze, niestety, a może i teraz „stety” tak nie było, więc na ostatni bieg doszły dodatkowe nerwy i stres. Kiedy zjechałem do parkingu po ostatnim wyścigu, to najpierw powiedziałem do mechaników, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz jechałem w biegu o tak wysoką stawkę. Tak, że stres był, ale poukładało się szczęśliwie w tym ostatnim najważniejszym meczu. Zostajemy i mam nadzieję, że będziemy walczyć o wyższe cele, nie o utrzymanie.

W przyszłym sezonie można życzyć pierwszej „szóstki”. 

Tak, dokładnie do tego będziemy dążyć.

Sezon zakończony, więc czas na zasłużony odpoczynek. Jakie masz plany wakacyjne, a może zaczynasz już układać sobie plan treningowy pod przygotowania na 2022?

Trenuję w zasadzie cały czas. To moja pasja, sprawia mi to dużo frajdy. Co do wakacji, to nie planowałem. Układam sobie wszystko co do nowego sezonu. Chciałbym poukładać sobie wszystko tak, żeby do Nowego Roku było wszystko, co trzeba, zrobione w warsztacie. Potem będziemy planowali z rodzinką wspólne wakacje.

Masz jakieś podróżnicze marzenia albo kierunki wakacyjne, które chciałbyś zobaczyć?

Przy dzisiejszych obostrzeniach może być ciężko, ale ostatnie wakacje utkwiły nam dość mocno w pamięci i jeśli się uda, to obierzemy ten sam kierunek (ostatnie wakacje rodzina Przemka spędziła w Meksyku wraz z bratem Piotrem Pawlickim i Maciejem Janowskim – przyp. red).

To życzę miłego wypoczynku i dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiała DARIA JAGODZKA