Fredrik Lindgren przed Maxem Fricke. fot. Jarosław Pabijan

Fredrik Lindgren należy do grona faworytów sobotniego turnieju w Malilli. Szwed ostatnimi występami potwierdził, że jest w świetnej formie, a do tego będzie się ścigał przed swoimi kibicami. Jak sam przyznaje, Bartosz Zmarzlik i Artiom Łaguta są w tym roku bardzo trudnymi rywalami, ale zrobi on wszystko, aby dołączyć do walki o upragnione złoto w indywidualnych mistrzostwach świata.

 

Turniej w Malilli będzie siódmą imprezą cyklu Grand Prix w tym sezonie. Na pięć rund przed końcem na czele klasyfikacji znajduje się mistrz świata, który zgromadził 101 oczek. Punkt do niego traci Łaguta, a na trzeciej pozycji z 80 punktami plasuje się właśnie Lindgren.

– Dam z siebie wszystko, co mam. Z przeciwnikami natomiast nic nie mogę zrobić. Zarówno Bartosz, jak i Artiom ścigają się bardzo dobrze przez cały rok. Mogę skupić się tylko na sobie. W tej chwili nie wystarcza to by walczyć o tytuł, ale będę ciężko pracować, walczyć i zobaczymy, gdzie będziemy podczas ostatniej rundy w Toruniu – mówi Lindgren w rozmowie z oficjalną stroną cyklu Grand Prix.

Zmagania o tytułu mistrza świata wracają do Szwecji po rocznej przerwie. Turniej z 2019 roku był dla żużlowca Eltrox Włókniarza Częstochowa bardzo udany. Zajął on wtedy pierwsze miejsce, a w finale pokonał Leona Madsena, Macieja Janowskiego i Artioma Łagutę.

– Nie mogę się doczekać ścigania przed szwedzkimi fanami. Wróciłem też do ścigania w Bauhaus-Ligan, co jest dla mnie dużym impulsem. Zdecydowanie nie mogę się doczekać Malilli – komentuje 36-latek.

Zawodnik z Orbero nie miał najlepszego wejścia w tegoroczne rozgrywki. W barwach Lwów notował on przeciętne występy i nie pomógł zbytnio w awansie Włókniarza do play-offów. Wraz z triumfem w indywidualnych mistrzostwach Szwecji, Lindgren wrócił jednak do najwyższej dyspozycji. Zdaniem samego zainteresowanego, to właśnie występy w ojczyźnie pomogły mu zbudować optymalną formę.

– Myślę, że potrzebowałem większej liczby wyścigów, a także zmiany otoczenia. W Vastervik współpracuję z Morganem Anderssonem, menadżerem drużyny. Pracowałem z nim również wcześniej. Był w mojej ekipie na Grand Prix przez kilka lat. Znam go bardzo dobrze. Dobrze, że tak to się potoczyło. Znam sposób  w jaki pracuje i wiem, że zawsze dostanę od niego 100 procent. Czuję się komfortowo ścigając się u mojego boku – podsumował Lindgren.