Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Stelmet Falubaz Zielona Góra uległ w Gnieźnie drużynie, która przed tym meczem była już pewna spadku do drugiej ligi. Dobry początek zawodów zaliczył Piotr Protasiewicz, który po trzech seriach startów miał 8 „oczek”, lecz w dalszej fazie spotkania już nie zdołał zapunktować.

 

47-latek przyznaje, że zielonogórzanie po dobrym początku się pogubli. – Nie jest to koniec sezonu, a rundy zasadniczej. Zostało nam jeszcze parę meczów, mam nadzieję, że będzie ich sześć. Dzisiaj szło dobrze i „zdechło” na końcu, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Nie mam tak naprawdę sensownego usprawiedliwienia tego wyniku – mówi kapitan Stelmet Falubazu za pośrednictwem FalubazTV

Indywidualny Mistrz Polski z 1999 roku zauważył, że jego drużyna najgorzej spisuje się na twardych torach. – W końcówce meczu nie potrafiliśmy sobie znaleźć miejsca na torze, a także potraciliśmy prędkość. Drugi mecz na bardzo twardym torze, gdzie nie potrafimy się rozpędzić. To oczywiście nie jest wytłumaczenie, bo inne drużyny przyjeżdzały do Gniezna i wygrywały. Najwidoczniej my jesteśmy w takich warunkach słabi – powiedział.

Stelmet Falubaz czeka teraz dwumecz z H.Skrzydlewska Orłem Łódź. – Mamy nad czym się zastanawiać. Za tydzień rozpoczyna się już poważne ściganie, wchodzimy w fazę play-off i żartów nie ma. W tym sezonie u nas wygląda to tak, że jeśli wstrzelimy się z ustawieniami, to jedzie cała drużyna, natomiast jak nie idzie po naszej myśli to nie mamy ani jednego zawodnika, który by wygrywał wszystkie wyścigi. Faworytami na chwilę obecną nie jesteśmy – przyznał.