Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bez kibiców żużel sensu raczej nie ma. O tym doskonale wiemy. Jak się okazuje, nie wszyscy to rozumieją i nie wszyscy fanów czarnego sportu szanują. Niepokojące wiadomości od wczoraj przesyłają nam kibice H. Skrzydlewska Orła Łódź.

 

– Myślę, że jako portal, który porusza tematy drażniące kibiców powinniście publicznie wspomnieć o tym, co miało miejsce w niedzielę w Łodzi. Po raz pierwszy po zawodach kibice nie wyszli podziękować kibicom pod sektor O – pisze nam jeden z kibiców łódzkiego klubu.

Jak się okazuje, zawodnicy łódzkiego klubu zapomnieli o kibicach, ale nie zapomnieli o prezesie klubu. – Generalnie taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy. Po zawodnikach było widać, że są zmieszani, ale poszli tylko pod trybunę VIP, gdzie siedział prezes klubu. Być może prezesa poirytował fakt, że gdy przed meczem standardowo leciał utwór „Mamo” Violetty Villas było słychać trąbki, ale naprawdę mamy już dość słuchania tego w kółko. Szanujemy śp. Helenę Skrzydlewską, ale nie na tym chyba to wszystko polega. Dopingujemy zawodników zawsze i przykro nam, że zawodnicy do nas nie podeszli. To jest odstraszanie kibiców, a sami zawodnicy byli zmieszani tym, że do nas nie podeszli. Jeśli to było na rozkaz prezesa, bo nie uważamy, że zawodnicy na to by wpadli, to jest to karygodne. Zawsze sobie dziękowaliśmy za jazdę, a tu taka niespodzianka nas spotkała – pisze z kolei fanka Orła.

Wspomniane informacje zweryfikowaliśmy w rozmowie z jednym z zawodników. Otrzymaliśmy od niego następującą odpowiedź. – Nie będę nic komentował odnośnie wyjścia do kibiców poza słowem przepraszam, ale my, jako zawodnicy, kibiców zawsze szanowaliśmy i szanować będziemy. Zajście skomentuję po 30 października – mówi nam jeden z żużlowców, który chce zachować anonimowość.

Takie historie nie wróżą dobrze na dalszą część rozgrywek, do których Orzeł się zakwalifikował. W ćwierćfinale łodzianie odjadą dwumecz z Arged Malesą Ostrów Wielkopolski.