Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mecz z H.Skrzydlewska Orłem Łódź był dla Piotra Protasiewicza pierwszym starciem po nieco ponad miesięcznej przerwie. Zawodnik żółto-biało-zielonych wrócił do ligowych zmagań w dobrym stylu, czarując swoją jazdą przede wszystkim w otwierającym wyścigu. Po zawodach 47-latek podkreślał, że potrzebuje sporo jazdy, aby prezentować się coraz lepiej.

 

W sobotnie popołudnie kapitan ekipy spod znaku Myszki Miki pojawił się na torze cztery razy. Na swoim koncie zgromadził 6 oczek z bonusem. Taki rezultat, patrząc na tegoroczne występy zielonogórzanina w eWinner 1. Lidze, można uznać za udany.

– Czy był to bardzo dobry mecz, to nie wiem, ale przyzwoity tak. Jak na to, co nie jechałem i porę roku, gdy zawodnicy są w maksymalnym i optymalnym gazie, a ja czuję się jakby był marzec, choć jest 40 stopni, to nie jest tragicznie. Wiem, gdzie jest problem. Żeby go zniwelować i żeby szło lepiej, to muszę się ścigać. Trening treningiem, ale zawody to inna para kaloszy – mówił Protasiewicz w rozmowie z mediami klubowymi.

Co ważne, „Pepe” gdy został zapytany o to, czy uraz ręki wciąż mu doskwiera, mówił przede wszystkim o braku jazdy. Żużlowcowi zależy na tym by w swoim ostatnim sezonie pokazać się jeszcze z dobrej strony.

– Konsekwencje są takie, że jestem nierozjeżdżony. Żeby jechać coraz lepiej, to muszę startować. Nie startuje w innych ligach, trenuję. Może pojeżdżę na inne tory pościgać się z kolegami. Liczę, że moja forma będzie na tyle dobra, że parę biegów w każdym meczu będę mógł odjechać – podsumował powracający do składu żużlowiec.

Kolejną okazję do zaprezentowania swojej dyspozycji Protasiewicz będzie miał w przyszłą niedzielę. Wtedy zespół z W69 uda się na wyjazdowy pojedynek z Zdunek Wybrzeżem Gdańsk.