Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Protasiewicz może mówić o udanym sezonie 2020. 45-latek był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem RM Solar Falubazu Zielona Góra i szczególnie w pierwszej części rozgrywek sprawiał wiele radości swoim kibicom. W obszernym wywiadzie z naszym portalem kapitan żółto-biało-zielonych opowiedział o trudach niedawno zakończonego sezonu, zdradził kulisy kluczowej batalii o fazę play-off oraz ocenił ruchy transferowe zielonogórzan przed kolejnymi rozgrywkami.

Sezon 2020 zakończył się niecały miesiąc temu, więc zapewne było już trochę czasu na podsumowania. Poprzednie rozgrywki w wykonaniu Falubazu można zatem ocenić jako udane przez awans do fazy play-off, czy raczej nieudane przez brak medalu?

Uważam, że jako drużyna odjechaliśmy naprawdę udany sezon. Może nie było w nim jakichś wielkich sukcesów, ale ostatecznie przy tym sezonie można postawić plus. Osiągnęliśmy fazę play-off, a wiadomo, że niewiele osób widziało nas w czwórce. Wbrew pozorom byliśmy tego medalu bliżej niż w poprzednim roku, kiedy teoretycznie dysponowaliśmy mocniejszym składem. W tej finałowej fazie sezonu inne zespoły okazały się jednak lepsze i to im należy gratulować medali Drużynowych Mistrzostw Polski.

Ten medal dla Falubazu wydawał się być na wyciągnięcie ręki, bo spartanie do starcia o brąz przystępowali bez swojego lidera, Taia Woffindena. Co więc przesądziło o tym, że tej luki we wrocławskim składzie nie udało się wykorzystać?

Może spartanie nie mieli lidera, ale mieli za to innych zawodników w naprawdę dobrej formie. Oni byli w stanie świetnie zastąpić Taia i przywozić cenne punkty. Oczywiście jest już po temacie i nie ma co narzekać, ale myślę, że wszystko rozstrzygnęło się w tym pierwszym meczu, w którym uzyskaliśmy skromną zaliczkę. Jakbyśmy jechali na torze, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, to myślę, że jechalibyśmy do Wrocławia z większą zaliczką. Nie ma jednak co już tego roztrząsać, przegraliśmy medal pięcioma punktami i zajęliśmy czwarte miejsce w PGE Ekstralidze.

Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

W tej czwórce znaleźliście się po niesamowitym starciu z Motorem Lublin. Jest Pan doświadczonym żużlowcem, ale zadam to pytanie. Czy pamięta Pan bardziej nerwowe spotkanie ligowe niż to przy Alejach Zygmuntowskich?

To jest oczywiście najświeższe spotkanie z gatunku o być albo nie być. Pewnie jakby prześledzić tę moją karierę to kilka bardziej nerwowych by się znalazło. Przede wszystkim tych, w których walczyło się o utrzymanie w rozgrywkach lub mistrzostwo. Te mecze zawsze były najbardziej nerwowe. Co do samego meczu z Motorem, to faktycznie było to bardzo trudne spotkanie. W trakcie zawodów straciliśmy Martina Vaculika i jakoś musieliśmy te punkty zbierać.

Jaka atmosfera panowała w drużynie gdy wraz z kolejnymi biegami ta pozornie duża przewaga dotycząca punktu bonusowego malała?

Wiadomo, że w takich momentach najważniejszy jest spokój. Nie można się podpalać i wprowadzać nerwówki, bo efekt jest zazwyczaj odwrotny od zamierzonego. Tutaj muszę podziękować sztabowi szkoleniowemu. Zarówno trener, jak i kierownik świetnie panowali nad drużyną w tamtej sytuacji. Nie ma co ukrywać, że nie było to dobre spotkanie w wykonaniu naszej drużyny. Finalnie, również dzięki sztabowi szkoleniowemu, udało się ten korzystny wynik uzyskać.

A później, po tym triumfie Patryka Dudka w biegu piętnastym, było długie świętowanie?

Mieliśmy hotel pod Lublinem i muszę powiedzieć, że po tym meczu było troszkę weselej. Posiedzieliśmy trochę w hotelowym barze i w świetnej atmosferze trochę czasu ze sobą spędziliśmy. Wróciliśmy nieco później do pokojów, bo były ku temu powody. Ten awans do play-offów można uznać za taki nasz największy sukces z tego sezonu.

Sporo mówiło się o tym, że za głównego architekta tego oraz innych tegorocznych sukcesów Falubazu należy uznać Piotra Żyto. Faktycznie trener miał tak pozytywny wpływ na zespół?

W sportach drużynowych zawsze liczy się całokształt. Wszystko musi być poukładane od zarządu, przez sztab szkoleniowy, po odpowiednią postawę zawodników. Jednostka nie jest w stanie w tej układance tak dużo zmienić, ale trzeba oddać trenerowi, że zrobił kawał dobrej roboty. Odnalazł się w klubie bardzo szybko i jak już wcześniej wspominałem, wprowadził do drużyny spokój. Wszystko miał przez cały sezon pod kontrolną. Najważniejsze było jego podejście psychologiczne i umiejętność przygotowania toru, który w tym sezonie naprawdę był powtarzalny. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że czułem się potrzebny drużynie. Każdy znał swoje miejsce i chwała trenerowi za to, że potrafił tak to poukładać.

Jakie trener Żyto wprowadził zmiany w prowadzeniu drużyny w porównaniu z Adamem Skórnickim?

Takich porównań nie chciałbym robić, bo ja od tego nie jestem. Jestem co prawda doświadczonym zawodnikiem, ale tylko zawodnikiem. Piotr Żyto świetnie poprowadził drużynę, po rozmowach z każdym zawodnikiem wyciągał odpowiednie wnioski. Można powiedzieć, że w dużej mierze przyczynił się do tego naszego wejścia do play-offów.

Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

Podpytam też o Pana indywidualne występy. Znacznie poprawił Pan średnią biegopunktową, wygląda ona najlepiej od sezonu 2017…

W tych sezonach 2018 i 2019 moje plany trochę pokrzyżowały kontuzje. Teraz przez dłuższy czas miałem z tym spokój i do 10-12 kolejki wyglądało to naprawdę dobrze. Przez pewien czas miałem średnią na poziomie dwóch punktów na bieg i byłem w czołówce klasyfikacji polskich seniorów, więc z tej części sezonu mogę być zadowolony. Potem jednak znów trafiły się upadki w meczach z Częstochową i Lesznem. Ja nie zamierzam płakać i się usprawiedliwiać, ale końcówkę sezonu jechałem już na zastrzykach przeciwbólowych. W klubie wszyscy wiedzieli, że dużo mnie kosztowały występy w ostatnich spotkaniach. Niestety w pewnych momentach przy kontuzjach nie myśli się o ściganiu za wszelką cenę, ale o tym, żeby dobrze, bez większych problemów, przejechać zawody. Tak było w tym moim przypadku. Brakowało tej świeżości. Włożyłem w ten sezon jednak dużo pracy i po tych wszystkich covidowych perturbacjach można uznać ten sezon za udany.

Co Pan zmienił w przygotowaniach bądź w zakupach sprzętowych, że Pana postawa wyglądała znacznie lepiej niż w poprzednich sezonach?

Wszystko wyglądało raczej podobnie. Zmiana dotyczyła jedynie teamu. W moim zespole pojawił się Przemek Zarzycki, czyli mechanik, który w środowisku ma ksywkę „Mrówka”. On mi naprawdę w tym sezonie świetnie doradzał i miał spory wpływ na te dobre wyniki. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Szkoda, że nie trafiliśmy na siebie wcześniej.

Zmian w ekipie Falubazu na przyszły sezon jest sporo. Na stratę Martina Vaculika byliście przygotowani? Mówiło się o tym już podczas fazy play-off.

Myślę, że tutaj musimy po prostu zaakceptować odejście Martina. On do końca starał się przywozić dla naszej drużyny jak najwięcej punktów. Było sporo takich meczów, w których zdobywał komplety albo się o nie ocierał. Dał tej drużynie naprawdę dużo i był świetnym kolegą. Wykonał dobrą pracę i liczę, że będzie mu się wiodło w nowym klubie. Oczywiście niech tylko za dobrze nie punktuje w meczach z nami.

Jego strata jest jednak dużym osłabieniem.

Na papierze oczywiście jest to osłabienie, bo to bardzo dobry zawodnik ze światowej czołówki. Poprzeczka na pewno idzie do góry w kolejnym sezonie i o te dobre wyniki będzie jeszcze trudniej niż teraz. Mamy jednak nowych zawodników, którzy będą chcieli się wykazać. Ja również chcę odegrać w tym kolejnym sezonie ważną rolę. Sprzętowo wszystko mam już poukładane, teraz jest czas budowania budżetu. Mam nadzieję, że sponsorzy ze mną zostaną i będę mógł dalej punktować na poziomie, który będzie zadowalał zarówno mnie, jak i kibiców.

Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

Ci nowi zawodnicy to Matej Zagar i Max Fricke. Patrząc na wzmocnienia w innych klubach, trudno mówić o rewelacji. Eksperci znów się zdziwią?

Nie będziemy się czarować. Mocarzami na pewno nie jesteśmy. Jest kilka bardzo mocnych drużyn, ale ja zawsze z pokorą będę mówił, że to jest tylko sport. Matej potrafi świetnie jechać i pokazał to chociażby w poprzednim sezonie. Bardzo duże nadzieje wiążę z Maxem Fricke. On jest na fali wznoszącej. Jego rola u nas w klubie też będzie inna i myślę, że może mu to pomóc. Tu nie będzie zawodnikiem od przywożenia 4-5 punktów, bo nikt się tym nie zadowoli. U nas ma być liderem drużyny i moim zdaniem on jest w stanie to udźwignąć. Jeśli będzie miał dobre warunki sprzętowe i dobre otoczenie, a wiem, że nasz klub jest mu w stanie to perfekcyjnie zapewnić, to myślę, że może spisywać się jeszcze lepiej niż w końcówce tego sezonu. Ważnym punktem będzie też na pewno Patryk Dudek. Ja powiem, że dla niego paradoksalnie plusem może być przerwa od Grand Prix. Złapie trochę spokoju i myślę, że wyjdzie mu to na dobre.

Jak już Pan wspominał, w Falubazie znów zamierza Pan odgrywać ważną rolę i, co za tym idzie, bić kolejne rekordy. Po tym słynnym już przekroczeniu 512 meczów w PGE Ekstralidze nie przyszły takie myśli, że może czas już odpocząć?

Ja nie jeżdżę dla rekordów. Motorem napędowym jest dla mnie przyjemność ze ścigania. Póki daje mi to radość nie zamierzam odchodzić. Oczywiście nie jestem już w stanie przejechać 100 imprez w sezonie, ale 30-40 to tak na spokojnie. Wiem, że wciąż jestem w stanie wygrywać ze wszystkimi i wszędzie.

Zatem do emerytury żużlowej wciąż bardzo daleko?

Tego nie wiem. Na razie mam podpisany kontrakt na sezon 2021 i zobaczymy jak będę się w nim spisywał. Mam 45 lat i moim celem jest przejechanie takiego sezonu, po którym kluby będą zainteresowane moimi startami.

Czyli niekoniecznie będą to starty w Falubazie?

Nie znam planów klubu. Kontrakt mamy roczny, zresztą dobrze, bo ja uważam, że dłuższe kontrakty są w żużlu trochę bez sensu. Wielokrotnie podkreślałem, że chcę zakończyć w Zielonej Górze karierę, ale niczego nie można wykluczyć. Zobaczymy jak ja i klub będziemy tę naszą przyszłość widzieć.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

3 komentarze on Żużel. Piotr Protasiewicz: Emerytura? Wciąż jestem w stanie wygrywać (WYWIAD)
    Marek Spartanin
    16 Nov 2020
     8:38am

    Protas ty w każdym klubie obiecywałeś że chcesz tam właśnie zakończyć karierę. Że wspomnę Wrocław,Bydgoszcz,Toruń i teraz Zielona Góra.

    Slawek
    16 Nov 2020
     5:51pm

    Dopóki ktoś będzie Go chciał to Pepe będzie jeździł, ale faktycznie te niektóre deklaracje zawodników odnośnie przywiązania do poszczególnych klubów stają się śmieszne, a zarazem irytujące. Dali by sobie spokój z tą „pseudo-miłością”, często milczenie jest złotem….warto o tym pamiętać.

    PIOTR
    18 Nov 2020
     1:24am

    MÓJ ULUBIONY ŻUŻLOWIEC PAN PIOTR PROTASIEWICZ czytanie wywiadów z panem PIOTREM to sama przyjemność .

Skomentuj

3 komentarze on Żużel. Piotr Protasiewicz: Emerytura? Wciąż jestem w stanie wygrywać (WYWIAD)
    Marek Spartanin
    16 Nov 2020
     8:38am

    Protas ty w każdym klubie obiecywałeś że chcesz tam właśnie zakończyć karierę. Że wspomnę Wrocław,Bydgoszcz,Toruń i teraz Zielona Góra.

    Slawek
    16 Nov 2020
     5:51pm

    Dopóki ktoś będzie Go chciał to Pepe będzie jeździł, ale faktycznie te niektóre deklaracje zawodników odnośnie przywiązania do poszczególnych klubów stają się śmieszne, a zarazem irytujące. Dali by sobie spokój z tą „pseudo-miłością”, często milczenie jest złotem….warto o tym pamiętać.

    PIOTR
    18 Nov 2020
     1:24am

    MÓJ ULUBIONY ŻUŻLOWIEC PAN PIOTR PROTASIEWICZ czytanie wywiadów z panem PIOTREM to sama przyjemność .

Skomentuj