Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piątkowy wieczór w Pardubicach nie sprzyjał żużlowcom. Deszczowa aura spowodowała, że tor na stadionie Svitkov był niezwykle wymagający, o czym boleśnie przekonał się Kai Huckenbeck. Niemiec upadał na nim dwa razy, z czego to drugi wypadek wyglądał dużo poważniej.

 

Niemiec udanie rozpoczął zawody, których stawką był awans do cyklu Speedway Grand Prix. W swoim pierwszym starcie pokonał m.in. Jana Kvecha i Kacpra Worynę. Mniej udane były jego kolejne występy, lecz dzięki drugiej pozycji w 10 biegu po trzech seriach miał na koncie pięć punktów. Był to rezultat, który pozwalał myśleć o walce o czołowe cztery pozycje premiowane awansem do cyklu SGP.

Poważne problemy Huckenbecka rozpoczęły się w biegu 15., gdy Niemiec złapał świetną prędkość na krawężniku pierwszego łuku. Na wyjściu stracił jednak panowanie nad swoim motocyklem i upadł zahaczając przy tym Andersa Thomsena. Wtedy skończyło się na strachu. Obaj żużlowcy otrzymali podwózkę do parku maszyn ze strony obu karetek, które pojawiły się na torze, a Huckenbeck został wykluczony. Tym samym stracił szanse na wejście do pierwszej czwórki.

Jeszcze gorzej potoczyła się ostatnia gonitwa dnia. Żużlowcy przed biegiem 20. wiedzieli, że warunki na torze pogorszyły się w związku ze zwiększoną intensywnością opadów deszczu. Huckenbeck wypuścił się na zewnętrzną na drugim łuku, gdzie zakopał się lub złapał defekt. W związku z tym niemal zatrzymał się na torze. Miał dużego pecha, gdyż tuż za nim znalazł się jego rodak Kevin Woelbert, który szukał prędkości w tej części toru. W wyniku tego nowy zawodnik Landshut Devils wjechał prosto w plecy swojego rodaka.

Sędzia uznał Huckenbecka za winnym całego zdarzenia, lecz nie to jest najważniejsze. Niemiec opuścił tor na noszach i na ten moment nie wiadomo, czy odniósł poważniejszy uraz w związku z wypadkiem.

REKLAMA, +18