Pono zgrupowania żużlowej reprezentacji Polski mają służyć integrowaniu ekipy. Zważywszy, iż organizowane są od kilku lat – powinny przynieść wymierny efekt. Czy tak jest w istocie? Przekonamy się niebawem.
W trybie ekspresowym, nawet jak na własne standardy w dziedzinie karania „niesubordynowanych” Prezydium Zarządu PZM wywaliło z kadry Maćka Janowskiego na zbity pysk. Nikt przeca nie będzie fikał władzy. Przy okazji zdaje się, próbują marynarki uzyskać efekt spacyfikowania pozostałych reprezentantów, żeby nikomu nie strzeliło do głowy powtarzać „wyczynów” Magica. O zasadności kary pisało wielu. Charakterystyczne, iż ankiety przeprowadzone na kilku portalach przyniosły efekt druzgocący wręcz dla decyzji federacji. Zdecydowana większość kibiców stanęła murem za przedsiębiorcą, uznając Jego prawo do decydowania o priorytetach dla prowadzonej samodzielnie działalności gospodarczej. To powinno dać marynarkom do myślenia. Powinno, ale czy wywoła refleksję? Szczerze? Nie wydaje mi się. Będą brnąć jak zawsze dotąd. I tu pojawia się test praktycznego wymiaru rzeczonej „integracji” podczas zgrupowań dla pozostałych kadrowiczów. Staną murem za Janowskim, by dowieść, iż owo zbratanie, po kilku sezonach praktykowania przyniosło (nie)oczekiwany skutek? Takoż nie sądzę, acz chciałbym się mylić.
Żużel. Rację ma Dobrucki czy Janowski? Druzgocący wynik! – PoBandzie – Portal Sportowy
Przed niedoszłym finałem Złotego Kasku w Pile za kadencji Cieślaka, bunt miał swego nieformalnego przywódcę. Tamże, w imię poprawności politycznej (sponsorzy, telewizja), małpy w cyrku (zawodnicy) nie zamierzały się pozabijać na niebezpiecznym obiekcie. Dla Narodowego wówczas trenejro nie miało znaczenia, że próbował zmusić podopiecznych by narazili się na trwały uszczerbek na zdrowiu, w imię nieistotnych z ich punktu widzenia „wyższych celów”. Wtedy udało się zawodnikom przeforsować, tyleż w gwałtownych, co „medialnych” okolicznościach swoje (słuszne) racje. Rykoszetem oberwał Bogu ducha winny organizator niedoszłego ścigania z Piły. Wszak kogoś należało „przykładnie ukarać”, zaś o samokrytyce i samoosądzie w żużlu nie słyszano. Jeśli nawet zaś, to owych nie praktykuje się. Widać w gabinetach deficyt luster. Inaczej było przed wiekopomnym starciem w towarzyskiej potyczce z „resztkami świata”. Tutaj mimo przedłożenia L4 – chorowici, niedoszli reprezentanci zostali „postawieni do pionu”. Co z tego, że lekarz orzekł niezdolność. Niby niezależny. Narodowy nadmedyk orzekł, że zwolnienia lewe, więc należy solidnie przyłożyć zintegrowanym, acz w mało spektakularnym wymiarze, żużlowcom.
I żeby nie było, że Sierak murem za rajderami. W Opolu próbowali przegiąć i naciągać rzeczywistość. Tam zostali słusznie i skutecznie spacyfikowani, zaś zawody odbyły się, należąc przy tym do kategorii „palce lizać”. Nie zawsze mają więc ściganci rację. Czasem próbują nie ryzykować bez wyższej potrzeby. Kto miałby weryfikować? Naturalnie jak świat światem arbiter. Najlepiej fachowy, doświadczony i czujący szlakę. Nie zaś usłużna marionetka na telefon. No i nie wspomnę o niedoszłym finale IMP w Krośnie. Do dziś czekamy na jasne stanowisko „centrali” z gatunku: „Kto najbardziej dał… ciała”. Ciężko przyznać się do błędu. A już do wielbłądów – niemożliwe. Tak to marynarki budują własny autorytet, aż skręca. Ze śmiech ma się rozumieć. Mam dużo wyrozumiałości dla indolencji, dyletanctwa i zarozumiałego, acz błędnego przeświadczenia o wielkości własnego ego granatowych. Bywa jednak, że nawet moje pokłady zrozumienia jadą na deficycie. Tak mam obecnie.
No to teraz mamy nowego coacha i nowy „problem”, stworzony w największej mierze przez Jego samego. Wywalili Janowskiego. A co tam. Mieli uzasadnione powody? Oprócz urażonej dumy? Raczej niekoniecznie. Można było rzecz sprowadzić do lakonicznego komunikatu; „Z powodu innych zobowiązań opuścił wcześniej zgrupowanie, za wiedzą selekcjonera”. Amen. Nie poczyniono takoż, zatem mleko zdołalo się rozlać. Dalszy ciąg typowo „związkowy”. Jest okazja. Można (trzeba?) się wyżyć. I poszli za głosem natury jak dziki w żołędzie. Karać. Karać. Karać. Nareszcie znowu okazja. Karać. Karać. Karać.
Żużel. Po co komu ta reprezentacja? – PoBandzie – Portal Sportowy
No to teraz przekonamy się jak z efektami domniemanej integracji w kadrze. Będę sobie teoretyzował i pytał retorycznie, jak Lepper z trybuny sejmowej. Gdyby kadrowicze uznali, że ich zintegrowanego kumpla dopadła dziejowa niesprawiedliwość, czy i co mogliby poradzić? Ano mogliby. Mogli. Coś na kształt akcji: „Murem za Maćkiem” – jak większość kibiców. Co by osiągnęli? Ano osiągnęliby, osiągnęli. Ilu ich? Tych wartościowych dla reprezentacji? Góra dziesięciu. Kim by marynarki obstawiły mistrzostwa bez, na ten przykład Zmarzlika bądź Kubery?
A jeśli za nimi poszliby pozostali? To by jedynie świadczyło, iż efekt „integracji” został osiągnięty. No i małe przemeblowanie gabinetów musiałoby pójść za porażką wizerunkową granatowych. Kto zatem miałby zainicjować ową akcję? Najlepiej lider. Pilskiego „buntownika” w reprezentacji nie uświadczysz, zatem ktoś mógłby przejąć schedę, a w takim wypadku lider byłby najbezpieczniejszym kandydatem. Na wyrzucenie z kadry Zmarzlika nikt rozsądny by się przeca nie porwał. Zatem? Zatem nie sądzę by Bartosz zechciał ten jeden raz pokazać kojones i postawić się rządzącym. Wszak pokorne cielę… . Jeśli się pomylę – posypię głowę popiołem i (w odróżnieniu od „władz”) publicznie pokajam. A Waszym zdaniem? Szukać popielnika?
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. Prezes GKM-u: Celujemy w TOP 4. Miśkowiak może zostać na lata (WYWIAD)
Żużel. Prawie stracił czucie w dłoni! „Nie wychodzisz stąd bez operacji”
Żużel. Elegancki, nienaganny i skuteczny. Taki był Antoni Woryna
Żużel. Co z gotowością Woffindena do jazdy? Menedżer zabiera głos!
Żużel. Zmarzlik będzie miał szóste złoto! On mu najbardziej zagrozi!
Żużel. Taki gest Zmarzlika! Oto Walentynki żużlowców!