Patryk Dudek ze Sławomirem Dudkiem. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

10 listopada miało miejsce wydarzenie, o którym jeszcze kilka lat temu nie pomyślałby żaden kibic Falubazu Zielona Góra. Patryk Dudek po spadku drużyny z PGE Ekstraligi zdecydował się zadbać o swój rozwój, opuścić zespół i kontynuować karierę w barwach eWinner Apatora Toruń. Bez wątpienia w ciągu 13 lat startów w ekipie spod znaku Myszki Miki wicemistrz świata z 2017 roku napisał piękną historię. Już dziś można go nazwać jedną z największych legend w historii klubu.

 

Liczba Dudków w czarnym sporcie musi się zgadzać

Ekipa z W69 to oczywiście macierzysty klub Patryka Dudka. „Duzers” poszedł w ślady ojca – Sławomira. Ten ścigał się w żółto-biało-zielonych barwach w sezonach 1985-1998. Co ciekawe, ojciec na ten moment reprezentował zespół Falubazu rok dłużej od syna, bo licencję zdał w 1984 roku. Starszy z Dudków karierę zakończył w 2007 roku. Patryk przeszedł przez proces licencyjny w 2008 r., a rok później odnosił już pierwsze sukcesy z zielonogórzanami.

Miejscem debiutu Dudka był oczywiście stadion przy Wrocławskiej. W pierwszym biegu starcia z Wybrzeżem Gdańsk dojechał on na trzecim miejscu, pokonując Andrija Kobrina. Dzięki temu, że Grzegorz Zengota uporał się wtedy z Martinem Vaculikiem, wspomniany bieg młodzieżowy był również pierwszym drużynowym zwycięstwem zawodnika w barwach Falubazu.

Dudek błyskawicznie zaczął zapisywać się złotymi zgłoskami w historii klubu. W premierowym sezonie przyczynił się do zdobycia piątego tytułu zielonogórzan w Drużynowych Mistrzostwach Polski. W biegach juniorskich finałowego dwumeczu z drużyną z Torunia dwukrotnie przyjeżdżał do mety przed rywalami. Pokonywał chociażby niezwykle utalentowanego Darcy’ego Warda.

Pierwszy rok startów był dla Dudka świetny również pod kątem indywidualnym. Jeszcze jako 17-latek został indywidualnym mistrzem Polski juniorów. W turnieju w Lesznie po biegu dodatkowym pokonał Sławomira Musielaka. Poczynania syna obserwowali oczywiście jego rodzice. Pani Honorata, mama zawodnika, w rozmowie z Gazetą Lubuską nie ukrywała zdenerwowania.

– Najważniejsze, żeby syn zdrowy wrócił do domu. Będę szczęśliwa, jeśli będzie w pierwszej ósemce – mówiła.

Kolekcjonowanie medali i dramatyczne wydarzenia z Gorzowa

W kolejnych latach Dudek dopisywał kolejne osiągnięcia do żużlowego CV. Sukcesywnie poprawiał swoją średnią w polskich rozgrywkach. W 2010 roku punktował na poziomie 1,418 punktu na bieg i był to wynik o niemal 0,4 lepszy niż w debiutanckim sezonie. Tym razem zielonogórzanie nie zdołali wygrać ostatniego spotkania rozgrywek z leszczynianami i „Duzers” zgarnął jedyny jak dotąd srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Na konto zawodnika powędrowało także m.in. pierwsze zwycięstwo w Brązowym Kasku. W swojej pierwszej kampanii w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów Dudek zajął dwunaste miejsce.

Następny rok znów był złoty dla Falubazu. Szósty tytuł DMP zielonogórzanie wyrwali Unii Leszno. Po pierwszym meczu zawodnicy z W69 mieli do odrobienia cztery punkty straty i wypełnili zadanie z nawiązką. Dudek w ostatnim meczu sezonu stworzył znakomity kwartet z Piotrem Protasiewiczem, Gregiem Hancockiem oraz Jonasem Davidssonem. We czwórkę wymienieni żużlowcy wywalczyli 41 punktów, a resztę dołożyli Andreas Jonsson i Grzegorz Zengota. Pod kątem indywidualnym „Duzers” ponownie mógł się cieszyć z triumfu w Turnieju o Brązowy Kask. W IMŚJ natomiast otarł się o podium. W czterech turniejach zgromadził 41 punktów i okazał się gorszy tylko od Macieja Janowskiego, Darcy’ego Warda i Przemysława Pawlickiego.

Sezon 2012 po raz pierwszy nie przyniósł Dudkowi medalu z Falubazem, ale za to podarował niezwykle istotny medal w reprezentacji. Po raz pierwszy i jedyny w swojej karierze zawodnik sięgnął wtedy po Drużynowe Mistrzostwo Świata Juniorów. Biało-Czerwoni nie dali szans rywalom w Gnieźnie. Drudzy Australijczycy skończyli zmagania z 17-punktową stratą do naszych reprezentantów.

Bez wątpienia istotnym, a także mrożącym krew w żyłach wydarzeniem było derbowe starcie z 2012 roku. W półfinale DMP w Gorzowie Dudek zanotował bardzo groźny wypadek. Diagnoza lekarzy była druzgocąca. Zawodnik miał pękniętą wątrobę oraz dwa złamane żebra. 20-latek walczył wtedy o życie.

– Po tym, co lekarz powiedział w poniedziałek po derbach, zawaliło nam się życie. To było aż niemożliwe – takie słowa padły z ust taty Patryka po feralnym wypadku. Wszyscy ludzie związani z żużlem łączyli się w modlitwie i przekazywali dobrą energię w stronę gorzowskiego szpitala, gdzie junior zielonogórskiego Falubazu przez blisko tydzień walczył o życie. (cytat za oficjalną stroną internetową zawodnika)

Wymarzony 2013 rok

Złotym rokiem dla wychowanka Falubazu był bez wątpienia sezon 2013, czyli ten zaraz po koszmarnym wypadku. W swoim ostatnim juniorskim sezonie zdobył przede wszystkim trofeum dla najlepszego młodzieżowca na świecie. O wymarzony triumf „Duzers” walczył z Piotrem Pawlickim. W pierwszym turnieju lepszy okazał się zielonogórzanin, w drugim i trzecim na najwyższym stopniu podium stanął leszczynianin. Dudek zdołał jednak zgromadzić więcej punktów przez cały cykl i mógł świętować w Terenzano jeden z tytułów, o którym marzy każdy młody zawodnik.

– Nie mogę przeżyć tego, co się stało, bo coś działo mi się ze sprzętem. Myślałem, że nie dojadę do mety, bo chyba defektował mi motocykl. Teraz jest po fakcie i jest zajebiście. Zawody naprawdę męczące. Miałem tutaj sporo szczęścia – mówił Dudek w rozmowie z klubową telewizją.

W 2013 roku Dudek zdobył także swoje trzecie złoto DMP. Zielonogórzanie wtedy ponownie okazali się wtedy lepsi od torunian, ale tym razem rozegrano tylko jeden mecz finałowy. Na Motoarenie ulubieniec kibiców Falubazu wywalczył dziewięć oczek z dwoma bonusami, a zielonogórzanie przegrali różnicą zaledwie trzech oczek. Jak wiadomo, rewanżowego starcia przy W69 nie było. Przez splot różnych wydarzeń do biegów nie wyjechali żużlowcy Aniołów.

Kolejny arcyważny triumf z sezonu 2013 to oczywiście najcenniejszy medal w Drużynowym Pucharze Świata. Podczas turnieju w Pradze wraz z Jarosławem Hampelem, Krzysztofem Kasprzakiem i Maciejem Janowskim zawodnik mógł świętować swoje pierwsze złoto z seniorską kadrą narodową. W Czechach niezwykle blisko wygranej z Polakami byli Duńczycy, ale zabrakło im do Biało-Czerwonych jednego punktu.

Na konto Dudka powędrowało także drugie złoto w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Tym razem zawodnik wywalczył tytuł w Tarnowie. W zawodach przy Zbylitowskiej zdobył komplet punktów i dołączył do grona pięciu szczęśliwców (dziś już siedmiu), którzy mają w swojej kolekcji dwa juniorskie tytuły.

Wpadka dopingowa i powrót w niesamowitym stylu

Sezon 2014 należał do tych najtrudniejszych w karierze zawodniczej bohatera tegorocznego okienka transferowego. Żużlowiec wprawdzie rozpoczął zmagania od bardzo dobrych wyników, ale potem przydarzyła mu się feralna wpadka dopingowa. Podczas meczu w Gorzowie, który miał miejsce 22 czerwca, pobrano od niego do badań próbkę, która wykryła metyloheksanaminę. Zabroniony środek miał się znaleźć w odżywce, z której zawodnik korzystał do suplementacji.

Sprawa Dudka trwała zdecydowanie krócej niż bardzo głośny ostatnio proces Maksyma Drabika. Żużlowiec od razu zdecydował się współpracować z odpowiednimi organami. Wymierzono mu karę roku zawieszenia oraz anulowano punkty ze spotkań ze Stalą i Spartą Wrocław. Jak później wspominał, po raz pierwszy, jak normalnie pracujący człowiek, mógł udać się w lipcu na wakacje. Następnie przepracował okres zimowy i przygotował się do kolejnych zmagań. Na tor powrócił w… Gorzowie. W pierwszym meczu po zawieszeniu zdobył siedem oczek z dwoma bonusami.

Trzeba przyznać, że powrót Dudka był imponujący. Błyskawicznie zaczął punktować tak, jak przed zawieszeniem. Potwierdzeniem tego, że w jego psychice nie ma żadnych śladów po wpadce dopingowej, był sezon 2016. Po raz drugi w swojej karierze „Duzers” znalazł się w pierwszej dziesiątce najlepszych zawodników PGE Ekstraligi. Pomimo gorszego występu w pierwszym meczu półfinałowym dla zielonogórzanina był to bardzo dobry sezon ligowy.

Do dobrych występów w polskich rozgrywkach dokładał świetne występy w pozostałych turniejach. Dudek po raz drugi – tym razem w Manchesterze – mógł się cieszyć ze zwycięstwa w Drużynowym Pucharze Świata. Sezon 2016 dał zawodnikowi także jego jedyny jak do tej pory tytuł najlepszego żużlowca w Polsce. „Duzers” był nie do zatrzymania w Lesznie, gdzie zakończył prestiżowe zawody z kompletem zwycięstw. Co ciekawe, pierwszy tytuł seniorski wywalczył dokładnie w tym samym miejscu, co pierwszy tytuł juniorski.

Bardzo ważnym momentem dla kariery Dudka były także wydarzenia z Vetlandy. 3 września 2016 roku zawodnik spełnił kolejne ze swoich marzeń i awansował do grona najlepszych zawodników na świecie. W szwedzkim turnieju także był bezkonkurencyjny. Główni rywale, a więc Fredrik Lindgren czy Martin Vaculik, nie byli w stanie odebrać mu choćby punktu. Wychowanek Falubazu mógł się przygotowywać do arcyważnego sezonu 2017.

Debiutanckie srebro w GP

„Duzers” z przytupem rozpoczął swoje starty jako pełnoprawny uczestnik cyklu. Już w pierwszym turnieju w 2017 roku w Krsko stanął na podium. W gronie trzech najlepszych zawodników pojedynczego turnieju udało mu się także znaleźć w Daugavpils, Horsens, Gorzowie i w Toruniu. To właśnie w Grodzie Kopernika wystrzelił ze startu, pewnie ograł Taia Woffindena, Bartosza Zmarzlika oraz Mateja Zagara i zgarnął swoją pierwszą wygraną w IMŚ. Do złotego medalu zabrakło mu 18 punktów. Bezkonkurencyjny w tamtym sezonie był bowiem Jason Doyle.

Wicemistrzostwo świata nie było oczywiście jedynym sukcesem Dudka w 2017 roku. Podczas zawodów w Lesznie po raz kolejny wywalczył złoto w Drużynowym Pucharze Świata. W DMP natomiast po raz trzeci w karierze musiał obejść się smakiem. Falubaz ponownie zakończył zmagania na czwartej pozycji.

Obniżenie lotów i odejście Anderssona

Po fantastycznym sezonie 2017 wiele osób liczyło na to, że w kolejnych latach Dudek pójdzie za ciosem i to on zostanie trzecim polskim mistrzem świata. Ulubieniec zielonogórzan nie potrafił jednak ponownie połączyć świetnych występów w lidze ze znakomitymi rezultatami w Grand Prix. W 2018 roku wykręcił najlepszą jak do tej pory średnią w PGE Ekstralidze. Indywidualne Mistrzostwa Świata nie poszły już jednak po jego myśli. Tym razem „Duzers” tylko dwukrotnie stanął na podium poszczególnych rund.

Rywalizację o medale mocno utrudniły mu dwa turnieje, w których zdobył po sześć oczek (Horsens i Hallstavik). W końcówce sezonu dodatkowo przytrafiła mu się poważna kontuzja. Podczas meczu ligi szwedzkiej Dudek złamał rękę i musiał opuścić dwa ostatnie turnieje cyklu. Zdecydowany lider Falubazu nie mógł również wesprzeć zespołu w barażach o PGE Ekstraligę z ROW-em Rybnik. Co warte podkreślenia, jeszcze przed starciami z Rekinami zawodnik zapewnił, że zostanie w klubie nawet w przypadku spadku do pierwszej ligi.

Sezon 2019 był dla Dudka pierwszym po odejściu z czarnego sportu jednego z najlepszych tunerów – Jana Anderssona. Zawodnik musiał się więc przesiąść na jednostki przygotowywane przez Joachima Kugelmanna i Ashleya Hollowaya. Choć zawodnik nigdy nie lubił zrzucać winy na sprzęt, a także wielokrotnie podkreślał, że ma dość tematu odejścia szwedzkiego tunera, trzeba przyznać, że pierwszy sezon bez Szweda nie był dla Dudka wymarzony.

– Wiedziałem, że Janek kiedyś odejdzie. Zresztą początek sezonu nie był zły i jakby to się dalej tak potoczyło, to dziś nikt by nie wspominał o tym, że nie ma Jana Anderssona. Zresztą nie tylko ja miałem silniki od niego. Jarek Hampel, Janek Kołodziej czy Bartek Smektała też mieli różne momenty w poprzednim sezonie. Janek potrafił raz przywozić komplety, a raz jechać znacznie słabiej. Moim zdaniem to nie jest żaden efekt zmiany tunera, tylko raczej to, o czym mówiłem wcześniej, czyli wyrównanie stawki. Również stawki tunerów – mówił nam Dudek.

W PGE Ekstralidze spadł poniżej średniej 2,0 punktu na bieg, a Falubaz, pomimo gwiazdorskiego składu z Nickim Pedersenem i Martinem Vaculikiem, nie zdołał się wdrapać chociażby na podium. 2019 rok był dużym rozczarowaniem dla całego zielonogórskiego środowiska żużlowego.

W Grand Prix po dobrym początku najczęściej balansował na granicy awansu do półfinału. Ostatecznie w cyklu zdołał się utrzymać, ale zakończył zmagania tylko z jednym punktem przewagi nad dziewiątym Matejem Zagarem. Miłą pamiątką z tamtego sezonu jest dla Dudka z pewnością ta, którą wywalczył w turnieju w Krsko. W słoweńskiej rundzie po raz drugi wygrał zmagania w Grand Prix. W finale gorsi od niego okazali się Jason Doyle, Greg Hancock i Fredrik Lindgren.

Wypadnięcie z cyklu i pamiętne wprowadzenie Falubazu do play-offów

Pierwszy covidowy sezon również nie potoczył się po myśli Dudka. Dwudniowa forma rozgrywania turniejów Grand Prix wyraźnie mu nie sprzyjała. „Duzers” momentami mocno odstawał od czołówki, a do tego ani razu nie był w stanie zakwalifikować się do półfinału. Znamienny jest fakt, że najlepszym jego wynikiem w sezonie 2020 było dziewiąte miejsce podczas drugiego z wrocławskich turniejów. Zmagania w cyklu zakończył na dwunastej pozycji, a swoją postawą nie przekonał włodarzy cyklu do przyznania mu „dzikiej karty”.

W rozgrywkach ligowych zielonogórzanie tym razem spisywali się znacznie lepiej niż zakładano. Po odejściu Pedersena Falubaz wymieniano raczej w gronie tych drużyn, które miały zająć miejsca w dolnej części tabeli. Tymczasem ekipa Piotra Żyto niejednokrotnie sprawiała niespodzianki i zakwalifikowała się do play-offów.

Kibicom Falubazu z pewnością zdecydowanie najbardziej z sezonu 2020 w pamięć zapadła heroiczna postawa Dudka w przepełnionym emocjami spotkaniu z Motorem Lublin. W ostatniej kolejce rundy zasadniczej zielonogórzanie walczyli z Koziołkami o jedno wolne miejsce w czwórce. „Duzers” w piątek zaliczył groźny upadek w Gorzowie, a w niedzielę obolały zawzięcie walczył o punkty dla macierzystego klubu. W meczu przy Alejach Zygmuntowskich zdobył 11 punktów, a co najważniejsze, wygrał ostatni wyścig, który zapewnił żółto-biało-zielonym awans do play-off.

– Powiem szczerze, że tak się cieszyliśmy, że chcieliśmy podrzucać Patryka razem z jego motocyklem. Pewnie z tej radości dalibyśmy radę, ale stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jak odpuścimy. Bolało go udo, więc lepiej było nie ryzykować. Patryk sam natomiast był zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. To chłopak, który jest niezwykle oddany Falubazowi, bardzo związał się z klubem i zależy mu na jego każdym zwycięstwie – mówił nam w wywiadzie Piotr Żyto.

Powrót do Grand Prix, spadek i… zamiana Myszki Miki na Anioła

W opinii wielu osób ze świata żużla rok przerwy od Grand Prix miał wyjść na dobre Dudkowi. Z takimi wypowiedziami nie zgadzał się sam zawodnik, który często podkreślał, że brakuje mu jazdy z najlepszymi i chce wrócić do cyklu. Jak czas pokazał, chęć powrotu była tak duża, że przerwa 29-latka od zmagań o IMŚ była bardzo krótka.

– Nie wiem, czy przerwa od Grand Prix mi dobrze zrobi. Jednak podczas jazdy w cyklu jest to coś, czego nie ma na innych zawodach. Szczególnie indywidualnych, ale też drużynowych. Jest to trochę magiczny czas, głównie przez otoczkę, która jest w parkingu – mówił Dudek, odpowiadając na pytania kibiców w cyklu face2face, stworzonym przez zielonogórski klub.

Dudek rozpoczął sezon od świetnych występów w lidze, a do tego nieźle prezentował się w cyklu Tauron SEC. W indywidualnych mistrzostwach Europy ostatecznie musiał się jednak zadowolić brązowym medalem, bo całej stawce w kluczowym momencie mocno odjechali Mikkel Michelsen i Leon Madsen.

Dla bohatera dzisiejszego tekstu jasne stało się więc, że wrócić do Grand Prix może tylko przez turnieje kwalifikacyjne. W zmaganiach w szczęśliwym dla niego Terenzano stracił tylko punkt i na kluczowy turniej w Żarnowicy jechał jako jeden z faworytów.

Zmagania na słowackim torze nie rozpoczęły się najlepiej dla zawodnika. Dudek w pierwszych biegach, w których startował głównie z innymi faworytami turnieju, nie dojeżdżał do mety na pierwszym miejscu. Po trzech startach na jego koncie znajdowało się zaledwie 5 punktów i powrót do Grand Prix mocno się oddalał. Później jednak zanotował dwie „trójki” i dzięki słabszej postawie Janusza Kołodzieja w ostatnim starcie ponownie awansował do cyklu bez konieczności odjeżdżania biegu dodatkowego.

– Moim celem w tym roku był powrót do Grand Prix i to się udało. Można powiedzieć, że to, co sobie założyliśmy, to zrealizowaliśmy. W pierwszych trzech biegach nie poszło mi za dobrze i ciągle mi czegoś brakowało. Trzeci wyścig był najgorszy, ale potem dobrze to wszystko poukładaliśmy i to ja miałem szczęście. Z tego awansu i powrotu cieszę się naprawdę bardzo – komentował dla nas Dudek chwilę po zawodach.

Patryk Dudek. fot. Jarosław Pabijan

O ile pod kątem startów indywidualnych Dudek mógł być zadowolony, o tyle zmagania drużynowe poszły zupełnie nie po jego myśli. Stelmet Falubaz wprawdzie dość szybko zanotował pierwszą wygraną w rozgrywkach (2. kolejka z ZOOleszcz DPV Logistic GKM-em Grudziądz), ale następnie poniósł pięć porażek z rzędu. Wokół klubu pojawiło się widmo spadku, jednak wygrana z eWinner Apatorem i wyjazdowy remis z grudziądzanami na pewien czas uspokoiły sytuację.

Zielonogórzanie następnie mieli dwie bardzo dobre okazje do przypieczętowania utrzymania. W kluczowym momencie meczu z Eltrox Włókniarzem zabrakło porozumienia między Dudkiem i Protasiewiczem. Nieco ponad miesiąc później w konfrontacji zielonogórzan z leszczynianami zdobycie punktów przez zawodników Falubazu było niesamowicie blisko. Dudkowi zabrakło właściwie kilkudziesięciu centymetrów, aby wjechać na metę przed Emilem Sajfutdinowem. Wtedy stało się jasne, że kluczowym meczem dla Falubazu będzie starcie, w którym żółto-biało-zieloni nie wezmą udziału. Zielonogórzanie musieli kibicować Eltrox Włókniarzowi Częstochowa w rywalizacji z grudziądzanami. Ten niezwykle emocjonujący mecz wywołał euforię nie w Zielonej Górze, a w Grudziądzu. Kibice Falubazu musieli oswajać się z tym, że ich drużyna znów nie będzie ścigać się w najwyższej klasie rozgrywkowej i obgryzać paznokcie ze strachu przed odejściem z klubu legendarnego zawodnika.

Patryk Dudek przed Krzysztofem Kasprzakiem. fot. Jarosław Pabijan

Niedługo po spadku rozpoczęła się akcja kibiców, mająca na celu przekonanie Dudka do pozostania w klubie. W różnych częściach lubuskiego miasta zawisły transparenty przygotowane przez fanów. Zawodnik nie kazał jednak długo czekać. Swoją decyzję przedstawił 27 sierpnia.

– Mam świadomość, że to wyczekiwanie na oficjalną decyzję o moim kontrakcie nie jest dla Was łatwe. Dla mnie osobiście to jedna z najtrudniejszych decyzji w mojej karierze.. trudno mi uwierzyć w to, co się aktualnie dzieje. Jednak w obecnym momencie mojej kariery czuję, że najlepsze dla mnie jako zawodnika będzie pozostanie w PGE ekstralidze. Póki mam taką możliwość, chcę z tego korzystać i móc ścigać się z najlepszymi. Wierzę, że zrozumiecie moją decyzję – napisał w mediach społecznościowych (pisownia oryginalna – dop. red.).

Przenosiny Dudka z Zielonej Góry do Torunia to bez wątpienia jedno z największych wydarzeń na giełdzie transferowej w ostatnich latach. Macierzysty klub opuszcza bowiem zawodnik, który niesamowicie wiele dał swojej drużynie (m.in. 5 medali DMP, w tym 3 złote), ale także sporo od niej otrzymał (chociażby wsparcie po zawieszeniu w 2014 r.). Śmiało można napisać, że w żużlu kończy się pewna era. O tym, czy kończy się także wspólna historia Dudka i Falubazu, przekonamy się natomiast w kolejnych latach.

Patryk Dudek na Motoarenie. fot. Jarosław Pabijan

W artykule wykorzystano materiały:

Gazeta Lubuska

Radio Zielona Góra

Falubaz.com

Archiwalne materiały PoBandzie.com.pl