Wtorek i środa przyniosły nieprzyjemne informacje dla bydgoskich kibiców. W dwa dni z kibicami pożegnali się najskuteczniejsi zawodnicy z sezonu 2021, a więc Wadim Tarasienko i David Bellego. Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii, nie ukrywa, że nie spodobało mu się działanie jednego z jego byłych żużlowców i zadeklarował, iż będzie zabiegał o zmiany w przepisach dotyczących porozumień z zawodnikami.
Saga transferowa dotycząca Wadima Tarasienki z pewnością będzie jeszcze długo wspominana. Po zakończeniu sezonu wiele klubów złożyło oferty Rosjaninowi i niemal pewne stało się to, że wyląduje on w Grudziądzu. Następnie jednak zawodnik zmienił zdanie i wstępnie porozumiał się ze sternikiem dotychczasowego klubu. Ostatecznie po dwóch tygodniach od uzgodnienia warunków w Bydgoszczy zdecydował się na przenosiny do PGE Ekstraligi.
– Ja nie mam za złe zawodnikom, że odchodzą. Od początku wiedziałem, że ci żużlowcy mówią o rozwoju w innej lidze i ja po meczu z Arged Malesą dawałem im zielone światło na odejście. Na te odejścia byliśmy przygotowani. W przypadku Wadima zabolała mnie jednak ta sytuacja z 1 września, kiedy wszystko się zmieniło i był uścisk dłoni oraz porozumienie z zawodnikiem i jego menedżerem Robertem. Takie jest jednak życie. Póki nie podpisze się kontraktów, każdy może robić co chce – mówi nam Jerzy Kanclerz.
Szef siedmiokrotnych mistrzów Polski przyznaje, że obecna forma działań transferowych w żużlu powinna zostać zmieniona. W przypadku wcześniejszej informacji o porozumieniu zawodnika z innym klubem, prezesi nie łudziliby się, że zachowają żużlowca w swoich szeregach.
– Przedstawię GKSŻ taką propozycję, żeby kluby, które zakończyły sezon mogły informować o porozumieniach z zawodnikami innych klubów, a nie czekać do listopada. Jeśli dwa kluby zakończyły już zmagania, to rzeczą normalną powinno być, że żużlowiec może podpisać kontrakt. Teraz cały czas mamy niepewność. Przychodzi zawodnik, podaje rękę, a później się okazuje, że jest dogadany gdzieś indziej. W przypadku możliwości zmiany klubu wcześniej zmniejszymy ryzyko takich sytuacji – wyjaśnia nasz rozmówca.
Teraz prezes siedmiokrotnych mistrzów Polski musi wdrożyć plan awaryjny. Problem jest jednak taki, że na rynku nie pozostało już wielu klasowych zawodników. – To jest przedszkole, które nie powinno mieć miejsca. Wszyscy wiedzą, że zawodnik jest dogadany w jednym czy drugim miejscu, a nie można tego publikować. Wkręciliśmy się wszyscy w to koło, ale uważam, że coś trzeba z tym zrobić. Jeżeli zawodnik chce iść do innego klubu, to wszystko jest w porządku, nic na siłę. Dobrze jednak, żeby dogadał się w jednym miejscu i złożył podpis. W taki sposób nikt inny nie będzie z nim rozmawiał i oczekiwał, że może zasili jego klub – podsumowuje Jerzy Kanclerz.
Cały system w żużlu to wielkie przedszkole. Zasada powinna być jedną. Jest licencja dla klubu na starty, są składy lig potwierdzone, rozpoczynamy okres transferowy. A u nas wszystko na głowie stoi. Nie znamy tak naprawdę regulaminu do końca, bilansów klubów… Ale porozumienia podpisane… Nielogiczne do bólu.
Żużel. To będzie jego przełomowy sezon? Ma szansę zaistnieć w Polsce
Żużel. Sajfutdinow zaakceptował to, co jest. Wciąż chce zrealizować marzenie z dzieciństwa
Żużel. We Wrocławiu wykreował się lider Falubazu? Hampel: Chciałbym tak jechać cały sezon
Żużel. Rzutem na taśmę wygrali mecz! Wyrównane spotkanie w Fjelsted
Żużel. Fatalny upadek zawodnika Kolejarza Opole! Duńczyk trafił do karetki na noszach!
Żużel. Łotysz udowadnia fenomenalną formę! Zainaugurowano kolejną ligę w Europie