Niezależnie od ekspertyz pogodynki, tym razem miało wrzeć. Madsen pod Jasną Górą w obcych barwach. Kubera w barwach Motoru, ale już po ogłoszeniu „transferu medialnego”. Vaculik i Thomsen – niby w Stali, ale jakby… myślami gdzie indziej. Chcieli tego? Pewnie nie. Sami jednak dołożyli mediom dawkę szalonych spekulacji, nie zaprzeczając i nie potwierdzając – to jedni. Także zaś – wcześniejszym, nazwijmy „mało dyplomatycznym” rozstaniem – to Leon.
Miłośnicy spiskowych teorii dziejów triumfowali, acz w sposób nie mający nic wspólnego ze sportowymi emocjami. Z emocjami za to – a jakże. Sport schodził w tym momencie na drugi, albo nawet trzeci plan. Szkoda. To przecież sól rywalizacji. Nie żadne pudelkowe „rewelacje”.
Na przystawkę WTS miał schrupać na surowo sushi z Rekina. Pierwsza seria potwierdziła dominację gości. Tylko Dzik wychylił się po stronie ROW (o dziwo). Żyto miał mocno zafrasowaną minę. W kolejnej serii rybniczanie nadal „zapominali” wyjeżdżać spod linek. Robiło się jednostronnie, zatem… nudno. Nawet trójka Tungate’a nie zwiastowała wiosny.
W IX pierwsza wygrana zespołowa Rekinów. Powinna być podwójna, ale Nicki przekombinował. Uległ… Maćkowi Janowskiemu. Musiało boleć. Wygrał Torres, Dzik trzeci, a na końcu bezbarwny Łaguta. W X liczyłem na taktyczną – nic z tego. Zemściło się. Na dobitkę mocno przeszarżował Marcel Kowolik, próbując wkleić w płot Gleba Czugunowa. Sędzia widział to… identycznie. Nomen omen rybniczanie mieli szczęście w nieszczęściu. Powtórka we trójkę. Za niezdolnego Gleba – rezerwowy Pludra. Wrocław mógł uratować jedynie remis, zakładając, że Knudsen i Pludra nie będą ścigać się ponad miarę o miejsce w składzie na kolejny mecz. Naturalnie za plecami Kurtza. Ścigali się, ale obaj ukończyli. Uff! Dało się słyszeć w boksach ROW.
Żużel. Kuriozum w Bydgoszczy! PSŻ skrzywdzony? – PoBandzie – Portal Sportowy
W XI „przymusowa” taktyczna. Torres za niezdolnego Czugunowa. W tej serii gospodarze trochę podgonili. Nie na tyle jednak, żeby wystraszyć Spartę. Przy okazji Żyto tak użył rezerw, że nie miał partnera dla Nickiego w XIV. Ale znowu miał fart. Trener i… Knudsen. Ten ostatni dwukrotnie punktował „na trupach”. Raz pokonał w trzyosobowej powtórce Pludrę za 2, a potem przypędzlował ostatni… za punkt po wywrotce Bartka. Leżał Kowalski przy 4-2 dla WTS. Powtórka i 2-4. Pedersen tym razem górą w starciu z Magiciem. Ostatecznie faworyt zwyciężył, ale miejscowi mogli żałować beznadziejnego wejścia w mecz swoich pupili. Tak czy siak – wstydu nie było.
Emocje miały być w derbach. Mnie z tyłu głowy dręczył niepokój. Po stronie gości tylko MJJ prezentował ostatnio stabilną, wysoką formę. Przebłyski miewał Misiek. Za to Wadim, Jaimon i przede wszystkim Max – nie zachwycali. Generalnie. Nawet solidni juniorzy GKM nie dodawali takiej wartości, by myśleć o wygranej. A Toruń? Bez juniorów, ale z solidnymi seniorami i nieobliczalnym Kvechem. Rozsądek podpowiadał – na GKM wystarczy z nawiązką.
Pierwsza seria. Na początek tona szczęścia – głównie wolnego Fricke. Przy 5-1 dla gospodarzy, Kvech przymknął po ataku Miśkowiaka i… padł, ale się pozbierał i dojechał. Ostatni, bez szans Max, zanotował punkt z bonusem, bo Czech doczłapał do mety. W juniorskim błysnął Antek Kawczyński. Potem sporo się działo, a skończyło… trzecim remisem. Zwycięski błysk Jaimona (z trasy) i uporczywe, nieskuteczne trzymanie się krawężnika przez MJJ (zgubił z trasy). W czwartym… Małkiewicz przed… Duchińskim. Z tyłu Lambert i Tarsienko. Cuda Panie. Cuda. I same remisy.
Seria remisów trwała, aż do VII. Siódemka szczęśliwa dla Aniołów. Jensen bez startu i bez prędkości. Źle to wygląda dla Duńczyka. Pres podwójnie i wychodzi na prowadzenie. Łobodziński potwierdza dołek. W IX znowu Dudek z walecznym Lambo. Z trasy Brytol wciągnął Lidsey`a, a dwa kółka później Fricke. Cały tor „chodzi”, zaś Toruń odjeżdża. Głównie po płocie. Ponownie ta sama para i ponownie podwójnie dla Aniołów. Osiem do przodu dla gospodarzy. W X wrócił skuteczny Jensen, nie podołał Małkiewicz dając pierwsze oczko z bonusem Jankowi Kvechowi.
W XI Kościecha pokazał, że w GKM nie ma świętych krów. Max Fricke zawala. Max ma wyraźny dół, nawet nie dołek. Poszła taktyczna. MJJ za kapitana. Bez efektu. GKM przegrał trzeci raz 1-5 i w zasadzie pozbawił się szans. Moje przedmeczowe demony wróciły. W XII łabędzi śpiew Grudziądza. Wygrana 4-2… na osłodę porażki? Wysokiej porażki? No raczej.
Gospodarze dołożyli do pieca w ostatnim. Podwójnie. Dudek z płatnym kompletem. GKM przegrał. Wysoko. Jest dołek drużyny i sporo pracy przed Kościechą. Zamiast wieszać na szyi medale, pora zabrać się do roboty. Po XV odsłonach ledwie pięć trójek gości… mało.
W niedzielę emocje ostygły zanim wzrosły. Pogodynka Canal+ przełożyła kolejne zawody. Tym razem obwieściła oberwanie chmury w Gorzowie. Następne burzliwe wydarzenie wokół Stali, że tak zażartuję. Ciekaw jestem czwartku w Grudziądzu. Byłoby kuriozalnie, gdyby tym razem (w trzecim terminie) wreszcie padało, a mecz mimo to jednak się odbył. Złośliwość? A tak. Zamierzona.
Została na osłodę Częstochowa z cyborgiem Doyle`m w składzie. Mam mieszane uczucia. Jeśli nie był w pełni sprawny, a po tak krótkim czasie od dzwona zwyczajnie nie mógł być, to musiał być „naszprycowany” Bóg wie czym. Podziwiać? Że bohater? A może zwykły… głupiec. Do tego narażający kumpli z toru na poważną kontuzję.
Przy prezentacji podgrzał nagrzanych, gremialnie i emocjonalnie powitany niedawny idol. Leon przesłał „pozdrawiającym” tłumom przejaskrawione całusy. Tylko Rasmusowi było do śmiechu.
Na szczęście zaczął się mecz. Sport miał już dominować. Początkowo wydawało się, że tor klasyczny. Start i krawężnik. Szarże Pitera pokazały już na dzień dobry, że niekoniecznie. Płot jeszcze nie, ale za koło już… jak najbardziej. Po biegu „suprajsik”. Hampel wykluczony za przkroczenie dwoma kołami wewnętrznej. Zatem remis. W juniorskim dziwna decyzja. Ofiara uznana sprawcą. Nie mnie polemizować. Jest gorąco. A Leon? Madsen za trzy z trasy. W czwartym ściganie palce lizać i ponownie górą po walce – goście. Tylko jedna wygrana gospodarzy. Tor otwarty i zapraszający do ścigania po całej szerokości. Będzie widowisko. Co tam będzie. Już jest.
Druga seria a Myszy harcują jak u siebie. Deficyt trójek po stronie Lwów coraz mocniej doskwiera. Objawią się armaty oprócz Pitera, czy goście przełamią mecz? Na otwarcie trzeciej Woryna z nieba do piekła. 1-5. I znowu Kacper „musiał” startować po równaniu. Te same błędy z ułożeniem składu? Ho, ho, ho. Lwy mają problem. Przemo znakomicie. Rasmus pobudzony. Z taktycznej Piter nie pomógł. Madsen… katem Częstochowy.
W XI Doyle z Pawlickim (Piotrem) polegli z… Jensenem. Coraz trudniejsza sytuacja miejscowych. Wciąż tylko 3 wygrane indywidualne. Dołożył czwartą… Karczewski. Tyle tylko, że w XIII Przemo (bezbłędny) z Madsenem zamknęli spotkanie, podwójnie ogrywając Worynę i nie liczącego się Lamparta.
Staszewski poszedł vabank. W XIV desygnował Doyle`a i… autora dwóch trójek Karczewskiego. Tym razem mocno „podjarany” Rasmus Jensen wpakował się pod Jasona, który (wolniejszy) usiłował zamknąć rywala przy wewnętrznej na wejściu w łuk. Arbiter wykluczył Duńczyka z czym… należy się zgodzić. Kangur znowu w płocie. Fatum? W powtórce za Jasona – Mads Hansen. No i…? 5-1 gospodarze. Karczewski z trzecią wygraną. Jak to było o żużlu i logice? A miało być „po ptokach”. I było, za sprawą… Madsena. W finałowym Falubaz postawił stempel na wygranej. Zielona wraca?
Przemysław Sierakowski
Żużel. Czugunow wierzy, że ROW się utrzyma! Zażartował z wyjścia Pedersena!
Żużel. Kawczyński zachwycił Motoarenę! Mówi o wygranej z Kuberą i Pawlickim!
Żużel. Pedersen chory?! Trener komentuje zachowanie Duńczyka!
Żużel. Sparta demoluje ROW! Kurtz i Krawczyk niepokonani! (RELACJA)
Żużel. Fatalne zachowanie Pedersena! Spakował się i wyszedł ze stadionu!
Żużel. W końcu się przełamał. Fajfer mówi o ryzyku