Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni w mediach żużlowych to nieustająca saga dotycząca zachowania Bartłomieja Kowalskiego. Niestety, w całym środowisku żużlowym panuje swego rodzaju „patologia”. Do dziwnych czy nieodpowiednich zachowań dochodzi również w prezesowskich gabinetach.

 

Jeden z prezesów popisał się ostatnio dużym „taktem”. Chciał przedłużyć umowę z zawodnikiem i w pełni dżentelmeński sposób zaprosił go na rozmowy. Żużlowiec oczywiście przybył, by wysłuchać propozycji, ale już na początku rozmowy trochę się zdziwił. Prezes stwierdził bowiem, że zanim opowie o swojej ofercie, chciałby, by… żużlowiec zwrócił pieniądze za karnety, które otrzymał przed sezonem dla swoich bliskich. Jednocześnie zapewnił, że klub wystawi fakturę.

Jak można się domyślać, rozmowa obu panów zakończyła się jeszcze przed tym, jak się w ogóle rozpoczęła, a to kolejny przykład, że nierzadko obie strony negocjacji są po prostu siebie warte. Zastanawia jedynie fakt, czemu włodarz tych karnetów swojemu zawodnikowi nie odpuścił?