Tobias Kroener (z lewej) i Mark Loram.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Został mistrzem świata, choć nie wygrał w tamtym sezonie żadnej rundy Grand Prix. Jest Brytyjczykiem, urodzonym na Malcie. Zostawili go kiedyś na stacji benzynowej, a on sam najmilej wspomina wygraną z Chrisem Louisem w 1997 roku. Kochają go w Toruniu i Bydgoszczy. Mark Loram kończy 50 lat!

„Loramski” urodził się 12 stycznia 1971 roku na Malcie, ponieważ jego ojciec odbywał tam obowiązkową służbę wojskową. 16 lat później zadebiutował na torze w Hackney. Od początku kariery cechowała go ogromna ambicja, którą nierzadko nadrabiał słabsze momenty startowe.

Mark Loram | fot. Jarosław Pabijan

– Jest odważniejszy od innych, wytrzymuje presję i potrafi wejście w łuk zostawić na ostatnią chwilę, wiedząc, że jeszcze zdąży się złamać – tak w najlepszym jego okresie oceniła go Magda Zimny-Louis, cytowana przez naszego kolegę Jacka Hafkę.

W 1992 roku pojawił się w Polsce, a jego pierwszym klubem był Włókniarz Częstochowa. Rok później trafił do toruńskiego Apatora, którego liderem był legendarny Per Jonsson. Po koszmarnym wypadku Szweda to właśnie „Loramski” musiał wziąć na siebie rolę lidera Aniołów i to mu się udało. Najlepszym sezonem w barwach ekipy z grodu Kopernika był 1995, zakończony ze średnią 2,46. Nic więc dziwnego, że kibice Apatora do dziś ciepło wspominają Brytyjczyka.

Po sezonie z 1997 roku, Apator nie przedłużył współpracy z Loramem, ale to właśnie w tamtym okresie – jak sam przyznaje – zdarzył mu się najlepszy bieg w karierze.

– Fajnych biegów z pewnością kilka w swojej karierze miałem, ale jak mam wskazać ten jedyny, to wybieram bieg dodatkowy o tytuł indywidualnego mistrza Anglii w 1997 roku z Chrisem Louisem. Była fajna jazda, a na końcu ja wygrałem – powiedział Loram w programie „Motocross & Speedway Memories”.

Zobaczcie sami!

Mark Loram i – jego zdaniem – najlepszy bieg w karierze Brytyjczyka

Największy sukces miał jednak dopiero nadejść. W 2000 roku był zawodnikiem Włókniarza Częstochowa, gdzie wyraźnie odżył po wcześniejszych „chudszych” latach w Toruniu i Ostrowie Wielkopolskim. Kiedy w Bydgoszczy zapewnił sobie tytuł mistrza świata, na zawsze zapisał się na kartach historii żużla. Oto złoto trafiło do zawodnika, który nie wygrał żadnej rundy cyklu Grand Prix. Regularne punktowanie było ogromnym atutem walecznego Brytyjczyka. Niektórzy porównują go do Fredrika Lindgrena, ale Szwed jeszcze swojej regularności nie przekuł w najcenniejszy krążek.

Już w XXI wieku, Loram sprawił, że oprócz Torunia pokochała to także Bydgoszcz. Dla Polonii startował w latach 2001-2003. Przy Sportowej pokazywał efektowne akcje, z których kibice Gryfów kojarzyli przede wszystkim Tomasza Golloba. Do tej pory jest mile widziany zarówno w grodzie Kopernika, jak i nad Brdą.

Karierę zakończył w 2009 roku. Dwa lata wcześniej po poważnym upadku na torze w Ipswich przypałętało się komplikowane złamanie nogi.

Bardzo żałuję, że moja kariera dobiegła końca przez kontuzję, jednak dwuletnia przerwa to zbyt długi okres, aby myśleć o czynnym powrocie do speedway’a. Gdybym teraz miał 34 lub 35 lat mógłbym się zastanawiać nad powrotem na tor, jednak stało się to w innym czasie – podkreślił Loram, cytowany przez Jacka Hafkę.

Jak każdy sportowiec, ma też historie około żużlowe. Warto wspomnieć chociażby zabawną sytuację z Niemiec. Wydaje się, że przynajmniej na początku Loram poczuł się niepewnie…

– Najzabawniejsza historia z żużla? Nori Allan, choć brzmi to niewiarygodnie, zostawił mnie kiedyś na stacji benzynowej w Niemczech. Jechaliśmy na turniej Tommy’ego Knudsena. Ja zawsze miałem łóżko na tyle busa i tam odpoczywałem podczas “kursowania” z zawodów na zawody. Zatrzymaliśmy się jakoś o wschodzie słońca na przerwę, fajkę czy kawę, kto tam co chciał. Nori Allan oraz mechanik byli przekonani, że śpię, a ja akurat wyskoczyłem z busa. Oni jednak nie zauważyli tego, wsiedli i… odjechali. Ja zostałem w spodniach, koszulce i tenisówkach na jakieś stacji benzynowej w Niemczech! – wspomina ze śmiechem Loram

Po zakończeniu kariery Loram rzadko pojawia się na zawodach żużlowych, choć w Toruniu mogliśmy go oglądać m.in. na trybunach podczas rundy SGP w 2015 roku. „Loramski” oklaskiwał wówczas Taia Woffindena, który wywalczył złoty medal. Później Brytyjczyk wybrał się m.in. na zlot klasyków.

Z okazji 50. urodzin, Loramowi życzymy wszystkiego co sprawia mu radość. Zdrowia, szczęścia i czerpania satysfakcji z tego co robi! Niech jedyny taki mistrz świata, człowiek, którego pokochały zarówno Toruń jak i Bydgoszcz częściej pojawia się na żużlu i swoim optymizmem zaraża innych!

KONRAD MARZEC